„W historii nie chodzi o daty, miejsca i wojny. Chodzi o ludzi.”*

Recenzja książki To, co zostało
„Każde wspomnienie jest jak papierowy kwiat z rękawa magika: najpierw niewidzialny, a po chwili barwny i namacalny, aż dziw, że tak długo pozostał w ukryciu. I podobnie jak tych papierowych kwiatów, tak wspomnień raz wypuszczonych na świat też nie sposób upchnąć z powrotem”**

Każdy człowiek jest inny. Nie chodzi tylko o charakter czy sposób bycia, ale również o wiek, kolor skóry, oczu czy włosów. Wyróżnia się zachowaniem, wyznaniem religijnym, poglądami, sposobem życia. Jedni są bardziej zabawni, a drudzy poważni, ktoś może być otwarty na nowe znajomości, a jeszcze inny człowiek jest nieśmiały i zamknięty w sobie. Takich podziałów może być tysiące, a klasyfikacja osób do poszczególnych grup nie zawsze oznacza coś dobrego. Dziś przykładowo cały czas problemem jest rasizm czy nietolerancja względem homoseksualistów. Kiedyś karano człowieka bo był Żydem, Polakiem, albo w jakiś sposób upośledzony. Załóżmy, że ktoś opowiedział ci historie swojego życia, wyjawił, że podaje się za kogoś innego ponieważ zbrodnie, których dokonał są cięższe niż cokolwiek innego. A po wyznaniu prawdy ma prośbę, która jest niecodzienna i trudna do wykonania, nie tylko pod względem twojego człowieczeństwa, ale i wahania czy wykonasz ją z litości czy też chęci zemsty za cierpienia tych wszystkich istnień…

Sage Singer w wieku dziewiętnastu lat straciła ojca, trzy lata później w wypadku samochodowym zginęła jej matka. Kobieta prowadzi samotny tryb życia, w nocy pracuje piekarni, a w dzień śpi. Izoluje się od ludzi aby nikt nie widział jej blizny na twarzy. Ponieważ Ne radzi sobie z utratą bliskich od trzech lat chodzi na spotkania grupy wsparcia „Pomocna Dłoń”. Poznaje tam Josefa Webera, staruszka, którego wszyscy lubią i cenią za to co robił dla innych. Powoli między nimi rodzi się nić porozumienia, a następnie sympatii. Po jakimś czasie ze strony Webera pada niespotykana prośba, chce żeby Sage pomogła mu odejść, ale jeszcze przed tym wysłuchać jego historii. Okazuje się, że w przyszłości był SS-Totenkopfverbände, odbierał życie setkom tysięcy Żydów. Początkowo Sage jest zszokowana tym wyznaniem, ale z każdą chwilą, z kolejnymi słowami docierała do niej ta okrutna prawda. Co ona, jako Żydówka, wnuczka, której babcia jako jedyna z rodziny przeżyła Holocaust, ma zrobić? Pomoże zbrodniarzowi? Jeśli tak to w jaki sposób? Czy można wybaczyć masowe morderstwa?

Jak sama autorka ujawnia w jednym z wywiadów, tworzenie omawianej w dniu dzisiejszym powieści zaczęło się od innego utworu, tj. „Słonecznika” Szymona Wiesenthala. Mówi ona o tym jak autor jako więzień obozu koncentracyjnego miał wysłuchać umierającego nazisty i jako Żyd dać mu przebaczenie. „Ta moralna zagadka, w której znalazł się Wiesenthal stała się punktem wielu analiz filozoficznych i moralnych dotyczących dynamiki zachodzącej pomiędzy ofiarami ludobójstwa a ich sprawcami. I właśnie to sprawiło, że zaczęłam myśleć o tym, co stałoby się, gdyby taka sama prośba została złożona dziesiątki lat później wnuczce żydowskiego więźnia.”*** (http://wkrainieczytania.blogspot.com/2013/12/literat-grudnia... Wspomina też w nim, że rozmowy, które przeprowadziła z żyjącymi jeszcze ofiarami Holocaustu zostaną z nią na zawsze. Niektóre umieściła w tej książce i jestem w stanie uwierzyć autorce, że tego nie da się zapomnieć, bo skoro mi zapadły w pamięć na zawsze niektóre fragmenty, to z całą pewnością ona nie zapomni tych rozmów, nie da się.

Jest to już ósma książka Jodi Picoult, którą przeczytałam i za każdym razem jestem rozbita po zakończeniu każdej kolejnej. Niby jestem świadoma tego, że autorka starannie przygotowuje się do pracy, zbiera materiały, rozmawia z ludźmi, ale i tak jestem pełna podziwu dla tego co i w jaki sposób robi. No i nie można zapomnieć o umiejętności rozbierania wszystkiego na czynniki pierwsze, nie oceniania, dawania odbiorcy możliwości dogłębnego poznania dwóch punktów widzenia. A co za tym idzie zagubienie, bo czasami już samemu się nie wie co robiłoby się na miejscu jednej czy drugiej osoby. Picoult jest w tym mistrzynią i chyba zostanie tak jeszcze przez bardzo długi czas. „To, co zostało” jest fikcją literacką, ale są w nią wplecione prawdziwe wydarzenia mające miejsce w czasie II wojny światowej, wspomnienia ludzi, którzy przeżyli te straszne czasy – to oraz znajomość historii powoduje, że początkowe emocje co do postaci Jozefa są jedno znaczne, ale z czasem autorka ukazuje inny punkt widzenia i już nic nie jest takie pewne. Tak samo jest z pobudkami jakie kierują Sage przy podejmowaniu decyzji.

Amerykańska powieściopisarka mąci, ale nie ujmuje to niczego książce. To tylko w nas (a przynajmniej we mnie) robi się bałagan z emocji, odczuć, które trudno uporządkować. Bo jeśli chodzi o to jak Picoult pisze, to naprawdę trudno jest przyczepić się do czegokolwiek. Każda jej książka posiada fabułę, która wciąga od samego początku, jest dopracowana w każdym calu, wydarzenia są uporządkowane i logiczne, akcja toczy się wolno, ale w przypadku jej książek to nie ona jest najważniejsza, a przekaz, który jest zawarty w powieści. Nigdy nic nie jest ujawnione za wcześnie, nie raz do samego końca nie wiadomo jaki będzie finał, a i w tedy nie zawsze jest pewność, że będzie on jednoznaczny. Jodi Picoult sprawia, że cała moja uwaga skupia się na czytanej akurat powieści, analizowaniu zachowań, zastanawianiu się co ja bym zrobiła w danej sytuacji, porządkowaniu swoich wrażeń i przemyśleń.

Nie mogę nie wspomnieć o kreacjach bohaterów. Są one różnorodne i bardzo wyraziste, poprzez swoje zachowania stają się bardziej ludzcy, a co za tym idzie łatwiej jest je zrozumieć. Sage oprócz spraw związanych z Jozefem boryka się też ze swoimi problemami. To kobieta skryta w sobie, samotna, wstydząca się swojego wyglądu. Jest pewna, że nie czeka jej w życiu już nic dobrego i żyje ciesząc się tym co ma. Z drugiej strony ma w sobie chęć do zmian, tylko potrzebuje jakiegoś bodźca, który by je zapoczątkował. Co do samej postaci Webera to na jego przykładzie Picoult pokazuje jak bardzo pozory mogą wpłynąć na nasz punkt widzenia oraz jak szybko można zmienić zdanie o człowieku gdy poznaje się go z innej strony. Staruszek na początku wydaje się być postacią drugoplanową, a nagle okazuje się być tym, który poruszy kamyk.

Minęło mnóstwo czasu od kiedy skończyłam „To, co zostało”, ale nawet teraz nie mam problemów z przypomnieniem sobie tego co czułam czy też myślałam zarówno w trakcie czytania, jak i po zakończeniu. Jestem świadoma tego, że książka może posiadać jakieś wady, niedociągnięcia, ale do mnie bardziej przemawia to jak ją odebrałam. A ona mnie pochłonęła, sprawiła, że myślałam tylko o niej i nawet teraz, po takim czasie wracam do niej myślami. Wczułam się w treść i przeżywałam całą sobą. Nie potrafię spokojnie czytać/słuchać/oglądać o Holocauście i tak było i tym razem, to część naszej historii, jakże bolesnej i okrutnej. Po raz kolejny Picoult stanęła na wysokości zadania i oddała w ręce swoich czytelników powieść niezwykłą, pełną emocji oraz skłaniającą do rozważań na niektóre tematy.

„To, co zostało” jest publikacją, którą według mnie trzeba przeczytać. To książka, która wywołuje nie małą burzę w głowie oraz sercu, która sprawi, że po zapoznaniu się z nią możesz spojrzeć na niektóre sprawy inaczej. Publikacja dokładnie w stylu Picoult, dlatego zapewniam, że fani jej prozy się nie zawiodą. Jedna z lepszych, które wyszły spod jej pióra.

*str. 315
**str. 39
*** fragment wypowiedzi z wywiadu

http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/02/w-historii-ni...
0 0
Dodał:
Dodano: 24 II 2014 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 223
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

To, co zostało



Ludzie doznają różnych strat, wielkich i małych. Można stracić kolejkę, cnotę, pracę. Głowę, serce albo rozum. Można stracić dom na rzecz banku, patrzeć, jak dziecko wyjeżdża na stałe na drugi kontynent, a mąż popada w demencję. Strata to nie tylko śmierć, a żal ma wiele postaci. Osamotniona Sage Singer, zrozpaczona po śmierci matki, zaprzyjaźnia się ze starszym panem, ulubieńcem lokalnej społecz...

Ocena czytelników: 5.56 (głosów: 8)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5