Pamiętacie "Opowieść o próżnej księżniczce", którą kiedyś Wam polecałam? Wtedy to było moje pierwsze spotkanie z publikacją wydawnictwa Świat Baśni i nie ukrywam, że bardzo udane. Tamta historia bardzo mi się podobała, a książeczka, którą miałam okazję poznać do dziś stoi na półeczce mojej córeczki i bynajmniej nie zbiera kurzu lecz co jakiś czas zostaje odświeżana i wspominana. Ala polubiła tę historię i lubi do niej wracać, więc tym bardziej ucieszyłam się widząc kolejną publikacje w ofercie tego wydawnictwa
Tym razem bohaterem opowiadania nie jest księżniczka lecz czarnoksiężnik. Nawiasem mówiąc baaardzo leniwy. Do tego stopnia, że nie che mu się nawet rzucać czarów! Jego zamek podupadał, a przecież wystarczyłoby kilka zaklęć i miałby najpiękniej utrzymaną budowlę w okolicy, a może nawet i na świecie! Jego kot uciekł, bo czarnoksiężnik był zbyt leniwy by o niego zadbać i nawet go nie karmił. Wszędzie było brudno i brzydko, bo sprzątanie nawet za pomocą czarów było dla niego zbyt wielkim zasiłkiem. Zresztą co tu dużo mówić. Z tego lenistwa czarnoksiężnik zagubił gdzieś swoją księgę czarów, więc rzucał tylko te zaklęcia, które pamiętał. I tylko wtedy, gdy nie miał innego wyjścia.
W królestwie, w którym mieszkał nasz bohater - władca postanowił dokonać spisu prawdziwych czarodziejów. Taka lista to dla króla ogromna pomoc w przypadku wojen czy innych nieszczęść. Bez kłopotu bowiem odnajdzie osoby, które będą w stanie mu pomóc. Jednak jak dowieść, że jest się prawdziwym czarodziejem i nie zostać srogo ukaranym? Po pierwsze zamek prawdziwego czarnoksiężnika musi być stary, ale bardzo dobrze utrzymany. Po drugie musi mieć czarnego kota. A po trzecie i czwarte - powinien mieć w posiadaniu latającą miotłę i czarny spiczasty kapelusz. Oj, nie wyglądało to najlepiej, prawda?? Jak myślicie? Co zrobi nasz leniuszek? Poradzi sobie z zaistniałą sytuacją??
Po raz kolejny wydawnictwo Świat Baśni nie zawiodło mnie. Opowiadanie zawarte w tej niepozornej książeczce szalenie nam się spodobało i sprawiło, że już nie raz czytałyśmy je wraz z moją córeczką. Dlaczego? Przede wszystkim historia ta jest naprawdę ciekawa. Za pierwszym razem moja Ala słuchała jej z otwartą buźką. Poza tym, wydarzenia opisane w tej książeczce dają maluchowi sporo do myślenia. I to co mnie najbardziej urzekło - to bardzo wyrazista i mądra puenta, dzięki której nasz brzdąc nie tylko miło spędza czas przy tej lekturze, ale również uczy się czegoś wartościowego.
Nie mogę również nie wspomnieć o szacie graficznej, która podobnie jak poprzednio po prostu nas zachwyciła! Ilustracje wykonane przez Agnieszkę Filipowską są po prostu magiczne. Oglądałam je nie mogąc uwierzyć, że ktoś potrafi tak pięknie malować! Zazdroszczę wielkiego talentu i żałuję, że zdjęcia, które Wam tu prezentuje nawet w połowie nie oddają tego jakie one są śliczne. Mogłabym je oglądać godzinami, wpatrywać się w każdy szczegół i wciąż byłoby mi mało. Cudne!
Ta niewielka lektura wydana w formie zeszytowej w miękkiej okładce kryje w sobie coś niesamowitego. Zaraz po otwarciu tej książeczki czytelnik wie, że trafił mu się nie lada kąsek. Przepiękne ilustracje i bardzo mądra i wciągająca treść sprawia, że nie można się od niej oderwać. Właśnie takie bajeczki chciałabym zawsze czytać moim dzieciaczkom na dobranoc. Uwielbiam twórczość Anny Paszkiewicz i Agnieszki Filipowskiej i powiem krótko - chcę więcej! Najlepiej w jeszcze lepszym wydaniu - twardej oprawie i dużym formacie. Tak by każdy wzrokowiec nie mógł jej nie zauważyć. Bo uważam, że naprawdę warto te opowiadania przeczytać. Sprawdźcie sami. Nie pożałujecie.