W drugiej części trylogii o rodzie Lacey będziemy śledzić losy Jemesa młodszego brata hrabiego Dorset oraz lady Jane, która po zerwaniu zaręczyn z Willem została srogo ukarana przez swojego ojca. Niewiele osób wiedziało o jej dalszych losach. W kręgu obu rodzin uchodziła za kapryśną o raz zarozumiałą kobietę, której trudno jest dogodzić, jednak prawda była zupełnie inna. Z tej jakże upokarzającej sytuacji uratował Jane markiz Jonas. Dobry człowiek darzący kobietę wielkim szacunkiem, niestety ich małżeństwo nie trwało długo gdyż był on wiele lat starszy od swej małżonki i owdowił piękną markizę. Jeszcze na łożu śmierci przestrzegł ją przed swoimi synami materialistami, którzy będą robili wszystko by pozbawić macochę prawa do spadku należącego się wdowie. Jane zostaje wysłana do dworu księżnej Elżbiety I by dołączyć do grona dam dworu. Ma być to dla niej najbezpieczniejsze miejsce. Markiza została wprowadzona w zwyczaje panujące na dworze, warunki jakie tam panowały były dalekie od tych z wyobrażeń większości panien. Lecz dla zagrożonej kobiety poczucie bezpieczeństwa rekompensowało niedogodności.
Myśli Jane zaprzątała jedna osoba, młodszy brat hrabiego Dorset, Jemes. Już podczas narzeczeństwa z Willem jej serce zabiło mocniej do Jamesa. Teraz gdy była owdowiała chciała wyjaśnić sytuację, w której położeniu się znalazła lecz mężczyzna jest pełen pogardy oraz najgorszych uczuć wobec markizy.
Tymczasem Jemesa dręczą obrazy z jednej bitw, gdzie nie mógł uratować wielu bezbronnych ludzi od rzezi, w jego snach wciąż pojawiają się twarze dzieci oraz ich krzyk podczas masakry. Wierny sługa twierdzi, iż przyczyną niepokoju jest zły duch zmarłego, który wszedł w jego pana. Jedynym lekarstwem jest wyprawa przez wody by wypędzić zmorę. Dlatego James po naradzie ze swym starszym bratem oraz szwagrem postanawia towarzyszyć w wyprawie do Ameryki zainicjowaną przez protegowanego księżnej Elżbiety I. Między czasie jego niechęć do Jane słabnie po odbytej rozmowie z markizą. W jego głowie zaczyna się mieszanka uczuć, co gorsza nie potrafi pozbyć się targającymi jego duszę koszmarami.
Obiecuje Jane,że wróci z wyprawy jednak nie zdaje sobie sprawy,że ledwo po odpłynięciu jej losem zainteresuje się ojciec mając w planach wydać za mąż w brew woli. Posunie się do szantażu stawiając córkę w sytuacji bez wyjścia...
Jak wspomniałam w poprzedniej recenzji bardzo się cieszyłam kiedy mogłam od razu sięgnąć po Demony miłości ponieważ autorka sprawiła,że losy bohaterów stały się dla mnie tak ważne, iż nie mogłam pozwolić sobie na zbyt długą przerwę w czytaniu. Demony zaskoczyły mnie ilością emocji, nie mogłam spokojnie śledzić losów moich ulubionych bohaterów, postacie takie jak ojciec Jane oraz jej brat sprawiały,że w środku gotowałam się ze złości. nie wspominając już pazernych pasierbów pozbawionych skrupułów jeżeli chodziło o zdobycie należącego według nich pierścienia małżeńskiego. Tutaj bardzo w moich oczach zyskała przyjaciółka Jane, która nie siedziała biernie w chwili gdy sytuacja z dnia na dzień robiła się co raz bardziej beznadziejna. Szkoda mi było Jane, nie mająca wsparcia ze strony rodziny, a wręcz przeciwnie. Ich chciwość wzbudzała wręcz obrzydzenie, ale nie to było najgorsze lecz sposób w jaki chcieli dojść do celu.
Demony miłości jest świetną lekturą, jedyne zastrzeżenie jakie mam do książki to końcówka, troszeczkę mnie zawiodła gdyż po tylu przeżyciach oczekiwałam czegoś mocniejszego, tutaj odniosłam wrażenie jakby autorka chciała szybko zakończyć książkę. Szkoda bo oceniłabym ją o wiele wyżej, co nie oznacza,że ogólnie jest słaba i nie warto przeczytać. Przeciwnie tym, którzy mają za sobą Alchemię szczerze polecam Demony. Mnie zaś zostaje z niecierpliwością oczekiwać trzeciej części...