"Księga Sandry" pozwoliła mi wrócić myślami do okresu, kiedy myślałam podobnie, do bohaterów tej książki, widziałam świat i życie w perspektwie podobnej do ich perspektywy. Do czasów dzieciństwa.
W ukryciu, na morzu, w sądzie oraz w szkole z internatem - tam właśnie mag Niklaren znajduje czwórkę dzieci - Sandry, Tris, Daję oraz Briara. Każde z nich straciło rodziców, w wyniku czego stracili akceptację społeczną i każde jest w poważnych tarapatach, które mogą się skończyć źle, wszyscy dostają od maga ciekawą propozycję. Mają trafić do wspólnoty Wietrznego Kręgu.
Po krótkim pobycie we wspólnych dormitoriach czwórka bohaterów trafia do Dyscypliny, odosobnionego miejsca, gdzie mieszkają tylko oni oraz ich dwie opiekunki. Tutaj spotykają pierwszy raz swoich współlokatorów, pojawiąją się pierwsze sympatie i animozje. Bo przecież są tak różni pod każdym względem - charakteru, pochodzenia, doświadczeń, sfery społecznej. Pierwsze dni są raczej ciężkie, docinki, typowe stereotypy dotyczące ich pochodzenia, niepewność swego położenia. Powoli jednak przed dziećmi pojawia się cel ich pobytu - rozwój darów, talentów, których nie były nawet dobrze świadome. Każde z nich ma specyficzny talent związany w jakiś sposób z naturą. Władają (a właściwie dopiero zaczynają) roślinnością, metalem, przędzą (i po części światłem) oraz pogodą. Powoli - razem z Niklarenem - uczą się tego, co w nich czuwa, wykorzystywania swoich umiejętności, panowania nad nimi. Przeżywają razem różnorakie przygody, poznają lepiej swoich opiekunów. To wszystko powoli zbliża ich do siebie, jednak tak naprawdę połączy ich straszliwa, nieplanowana przez nikogo próba. Próba będąca wielkim zagrożeniem, grożąca śmiercią. Czy poradzą sobie z wyzwaniem? Jeżeli tak - w jaki sposób? Czego się nauczą?
Szczerze pisząc, nie wiedziałam do końca, czego się po tej książce spodziewać. Otrzymałam piękną, lekko bajkową, pełną czaru i mądrości opowieść o dorastaniu, o sile wspólnoty, przyjaźni, o radzeniu sobie z obowiązkami i przeszkodami, o lojalności, wytrwałości i oddaniu. Pobyt w Dyscyplinie dał bohaterom możliwość odnalezienia swojego miejsca, poznania bliskości innych, nabrania pewności siebie, zrozumienia swoich umiejętności.
Książka ta idealna jest dla starszych dzieci, polecam ją z czystym sercem, przekazuje tylko dobre wartości, a na dodatek jest interesująca. Szczególnie, że pokazuje miejsce, gdzie to właśnie dzieci mogą odkrywać i rozwijać swoje umiejętności, robią to, co kochają i pragną, a dorośli im w tym pomagają. Czy to nie jest marzenie? Jednak myślę, że książka ta dobra jest i dla dorosłego. Nie ma tu lejącej się krwi, pościgów, czy spektakularnej magii i olbrzymiego świata. Jednak jest świat bardzo ciekawy, wyważony, pełen relacji z naturą, przejmujący. I najzwyczajniej w świecie fajny - te sprzeczki bohaterów, ta walka w obronie szczeniaka, te wspólne chwile spędzone na dachu, to odkrywanie swych mocy. Wszystko to zupełnie mnie oczarowało, poczułam się, jakbym wróciła do dzieciństwa
. Magia jest tutaj widoczna w sposób delikatny, połączony z codziennym życiem, siłami natury, nie ma różdżki i hokus-pokus.
"Księga Sandry" mnie urzekła, włączyła w tę ciekawą i sympatyczną opowieść. Język jest w sam raz - nie ubogi, nie bardzo trudny. Autorka zbudowała może nie najbogatszy, ale bardzo przekonujący świat, stworzyła bohaterów z krwi i kości. Każdy dzieciak ma coś w sobie, znamy ich doświadczenia, widzimy rozwój, budowanie relacji. W "Księdze Sandry" widzimy także jak ważny jest wpływ dorosłych na życie dziecka i jego charakter - od utraty lub odrzucenia, aż do znalezienia mądrych opiekunów i nauczycieli i ich akceptacji. Ta powieść ma jakby dwie twarze - jedna to niezbyt skomplikowana, lecz urocza opowieść o czwórce szczególnych młodych ludzi, a druga to opowieść o mądrości, współzależnościach, rozwoju.
Jedyne czego się uczepię to okładka. Bo o ile czcionka i stylistyka okładki oraz wnętrza książki bardzo mi się podoba, to już sama okładka kompletnie mnie nie przekonuje. Cóż ona ma przedstawiać? Sandry z wrzecionem w ręku w pozycji niewiadomej - stoi, leży, pełza na plecach? Na czym ona się znajduje? To ma być dach ich chaty? Jeżeli tak, to według mnie niezbyt trafnie ukazany. Wieża też nie jest dobrana w stylu do zdjęcia w tle, wygląda jak przyklejona.
Autorka trafiła do mnie pierwszą częścią cyklu. Będę więc niecierpliwie wyczekiwała pozostałych trzech części, w których będę mogła obserwować dalsze losy tej interesującej czwórki. Polecam młodszym i starszym fanom stonowanego i ciekawego fantasy!
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com]