"Wizje" już za mną, wywołały u mnie wiele sprzecznych uczuć, lecz w końcu uznałam je za lekturę średnią. Teraz nadeszła pora na kolejną część pt. "Przypływ". Drugi tom trylogii "Sary Midnight" powinien być lepszy. Autorka miała możliwość poprawienia swoich błędów. Tom ten powinien prezentować wyższy poziom. Takie jest moje zdanie. Czy Daniela Sacerdoti podołała zadaniu? Miałam szczerą nadzieję, że tak i zaczynając lekturę byłam dobrej myśli.
"Przypływ" to kontynuacja historii, która miała miejsce w "Wizjach". Sara po pokonaniu swojego pierwszego wroga i odrzuceniu Seana zmienia się nie do poznania, staje się coraz słabsza.Czy ma to związek z jej więzią z Nicholasem? Zbliża się święto dziękczynienia, główna bohaterka postanawia odwiedzić dom rodzinny na Islay, gdzie ma nadzieję znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania. Wraz ze sprzymierzeńcami poszukuje prawdy. Jak zareaguje, gdy już się dowie? W końcu Midnightowie mają wiele trupów w swojej szafie. Tylko, czy dosłownie? Dodatkowo przychodzi kolejny sen do wszystkich Śniących w wilii. Niesie ze sobą zapowiedź śmierci. Czy bohaterowie zdążą się uratować?
Zacznijmy od oceny fabuły: według mnie poziom w tym przypadku spadł. Akcja się ciągnie, jest nieciekawa. Mimo obłoku tajemnicy i chęci rozwiązania ich z Sarą książka była nudna i nie wciągnęła mnie. Gdy pisałam o "Wizjach" wspominałam, że długo potrwało zanim zdążyłam wdrążyć się w świat Danieli Sacerdoti - w "Przypływie" nie było tego w ogóle. Nie potrafiłam wyciągnąć przyjemności z czytania. Wszystko wydawało się sztuczne i przesadzone przez postać Nicholasa, która wprowadza bardzo dziwną atmosferę do całej powieści. Jednak lektura nie jest całkowicie nudna, oczywiście, że nie. Spotykamy się z wieloma walkami i ciekawymi zdarzeniami. Niestety niektóre z nich da się z łatwością przewidzieć. Właśnie tak zepsułam sobie zakończenie - przeczuciem.
Powoli Sara Midnight stała się uporczywą postacią. Raz mnie męczyła, a na następnej stronie ukazywała swoje najlepsze strony. Dodatkowo trójkąt romantyczny, który był oczywisty w pierwszym tomie kończy się tak szybko jak się zaczął. Bohaterka dokonuje wyboru. Byłam tym mile zaskoczona. W końcu taki wątek znajduje swoje zakończenie później, niż wcześniej.
Język, którym posługuje się autorka jest prosty, mało zawiły, przy tym traci swój urok. To lekka lektura młodzieżowa, przy której można odpocząć. Jednak nie wybrałabym "Przypływu" na powieść relaksacyjną. Tom drugi jest słabą kontynuacją, a na pewno gorszą od "Wizji". Polecam jedynie fanom wcześniej wymienionego tytułu i gatunku paranormal romance.
[recenzje-bezimiennej.blogspot.com]