„Minione życia” trafiły do mnie przypadkowo i bardzo się z tego cieszę, bo książka okazała się naprawdę niezła. Sama pewnie bym po nią, niestety, nie sięgnęła – ma okropną okładkę. A książka ma taki potencjał, że nawet ja wymyśliłabym kilka wersji okładki przyciągającej wzrok. Nie zrażajcie się jej wyglądem, bo zawartość jest niezwykle ciekawa.
„Minione życia” to thriller z wątkiem paranormalnym, pradawną tajemnicą, mafijnymi porachunkami i miłością w tle. Zapowiada się nieźle, prawda? Opowieść jest o tyle intrygująca, że składa się z dwóch powiązanych ze sobą wątków. Rzecz dzieje się w Polsce, część w drugiej połowie XX wieku, a druga część, kilka dobrych stuleci wstecz.
Jest późny wieczór, Piotr Wolski odpoczywa po długim dniu. Po głowie szamoczą mu się myśli, wraca sprawa Stolicznej, która nie daje mu spokoju. Nagle słyszy pukanie do drzwi, otwiera i widzi nieznajomą, młodą kobietę. Nadia Prokotov przyszła porozmawiać właśnie o Stolicznej i o jego synu Marcinie, który zaginął. Ten wieczór wiele zmienia w życiu obojga. Piotr kontaktuje się ze swoim przyjacielem, Witoldem, odgrzebuje stare wspomnienia i doświadczenia związane z wyprawą do Stolicznej. Niestety , to spotkanie nic dobrego nie przynosi. Witold ginie, a Piotr z Nadią muszą uciekać przed mackami mafii. Wyruszają do Stolicznej, miejsca –widma, które straszy pustką i niesamowitym, przygnębiającym klimatem. Piotr szuka zaginionych artefaktów, lektura odnalezionej księgi zmienia jego punkt widzenia i ukazuje nowe oblicze tego przerażającego miejsca. Przyszłość rysuje się w czarnych barwach….
„Minione życia” serwują czytelnikowi moc emocji podczas ich lektury. Pradawna tajemnica, gangsterskie, krwawe pościgi, czy też wyprawa niesamowitymi korytarzami wgłęb ziemi, która skojarzyła mi się z przygodami Indiany Jonesa, to tylko niektóre z atrakcji zaserwowanych przez Wojciecha Barana. Bardzo ciekawie wygląda połączenie wątku realnego z retrospektywną podróżą w czasie, wstecz o kilka wieków, za sprawą tajemniczej księgi.
Powieść jest rozbudowana, ciekawie skonstruowana i sensownie powiązana w całość. Autor stopniowo buduje nastrój niepokoju i grozy, który udziela się czytelnikowi. Atmosfera iście jak z horroru. Wątki paranormalne dodatkowo ubarwiają całość nadając jej niesamowity klimat. Całość czyta się przyjemnie, jednak znalazłam pewne minusy, które mnie osobiście lekko przeszkadzały. Po pierwsze, odmiana imon w dialogach –„Piotrku, Marku, Tomku… powiedz, podaj, itd” – kto tak mówi??? Zwykle ludzie używają formy pierwszej osoby – "Tomek, Piotrek, Marek…", szczególnie ludzie prości jak złodziej, do którego nocą zajechali Piotr i Nadia, czy gangsterzy. Pan Baran na pewno miał dobre intencje i chciał, żeby było poprawnie po polsku, ale dziwnie brzmi, dialogi wydają się odrobinę sztuczne. Tak samo jak współczesna mowa i współczesne sformułowania w części retrospektywnej – chwilami zupełnie nie na miejscu.
Jednak muszę podkreślić, że powieść przypadła mi do gustu i od drugiej połowy dosłownie nie mogłam się oderwać i skończyłam lekturę o 2 w nocy…
Ciekawa, intrygująca i na pewno oryginalna pozycja na mojej przebogatej półce literackiej. Polecam serdecznie – ... i nie zrażajcie się okładką
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2014/02/minione-...