Główne bohaterki książki to kobiety po czterdziestce, które jakoś zagubiły się w życiu i w małżeństwie. Wszystkie w pewnym momencie odkrywają Naszą Klasę, gdzie znajdują swoje dawne miłości i ponownie nawiązują z nimi kontakt. Z czasem zaczynają sobie uświadamiać co im nie odpowiada w dotychczasowych związkach i kiedy nie widać na horyzoncie żadnych zmian każda z nich, prędzej czy później pozwoli, żeby zwykłe wspominanie dawnych lat przerodziło się w coś więcej. Będziemy obserwować, jak bohaterki dostrzegają wady swojej obecnej sytuacji i próbują ją naprawić, jak prowadzą wewnętrzną walkę, bo przecież odejście od męża do innego nie jest takie proste, aż w końcu jak każda z nich spróbuje jeszcze zawalczyć o swoje szczęście.
Generalnie historia opisana w książce mi się podobała, autorka sprytnie wykorzystała fenomen tego portalu społecznościowego żeby skłonić czytelniczki do refleksji nad własnym życiem/małżeństwem i pokazać, że nigdy nie jest za późno na walkę o szczęście. Świetnie pokazała też jak trudną sztuką jest przełamanie rutyny w związku i ile kompromisów wymaga wspólne życie.
Podobało mi się to, że mamy też okazję spojrzeć na sytuację okiem mężczyzn i poznać ich punkt widzenia, dzięki czemu nie mamy [jak w wielu książkach] po przeczytaniu odczuć typu „facet = zło wcielone; kobieta = prawie że święta”. Co prawda żadne z nich nie dostrzega swoich win, ale za to wytyka wszystkie partnerowi, więc tak czy siak poznajemy sytuację z obu stron;)
Za to zupełnie nie podszedł mi styl autorki. No po prostu się męczyłam. Nie wiem dlaczego, z ciekawości przejrzałam parę opinii na temat książki tu i tam i wszyscy byli raczej zadowoleni. Więc może to ja jak zwykle marudzę
Ciężko mi było przebrnąć przez początek, każdy rozdział jest o innej kobiecie, a ma tylko kilka stron i w tym momencie ciężko się połapać kto jest kim.
Sprawa druga – zdrobnienia. Ja nawet mówiąc do mojej dwuletniej siostrzenicy nie używam tylu zdrobnień co autorka na jednej stronie. Zazwyczaj zdrobnienia mi nie przeszkadzają, ale tutaj to już naprawdę było do przesady. Ręce mi opadły zupełnie jak zamiast stwierdzenia „jak w horrorze” zobaczyłam „jak w horrorku”.
Książkę mogę polecić każdej kobiecie, która czuje, że w jej życiu nie wszystko jest tak jak być powinno. Mimo, że mi te dwie wymienione wady całkowicie zepsuły przyjemność czytania myślę, że czas poświęcony książce nie był całkiem stracony
Zakończenie jest otwarte i jak sama autorka pisze na końcu: „No właśnie, co dalej? Proszę dopowiedzcie sobie dalsze historie według własnych odczuć albo poczekajcie. Może za rok, za dwa dopiszę dalszy ciąg.” Czyli jest szansa na tom drugi. Czy jeśli wyjdzie to przeczytam? Nie mam pojęcia, może bym się jednak skusiła.
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/