Andrzej Pilipiuk po raz kolejny zachwycił mnie swym niesamowitym poczuciem humoru, ubranym w pełną kpiny, akcji i fantastyki fabułę, podzieloną na opowiadania. "Wampir z MO" to kontynuacja historii Marka, Igora, Gosi i ich przyjaciół (z reguły tych martwych). Jakie przygody przeżyją tym razem?
Na samym początku muszę wspomnieć o oprawie graficznej. Wiele osób nadal ocenia książki po okładce, a do tej grupy należę także i ja. Gdy widzę książkę na półce w bibliotece lub księgarni, pośród mnóstwa innych pozycji, musi ona posiadać coś szczególnego, co przykuje moją uwagę i sprawi, że zabiorę się za czytanie opisu. Gdy tylko "Wampir z MO" pojawił się w sprzedaży, mimo, iż z góry wiedziałam, że książkę kupię, to świetnie, że już po dokładnych oględzinach okładki byłam w stanie się uśmiechnąć. Skoro już na wstępie zapowiada się ciekawie, to co dopiero można powiedzieć o zawartości? Dużym plusem książki są także wspaniałe ilustracje Andrzeja Łaskiego. Doskonale oddają one charakter każdego opowiadania, skupiając uwagę czytelnika na realiach życia w PRL-u. Dlaczego? Bo w tym przypadku wampiry nie są pięknymi stworzeniami rodem z krainy snu i marzeń, wyjęci z żurnala modele, za którymi wszyscy się obracają. To zwykłe, przeciętne istoty niczym się nie wyróżniające, po prostu przypominające każdego z nas.
Kolejnym ogromnym plusem książki jest jej humor. Andrzej Pilipiuk słynie z wyśmiewania "Zmierzchu" Stephenie Meyer, na wszystkie możliwe sposoby. Oczywiście i tym razem amerykańskim "wegetarianom" się nie upiecze, tym bardziej, że polskie wampiry nie pałają do rodu Coollenów zbyt wielką sympatią. Jednak autor nie drwi tylko z powieści, również znany przez wszystkich horror "Ring" staje się obiektem kpin. W obu przypadkach nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Czasami wręcz nie byłam w stanie czytać dalej - musiałam się wyśmiać, jak głupia, a dopiero potem spróbować ponownie zagłębić się w lekturę.
Podzielenie powieści na zbiór opowiadań jest doskonałym zabiegiem. Nie pojawia się wiele stałych wątków, więc nie musimy poświęcać im zbyt wiele uwagi. Z tego powodu czyta nam się miło i przyjemnie, cieszymy się chwilą, nie potrzebne jest nam ciągłe wymyślanie rozwiązań różnych wyimaginowanych problemów różnych bohaterów (kocha mnie czy nie kocha?) ani nie denerwują nas dramatyczno-tragiczne wstawki (życie jest takie niesprawiedliwe). Podczas czytania "Wampira z MO" jedynym obowiązkiem czytelnika jest zrelaksowanie się i dobra zabawa.
Ponadto Andrzej Pilipiuk wykazuje się niezłą znajomością wydarzeń historycznych, nie tylko z okresu PRL. Pojawia się wiele wstawek z innych okresów historycznych, które każdy Polak znać powinien. Jako osoba młoda, także bardzo cieszyłam się, że mogę poczytać o tym jak wyglądało życie, jeszcze zanim pojawiłam się na świecie. Uczyłam się poprzez humor, zgłębiałam się w fantastyczną opowieść, ucząc się przy tym realistycznych wydarzeń - Pewexy, wszechobecny kryzys, ubecja itp. W dodatku sam język, w jakim napisana jest książka, nie jest tak prosty i banalny jak w wielu książkach podobnych to utworów Andrzeja Pilipiuka.
Podsumowując "Wampir z MO" to świetna książka, zwłaszcza gdy za oknami nieciekawie, dopadła nas chandra lub po prostu mamy ochotę na odrobinę rozrywki po ciężkim dniu w pracy. Dla tych, którzy zapoznali się już z pierwszą częścią powiem tyle, że drugi tom jest dużo lepszy i ciekawszy. Jestem przekonana, że Andrzej Pilipiuk może stać się moim pierwszym, ulubionym, polskim autorem. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się sięgnąć po inne jego dzieła, np.cykl o Jakubie Wędrowyczu (o którym wspominają nasze polskie wampiry). Polecam!
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com