Pierwszy tom debiutanckiego cyklu Kelly Creagh „Nevermore – Kruk” pozostawił mnie z niedosytem i rozbudzoną ciekawością. Dlatego kiedy w moje ręce wpadła kontynuacja powieści „Nevermore - Cienie” nie zwlekałam z „zagłębieniem” się w lekturze. Miałam nadzieję na uzyskanie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, ale nie przypuszczałam, że kolejne spotkanie z cheerleaderką Izzy, będzie tak niepowtarzalnym doświadczeniem.
Varen został uwięziony w koszmarnej rzeczywistości, poza zasięgiem żywych i umarłych, gdzie chore sny Edgara Poego stają się jawą. Isobel ma świadomość, że tylko ona jest w stanie odnaleźć chłopaka, a jedynym punktem zaczepienia jaki ma to Reynolds. Szansą na spotkanie wydaje się wycieczka na cmentarz w Baltimore w dzień urodzin Poego. Nie jest jednak łatwo wyrwać się z domu, kiedy po ostatnich wydarzeniach straciło się zaufanie rodziców, a nocne „przygody” dziewczyny wzbudzają ich czujność i wątpliwości. Czy Izzy uda się znaleźć drogę do ukochanego oraz pokonać wszystkie przeciwności, jakie szykuje jej los?
Isobel musi stawić czoło niełatwemu wyzwaniu, ale dzięki determinacji znajduje w sobie siłę do pokonywania przeszkód. Uczucie do Varena popycha ją do dokonywania trudnych wyborów, a czasem do mało chwalebnych zachowań. Musi nauczyć się poruszania w rzeczywistości z pogranicza jawy i snu oraz odróżniać prawdę od złudzeń. Ta nastolatka przechodzi długą drogę od beztroskiej cheerleaderki do dojrzałej dziewczyny nie bojącej się walczyć o to, co dla niej najważniejsze. Uświadomienie jakie przyszło podczas halloweenowego balu bardzo wpłynęło na jej życie, ale trudno jest znaleźć wsparcie, kiedy nawet przyjaciółka, będąca świadkiem większości wydarzeń niewiele z tego zrozumiała.
Autorka zadbała o urozmaicenie życia bohaterki niejednokrotnie rzucając jej kłody pod nogi. Izzy oprócz planowania podróży, boryka się nie tylko z brakiem zaufania i nadmierną kontrolą rodziców, ale też z odwiedzinami nieproszonych gości, których wizyty niewiele mają wspólnego z przypadkiem. Sprytnie podrzucała wiadomości mobilizujące czytelnika do snucia teorii, które za chwilę jednym ruchem burzyła niczym domek z kart. Czasem byłam zaskoczona biegiem wydarzeń, ale też zachowaniem i postawą bohaterów.
Podczas lektury trudno nie odczuć mrocznego klimatu książki i aury tajemniczości wiszącej w powietrzu. Momentami jest naprawdę strasznie. Choć tempo akcji podobnie jak w poprzedniej części przyspiesza dopiero pod sam koniec książki, to w trakcie lektury nie brakuje zaskoczeń czy nieoczekiwanych zwrotów akcji. Kelly Creah umie dozować napięcie, ale to, co zrobiła na zakończenie wprawiło mnie w osłupienie - choć miałam kilka teorii, co do przebiegu wydarzeń, żadna się nie sprawdziła. Pojawienie się Lilith niewątpliwie dodało powieści pikanterii, ale też nie można zapomnieć o znaczącej roli Edgara Poe. Dodatkowo lekki styl autorki i plastyczne opisy pobudzają wyobraźnię i pozwalają czytelnikowi „płynąć” na falach książki.
Przygoda z „Nevermore - Cienie” była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Autorka bardzo szybko wciągnęła mnie do swojego świata, zaintrygowała dostarczając różnorodnych wrażeń i emocji, a na koniec znów pozostawiła z niedosytem i rozbudzoną ciekawością. Choć teraz wiem więcej o wykreowanej rzeczywistości i o samych bohaterach, to nadal czuję niedosyt i mam wiele pytań. Książka przeznaczona jest dla młodzieży i myślę, że w tej grupie znajdzie najwięcej fanów, choć i dla „starszej młodzieży” czas spędzony z tą lekturą nie będzie stracony. Polecam całą serię.
http://nieczytam.blogspot.com/2014/01/kiedy-sny-staja-sie-ja...