Złociste zboże dojrzewa w pełnym słońcu szumiąc delikatnie przy każdym podmuchu wiatru. Rozedrgane, gorące powietrze nadaje rzeczywistości inny wymiar. Ludzie w skupieniu pracują przy żniwach. Polacy, Ukraińcy – sąsiedzi zza miedzy. Już pachnie deszczem, a widmo nadchodzącej burzy wisi nad Polską. W sercach jeszcze tli się nadzieja, że zawierucha nie dosięgnie Kresów. Ciszę zakłóca jedynie jednostajne bzyczenie much i głuchy odgłos sierpów tnących zboże. Upalne lato 1939 roku powoli dobiega końca.
Kiedy Piotr Ochocki wybierał się na wakacje do Bedryczan nie spodziewał się, że pobyt w tej małej, polsko – ukraińskiej wiosce odmieni jego życie. Czas upływał mu beztrosko na zwiedzaniu okolic, podziwianiu przyrody, szkicowaniu i przekomarzaniu się z Martą, młodziutką córką jego gospodyni. Jednak serce Piotra pozostało nieczułe na westchnienia panny Kosieckiej. Mocniej zabiło dopiero na widok młodej Ukrainki, Swiety. Miłość spadła na nich nagle i niespodziewanie, nie zważając na antypolskie nastroje panujące we wsi ani pogłoski o zbliżającej się wojnie z Niemcami. Jak potoczą się losy głównych bohaterów? Czy uczucie, które narodziło się w tak niepewnych czasach będzie miało szansę przetrwać?
Pochodzę z pokolenia, które na temat jakiejkolwiek agresji ze strony naszych wschodnich sąsiadów nie wiedziało praktycznie nic. W szkole ten temat był sukcesywnie pomijany. Jedynie w domach tłumaczono nam, że prawda nie do końca jest taka jakiej nas uczą. Może właśnie dlatego „Czas tęsknoty” Pana Adriana Grzegorzewskiego chłonęłam całą sobą. Bohaterowie stali mi się bliscy jak przyjaciele. Znając historię i mając świadomość tego co się wydarzy, bałam się o ich losy i każdy kolejny rozdział zaczynałam z drżeniem serca.
Powieść jest fikcją literacką. Tak naprawdę nie istniał Piotr ani Swieta. Nie było dworku Marii Kosieckiej ani nawet Bedryczan, w których wszystko się zaczyna. Jednak taka historia mogła mieć miejsce, bowiem dramatyczne losy wielu Polaków na Kresach Wschodnich są jak najbardziej prawdziwe. Obrazy słowem malowane przez Pana Grzegorzewskiego są tak żywe, że czytając miałam wrażenie, jakbym przenosiła się w miejscu i czasie i bezpośrednio uczestniczyła w wydarzeniach opisanych w powieści. Książka od początku do końca utrzymana jest na bardzo wysokim poziomie. Aż trudno uwierzyć, że jest to debiut. Autor posiada ogromny talent, wykazał się również sporą wiedzą na temat drugiej wojny światowej. Akcja powieści nie rozgrywa się wyłącznie na Kresach. Autor oprowadza nas również po wojennej Warszawie, Francji i Wielkiej Brytanii. Obserwujemy wojenną zawieruchę z perspektywy cywila i żołnierza. Patrzymy jak młodzi chłopcy przekraczają niewidzialną granicę życia i śmierci stając się wojownikami. Z przerażeniem czytamy o tym, co wojna jest w stanie zrobić z człowiekiem. Celem Autora nie było epatowanie okrucieństwem jednak pisząc o wojnie nie da się go tego uniknąć.
Adrian Grzegorzewski mieszka w Londynie, ale jego korzenie sięgają Polski, a konkretnie Kresów. Rodzinne opowieści zaszczepiły w nim fascynację historią, a pasję tę widać w każdym fragmencie powieści.
„Czas tęsknoty” to pełna emocji i wzruszeń powieść, w której fikcja literacka miesza się z prawdą historyczną. Jest to też piękna opowieść o miłości rodzącej się w niepewnych, pełnych nienawiści czasach. Miłości niemożliwej wręcz do spełnienia, a jednak dającej głównym bohaterom siłę i wolę przetrwania. Fabuła „Czasu tęsknoty” głęboko zapadła mi w serce sprawiając, że powieść stała się jedną z moich ulubionych. To książka, którą po prostu trzeba przeczytać.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/