Historia jak z bajki

Recenzja książki Był sobie książę
„Czasami wydawało się jej, że ugrzęzła w jakiejś naprawdę kiepskiej opowieści, nieświadoma tego, że istnieją również inne księgi i inne opowieści. A wtedy ktoś - Bóg - podarował jej nową księgę. Z jasnymi nie zapisanymi stronami, czekającymi na stworzenie nowej historii.”*

Byłaś pewna swojej przyszłości, którą sobie obmyśliłaś. Miałaś chłopaka od którego po tylu latach oczekiwałaś pierścionka zaręczynowego, a potem byłby ślub, dom, dzieci, rodzina. Byłoby idealnie. Nie podejrzewałaś nawet, że mogłoby być inaczej, nie w twoim tak poukładanym życiu. Dlatego też gdy wszystko idzie nie tak jak zaplanowałaś wszystko wali się jak domek z kart, a ty musisz zacząć żyć od nowa.

„(…) znalazłem właściwy pierścionek, ale nie właściwą dziewczynę"** - takie słowa usłyszała dwudziestodziewięcioletnia Susanna od swojego chłopaka Adama. Nie to spodziewała się usłyszeć, liczyła, że po dwunastu latach bycia razem będzie mogła w końcu powiedzieć „tak”. Kobieta jest zrozpaczona i musi poukładać swoje życie od nowa, o straciła nie tylko jego ale i pracę oraz mieszkanie. Niespodziewanie na jej drodze staje Nate, który pomaga jej wymienić koło w samochodzie. Mężczyzna jest bardzo przystojny, miły oraz pomocny. Rodzi się między nimi nić porozumienia, a po jakimś czasie może i coś więcej. Suz nie wie jednak kim tak naprawdę jest ten mężczyzna i nie jest świadoma, że nic oprócz przyjaźni nie wchodzi w grę. Tylko co zrobić gdy dwa serca wbrew rozumowi zabiją mocniej?

Tak, przyznaję się, uwielbiam książki romantyczne, miewam okresy, w których mogłabym czytać tylko ten gatunek literatury i jest mi z tym faktem naprawdę dobrze. Ostatnio mam nieustanną ochotę właśnie na takie powieści i pewnego dnia padło na „Był sobie Książę”. O książce dowiedziałam się z jednego bloga, a gdy przeczytałam jej blurb wiedziałam, że to może być coś co mi się spodoba. Jak się okazało, miałam całkowitą rację.

Rachel Hauck nie stworzyła niczego nowego, ale mimo tego sprawiła, że powieść pochłania się w mgnieniu oka. Historia to standard, jak w wielu książkach tego gatunku. Ona jest zwykłą kobietą z małej miejscowości gdzie każdy każdego zna, a on jest kimś wyjątkowym dla wielu ludzi, jest księciem, na którym spoczywają trudne obowiązki. Oczywiście tych dwoje się spotyka, spędza ze sobą dużo czasu, zaprzyjaźnia… każdy wie co będzie dalej. A jednak. Kto z nas nie marzył o swoim księciu (bez białego rumaka też może być)? Właśnie, podejrzewam, że każdy. Amerykańska powieściopisarka stworzyła bajkową historię, która pomimo braku oryginalności w jakiś sposób przyciąga do siebie. Fabuła jest przemyślana i dopracowana, akcja toczy się szybko i sprawnie, a o nudzie nie ma w tym przypadku mowy. Hauck ma lekki styl pisania, do tego w całość utworu umiejętnie wplata dużą dawkę humoru dzięki czemu powieść dużo zyskuje.

Suz jest kobietą, która w dzieciństwie musiała słuchać ciągłych kłótni rodziców, a potem przerwać ich rozstanie. I chociaż wrócili do siebie to przez pryzmat tego kobieta ukształtowała siebie oraz swoje spojrzenie na świat. Uważała, że zaplanowanie życia, kolejnych jego etapów sprawi, że będzie szczęśliwa. Planowanie każdego kroku dawało jej gwarancję, że Niesporka ją żadna niemiła niespodzianka. Autorka pokazuje jak bardzo wydarzenia z przeszłości wpływają na dalsze życie i jak trudno pozbyć się obaw z tym związanych. Poprzez postać Nathaniela można zaobserwować fakt, że nawet rody, na których ciąży odpowiedzialność to ludzie pragnący miłości, rodziny i spokoju, przyjaźni. Są jak zwykli ludzie, których ograniczają prawa ustalone przez kogoś innego. Polubiłam tą dwójkę choć tak naprawdę to Suz bardziej przypadła mi do gustu.

Wiedziałam, że autorka stawia duży nacisk na religię w tej powieści i trochę bałam się, że będzie mi to przeszkadzać, że będzie to sztuczne i takie na siłę wplecione w fabułę. Z dużym zadowoleniem zauważyłam, że w ogóle mi to nie przeszkadza, wątki te były bardzo naturalne, a to że Bóg był tak bardzo istotny w ich życiu było ich indywidualną sprawą. Niektórym takie obnoszenie się z wiarą w Boga może wydawać się nie na miejscu, a dla niektórych to nic niestosownego, co człowiek to inne zdanie. Książka wciągnęła mnie od początku, bez problemu wczułam się w życie małej miejscowości, poczułam sympatię lub zgoła odmienne uczucia do bohaterów i co ważniejsze, pomimo przewidywalności, wraz z nimi przeżywałam wszystkie wzloty i upadki. Podenerwowałam się, pośmiałam, powzdychałam i muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona z tego, że było mi dane poznać twórczość tej autorki. „Był sobie Książę” przypadło mi do gustu i sprawiło, że przez parę godzin mogłam pożyć innym życiem i się zrelaksować.

Książka ta to komedia romantyczna jakich wiele na rynku wydawniczym. Idealna gdy czuję się potrzebę przeczytania czegoś lżejszego, troszkę bajkowego. Należy jednak pamiętać, że jest w niej dużo Religi i nie każdemu może to przypaść do gustu. To opowieść o miłości, marzeniach i walce o to co dla nas najważniejsze. Niby zwyczajna, a jednocześnie mająca w sobie coś takiego co sprawia, że czyta się ją z ogromną przyjemnością.

*str. 124
**str. 18

http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/02/historia-jak-...
0 0
Dodał:
Dodano: 12 II 2014 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 286
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Był sobie książę



„Był sobie książę…” to współczesna bajka – tym, że wszystko zdarzyć się może… Dwa oddalone od siebie światy. On jest prawdziwym brytyjskim księciem. Ona zwykłą dziewczyną. Ale wszystko ulega zmianie, kiedy Susanna otrzymuje zaproszenie na koronację Nathaniela. Susanna Tritt nigdy nie marzyła o wielkim romansie czy byciu traktowaną jak księżniczka – chciała tylko poślubić mężczyznę, w którym była...

Ocena czytelników: 4.55 (głosów: 10)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0