"Namiętności Marii Małgorzaty" to powieść pełna zadumy, zaskakujących zwrotów akcji i zaskoczeń. Maria Małgorzata, główna bohaterka, uczy się w klasztornej szkole na wyspie Chesapeake Bay. Jest dobrą uczennicą i spokojną duszą. Na wyspie poznaje Jude'a Kellera, syna latarnika, przystojnego i robiącego na niej ogromne wrażenie. Jednak mimo sympatii Marii, chłopak nagle znika, okazuje się jednak, że nie na zawsze. Po latach powraca jako surowy, oschły i schorowany mężczyzna. Tymczasem Małgorzata przygotowuje się do służby Bogu. Taka kolej rzeczy w jej przypadku była oczywista już od zawsze i choć oczywiście wynikała z powołania, jej powodem było także jej dzieciństwo. Wychowywana przez matkę i babcię tak naprawdę nigdy nie zaznała prawdziwego ciepła. Była owocem gwałtu, a jej matka w wyniku tego zdarzenia musiała zrezygnować z posługi. Maria Małgorzata poniekąd spełniała więc jej niezrealizowane marzenia. Nic jednak nie jest przesądzone i po spotkaniu po latach dziewczyna nagle porzuca klasztor i postanawia...pomóc Jude'owi w dojściu do siebie i znalezieniu sensu życia. Choć jej nagła zmiana planów wydaje się podejrzana i dziwna, stawiając jej powołanie w słabym świetle, tak naprawdę jej zamiary i motywy są dobrze zaplanowane i przemyślane.Chce zawrzeć z mężczyzną związek małżeński i zaopiekować się nim i po części jest to dla niej jej własny sposób na realizację niedoszłych planów.
Ta książka rzeczywiście jest złożona i zgadzam się z innymi czytelnikami, którzy nie potrafią ująć jej tematykę jednym zdaniem. W pewnym sensie jest to oczywiście powieść obyczajowa, jednak nie można odmówić jej także szczypty dramatu i być może romansu, choć w niestandardowym stylu. Na pewno pozwala ona trochę bliżej zapoznać się z osobami, które odczuwają powołanie. Rzadko mamy okazję spojrzeć w ich życia i myśli, poznać prawdziwe opinie i zobaczyć, co nimi kieruje podczas tak ważnych życiowych wyborów. Maria Małgorzata jest ogromną refleksją, która nurtuje czytelnika od samego początku, nie tylko jako kobieta ale i przyszła zakonnica. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że akcja potoczy się w taki sposób, a porzucenie klasztoru przez główną bohaterkę było ostatnią rzeczą o jakiej myślałam.
Podczas lektury wiele razy rozmyślałam nad ludźmi, którzy decydują się oddać właściwie wszystko Bogu, poczynając od duszy, myśli, życia codziennego, a nawet ciała. Dzięki książce spojrzałam na nich zupełnie inaczej i wiele aspektów ich wyborów ujrzałam w nowym świetle. Myślę, że jest to ogromny plus, bo dla mnie połowa sukcesu książki, to umiejętność zmuszenia czytelnika do rozmyślań. Tutaj zdecydowanie ten punkt został spełniony. Nie jest to dla mnie zaskakujące, biorąc pod uwagę samą autorkę, której powieść miałam już okazję czytać i także byłam nią zachwycona.
Lisa Samson to pisarka z długoletnim stażem i bogatym warsztatem. Napisała ponad 20 powieści i kilka książek dla dzieci, została także okrzyknięta jedną z najlepszych pisarek chrześcijańskich. Dla mnie jednak to przede wszystkim autorka o niebywałym talencie, której zawsze udaje się wciągnąć mnie w narrację, wątki i zmusić do wysiłku intelektualnego. W jej przypadku, choć oczywiście nigdy nie nudzą mnie jej powieści, to jednak wydaje mi się, że ważniejszy jest morał, przesłanie, temat i aspekt filozoficzny, niż sama akcja. Mimo to potrafi też zaintrygować i rozbudzić emocje. Dlatego też mogę zdecydowanie polecić książkę, bo jest po postu ciekawa i warta przeczytania, zwłaszcza, że pozwala na chwilę refleksji i relaksu, a na pewno nie zwiedzie ona miłośników inteligentnej lektury.