W młodości zakochali się w sobie nawzajem, jednak ich związek z góry skazywany był na porażkę. Ona pochodziła z szanowanej rodziny Collier'ów, on był jednym z Cole'ów, zbrodniarzy z dziada pradziada. I choć całkowicie różnił się od swoich krewnych, nikogo to nie obchodziło. Dla wszystkich mieszkańców był kimś, z kim nie należy się zadawać. Mimo to starali cieszyć się sobą dopóki mogli. Aż nadszedł czas rozstania i każde z nich poszło swoją drogą. Oboje przekonali się jednak, że o prawdziwej miłości nie tak łatwo zapomnieć, a natrętnie wkradające się do umysłu wspomnienia przeszłych zdarzeń wciąż są żywe...
Po ponad 20 latach, za sprawą śmierci człowieka, który obojgu był bliski, Dawson i Amanda znów powracają w rodzinne strony. On jako stary kawaler mający za sobą ciężkie życie, ona jako szczęśliwa matka trójki dzieci i nieco mniej szczęśliwa żona mężczyzny, który popadł w alkoholizm. Jak wpłynie na nich ponowne spotkanie? Czy pozwolą tłumionemu przez lata uczuciu znów rozkwitnąć pomimo tak licznych przeciwności? Jaką podejmą decyzję w chwili, gdy żadna z możliwości nie wydaje się w pełni właściwa? Wieczna tęsknota za utraconą miłością, czy rozbicie rodziny? Nie ma nic pomiędzy...
Może nie jest wciągająca od samego początku (w końcu najpierw przydałoby się naświetlić całą sytuację), jednak wkrótce akcja zaczyna się rozwijać. Poza wspomnieniami głównych bohaterów i ich rozterkami pojawia się cały szereg dodatkowych wątków - zawistna rodzina Cole'ów (zwłaszcza pewien nieprzewidywalny kuzyn), pretensje matki Amandy, a także trochę na temat rodziny Bonnerów i człowieka, który był dla dwójki naszych bohaterów jak drugi ojciec. Każdy z nich jest w pewien sposób powiązany z główną historią, a wydarzenia powoli się zazębiają, zmierzając do finału. Co do Amandy i Dawsona, zostali oni ciekawie przedstawieni, nie są to jedynie płytkie postacie, które żyją wyłącznie miłością. Zdają sobie sprawę z otaczającej ich rzeczywistości, która sprawia, że targają nimi sprzeczne uczucia. Które z nich okażą się silniejsze?
W "Dla ciebie wszystko" nie brakowało też zwrotów akcji, nawet biorąc pod uwagę, że znalazło się kilka dość przewidywalnych momentów, zwłaszcza końcówka. To przyjemne i raczej wciągające love story o miłości szczerej, jedynej w swoim rodzaju, a jednocześnie trudnej, niosącej ze sobą ogromne konsekwencje. Nie można przecież mieć wszystkiego.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sparks'a i myślę, że nie ostatnie. Choć zwykle nie sięgam po romanse, nie mam nic przeciwko przeczytaniu czegoś takiego raz na jakiś czas. Ale raczej niezbyt często.
"Miłość zawsze mówi więcej o tych, którzy ją odczuwają niż o tych, którzy są jej obiektem."
Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2014/01/n-sparks-dla-ci...