Akcja dzieje się w zamku Augas-Frescas, niedaleko Sewilli. Trwają ostatnie przygotowania do ślubu Zuzanny i Figara – oboje służą w zamku Hrabiego Almavivy. Ceremonia ma odbyć się wieczorem. W prezencie od swego Pana otrzymali najlepszy pokój w całym zamku. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ów Hrabia – zamkowy „Don Juan” - rości sobie prawo do pierwszej nocy spędzonej z panną młodą, zgodnie z przywilejem feudała. Narzeczeni obmyślają intrygę, dzięki której miłość ma zwyciężyć z niecnotą. Pomaga im niegdyś kochana, dziś zaniedbana przez męża Hrabina.
„Wesele Figara” to kontynuacja wydarzeń zawartych w „Cyruliku Sewilskim” tego samego autora. Nazywane jest nawet jego „szóstym aktem”. O ile „Cyrulik...” jest lekki i frywolny, o tyle „Wesele...” staje się komedią drapieżną, polityczną, silnie pokazującą stosunek tzw. „trzeciego stanu” do bezkarności szlachty.
Szczytowym punktem komedii jest monolog Figara, w którym to – nie szczędząc ostrych słów - lokaj przewyższa swego pana, piętnuje krzywdę, żąda sprawiedliwości społecznej.
"Szlachectwo, majątek, stanowisko, urzędy, wszystko to czyni tak pysznym! Cóżeś uczynił dla uzyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie ten trud, aby się urodzić, nic więcej."
Temat powszechny i dobrze znany, tak kiedyś, jak i obecnie. Sztuki Beaumarchais’go prezentują wartości uniwersalne, które idealnie wpasowują się w każde stulecie. Postacie, mimo że nakreślone ponad 200 lat temu, spokojnie poradziłyby sobie we współczesnych czasach. Są pełnokrwiste, prawdziwe, wielobarwne. Jak nie lubię dramatów, tak ten przeczytałam z przyjemnością. Nie dziwię się więc Mozartowi, że zechciał na tej podstawie skomponować dzieło, które jest teraz w repertuarze każdego Teatru Operowego na świecie.