Demony miłości

Recenzja książki Demony miłości
Wydawnictwo Egmont zaraz obok serii Poza Czasem rozbudowuje swoją ofertę w kierunku książek historycznych. Najpierw pojawił się Odmieniec Philippy Gregory, następnie Alchemia miłości, której tytuł absolutnie nie wskazywał na zawartość książki a niejednokrotnie nawet od niej odstraszał. Tym razem przyszedł czas na kontynuację tej drugiej książki, czyli na Demony miłości.

O ile pierwszy tom skupiony był wokół osób Lady Jane oraz Hrabiego Dorset, o tyle drugi kręci się wokół Lady Jane Rievaulx, którą bardzo dobrze znamy już z poprzedniego tomu. Nadal co prawda napotkamy Hrabiego i jego wybrankę serca, ale to Lady Jane odgrywa pierwsze skrzypce w tej historii. Dziewczyna wyszła za mąż, ale jej wybranek umiera, pozostawiając ją na pastwę pasierbów, którzy są od niej znacznie starsi i zrobią wszystko, by pozbyć jej wdowich praw. Lady Jane trafia więc na dwór królowej Elżbiety I i z niecierpliwością oczekuje przybycia powracającego z wojny Jamesa Laceya, w którym nadal jest zakochana. Nie wie jednak jak jej luby zareaguje na spotkanie z nią, po tym, co zrobiła jego bratu.

Demony miłości to lektura, która nadal ukazuje nam życie za czasów Anglii Tudorów, która pokazuje jak wyglądało życie na dworze jednej z przybocznych królowej. Jest to książka, która nie została napisana od niechcenia, ale ukazuje ten mało znany nam świat z różnych stron. Możemy zobaczyć jak żyją dziedzice, ulubieńcy królowej, pospólstwo czy wygnańcy. Eve Edwards nie skupia się jedynie na wysoko postawionych bohaterach, ale także na tych, którzy dla nich pracują. Dzięki temu historia wydaje się pełniejsza i jeszcze dokładniej obrazująca tamten świat.

Dużym minusem Demonów miłości jest zbyt dużo romansu. O ile Alchemia miłości to była świetna powieść historyczna z fragmentami miłosnymi, o tyle Demony miłości były romansem z domieszką powieści historycznej. Zanim nie sięgnęłam po tę serię Egmontu, nie sądziłam, że tego typu książki mogą przypaść mi do gustu. Okazało się, że są wprost stworzone dla mnie i naprawdę liczyłam na więcej smaczków historycznych, na szersze ukazanie epoki, w której nie przyszło mi żyć. Dostałam jednak rozterki miłosne, rozważania na temat miłości i walkę o miłość. Oczywiście pięknie jest to wszystko napisane i ma smak, ale autorka troszeczkę rozminęła się z celem.

Demony miłości, chociaż nie do końca spełniły moje oczekiwania, muszę uznać za udaną kontynuację. Szkoda, że autorka postanowiła pójść w stronę romansu, ponieważ wątki historyczne opisuje naprawdę bardzo ciekawie a jej opisy są niezwykle barwne, co sprawia, że jej książki wyróżniają się na tle innych. Chciałabym, żeby kolejny tom, który swoją premierę ma już w lutym podążył tropem Alchemii miłości, ale po przeczytaniu jego opisu wątpię, by tak miało się stać. Szkoda. Mimo wszystko polecam jednak tę serię, bo nie jest ona zła. Po prostu nie do końca spełnia moje oczekiwania. Jeżeli jednak nie przeszkadzają Wam wątki miłosne i interesuje Was to, w jakim kierunku rozwinie się znajomość Lady Jane i Jamesa, myślę, że książka bardzo Wam się spodoba, szczególnie że Eve Edwards ma szczególną zdolność do kreacji bohaterów, w których można się bardzo szybko zakochać. Dla nich samych bardzo chętnie sięgnę po Grę o miłość i sprawdzę co jeszcze autorka wymyśliła.
0 0
Dodał:
Dodano: 25 I 2014 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 176
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Paulina
Wiek: 31 lat
Z nami od: 06 VI 2012

Recenzowana książka

Demony miłości



Drugi tom „Kronik rodu Lacey” przenosi czytelników w barwne i fascynujące czasy Anglii Tudorów. Lady Jane Rievaulx, dwórka królowej Elżbiety I, oczekuje przybycia na dwór Jamesa Laceya. Uczucie tych dwojga przez lata było poddawane wielu próbom. Niegdyś James, uciekając przed demonami własnej duszy, wybrał się w niebezpieczną podróż do Ameryki. Lady Jane zaś została skazana na małżeństwo z niech...

Ocena czytelników: 4.4 (głosów: 5)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0