Szczęśliwie na świecie istnieją książki, które ostro dają do myślenia. Autorzy się z nami nie pieszczą, wyciskając maksimum emocji i zainteresowania, w gratisie fundując podkrążone oczy i przez jakiś czas brak skupienia na rzeczach powszednich. Na ogół doświadczamy takiego zjawiska podczas zgłębiania powieści mistrza grozy, fantastyki, romansu czy co tam jeszcze czytujemy. Kto by pomyślał, że podobne doświadczenia czekają na czytelnika podczas zapoznawania się ze zbiorem artykułów?
„Cienie i ślady” to jedna z książek przygotowana z okazji czterdziestolecia dziennikarskiej pracy Bogdana Białka. Pierwszą z nich są „Prowincje”, w których poruszamy się po delikatnej historii pierwszych kroków Polski, na drodze ku demokracji. Jest tam miejsce na śmiech i niedowierzanie, wydarzenia niemal abstrakcyjnie absurdalne, praktycznie nie można uwierzyć w to, że ludzie się na podobne sprawy godzili. W „Cieniach i śladach” rzecz ma się zgoła inaczej, gdyż uderza w nasze sumienie.
Cofamy się w czasie do II Wojny Światowej, a właściwie do lat ją kończących. Jest rok 1946. Zaraz po Niemcach do Polski przybywają Rosjanie. Z deszczu pod rynnę można by rzec. W kraju nędza i terror, obsesyjne poszukiwanie winnego obecnego stanu. Kto więc doprowadził do tak wielkiej ruiny? Ówcześni mają prostą odpowiedź: Żydzi.
Kielce. 4 lipca. Ktoś rzucił plotkę, że porwano ośmioletniego chłopca. Sprawcami ponoć są Żydzi, którzy uprowadzili go, aby przygotować macę. Pospolite ruszenie: mieszkańcy miasta, milicja, każdy biegnie po „sprawiedliwość”. Krwawa rzeź przy kamienicy na ulicy Planty 7. Około czterdzieści brutalnie zamordowanych, niewinnych osób. Jak się później okazuje, rzekomo uprowadzony chłopiec znajdował się w pobliskiej wsi. Przez cały okres trwania komuny sprawa przemilczana, zatarta w pamięci kielczan. Bo kto by chciał wspominać tak haniebną plamę w historii?
Bogdan Białek, który wydarzenie to przywrócił do życia, aby budować dialog. To własnie przez pogrom Kielecki ocaleli po II Wojnie Światowej Żydzi zrezygnowali z mieszkania na polskich ziemiach. Ta krwawa rzeź skutecznie ostudziła ich zapał i chęć odbudowy swojego życia, w miejscu które od wieków uważali za dom. Czy to tylko i wyłącznie wina ówczesnej władzy? Propagandy i nagonki? Czy Holocaust nie powinien skutecznie wyleczyć z antysemityzmu?
„Cienie i ślady” to skarbnica wiadomości, których nie poznamy w szkole czy przy okazji jednych z szumnych obchodów. To też morze emocji, które co tu dużo mówić, bolą jak skóra poparzona żelazkiem. Nieuważni zapewne wiedzą, że po takim oparzeniu powstaje odcisk. Nim właśnie jest ta pozycja. Wkuwa się w pamięć. Ta książka to również próba odpowiedzi na wyżej postawione pytania. Prowadząc liczne rozmowy, opisując własne doświadczenia, spotkania z takimi ludźmi, jak Marek Edelman czy Barbara Skarga, pan Białek odkrywa przed nami świat walki o lepszy byt, uporania się ze stratą, pokazania jak życie potrafi być piękne. Nawet to, które doświadczyło wiele cierpienia podnosi się i dzieli własną siłą z innymi.
“Cienie i ślady” to poniekąd próba uporania się ze stratą. Wyrażenie żalu i tęsknoty za tymi, którzy byli fundamentami dobra, przykładami jakich trudno szukać w dzisiejszych czasach, jak choćby na długo zapomniana Irena Sendlerowa.
Artykuły są na ogół pisane łatwym, przystępnym językiem, jednakże nie brakuje w nich naukowego żargonu z dziedziny psychologii. Barwne postaci z historii naszego kraju są wyraźnie zarysowane, pełne emocji, pozbawione pomnikowego zimna, na jakie skazały je okoliczności.
Jeżeli nie są wam obojętne takie słowa, jak antysemityzm, pamieć, pojednanie, dialog polsko-żydowski, czytajcie. Na pewno znajdziecie tu coś dla siebie. Jeżeli z okresu II Wojny Światowej ledwo co wam świtają daty jej początku i zakończenia, musicie po nią koniecznie sięgnąć, aby poznać historię swojego kraju. Momentami chwalebną, często haniebną, ale zawsze wartą przekazania i zapamiętania.
Recenzja jest zamieszczona również na blogu:
http://wyrazoneslowami.wordpress.com/2013/12/02/20-cienie-i-...