Pamiętacie jak jakiś czas temu pisałam Wam o książce historycznej z cyklu Pieśń Alaski? "Preludium brzasku" było pierwszą częścią, gdzie poznaliśmy losy Lidii, która uciekła na Alaskę do małego miasteczka o nazwie Sitka przed straszną i okrutną rodziną swojego męża tyrana. Okazało się wtedy, że jest w ciąży i to ona i jej nienarodzone jeszcze dziecko odziedziczyli wielki majątek, ale niektórym osobom wcale się to nie spodobało... To tyle w ramach przypomnienia
Dzisiaj natomiast chciałabym przedstawić Wam kolejną część z tej trylogii. "Refren poranka" to dalsze losy tych samych bohaterów. Akcja toczy się pod koniec XIX wieku w Sitce - małej portowej wyspie na Alasce. Tym razem głównym bohaterem jest Dalton - osiemnastoletni już syn Lidii. Przez długie lata ukrywała ona przed nim swoją przeszłość w rezultacie czego nie wiedział nawet kim był jego prawdziwy ojciec, co spotkało w młodości matkę oraz czy ma jeszcze jakąś inną rodzinę poza mamą, ojczymem i siostrami... Teraz jest już dorosły i chce poznać prawdę. Ludzie plotkują, wszyscy coś wiedzą tylko nie on... W tym samym czasie do Sitki sprowadzają się nowi mieszkańcy. Jest wśród nich młoda dziewczyna wraz ze swoimi rodzicami. Pierwsze spotkanie Daltona i Phoebe jest dość nietypowe ponieważ dziewczyna wpada do wody, Dalton rzuca się jej na ratunek i tak naprawdę chociaż ani on ani ona jeszcze tego nie zauważyli to już w tamtym momencie coś ich połączyło. Niestety Dalton musi wyjechać do Kansas City, aby pomóc siostrze w sprawach rodzinnych i przy okazji samemu dowiedzieć się czegoś o sobie. Na miejscu zostawia jednak dziewczynę, do której zdecydowanie zaczyna coś czuć. Jednak jego przyjaciel również jest nią zainteresowany i postanawia wykorzystać ten czas kiedy Daltona nie będzie na miejscu...
Odkrywanie rodzinnych sekretów, poznawanie swojego rodzeństwa, duże pieniądze, przyjaźń, rywalizacja, rozczarowanie, kobieta, miłość, strach, poszukiwania, dom, miłość do muzyki, wiara w Boga i na koniec piękny refren poranka. To wszystko i nawet jeszcze więcej znajduje się właśnie w tej książce.
Jaka ona jest? Moim zdaniem dosyć spokojna. Wszystko dzieje się w swoim czasie. Małe miasteczko, przyjaźni ludzie, nieśpieszne życie, piękne widoki, spokój, odnaleziona miłość... Czego chcieć więcej, prawda? Raczej nie znajdziemy tutaj pełnych napięcia scen, nieoczekiwanych zwrotów akcji czy wielkich emocji. Jest to bowiem taka życiowa, tocząca się długie lata temu opowieść. Taka klimatyczna historia o rodzinie, miłości... Ukazuje ona emocje bohaterów, opowiada dużo o ich odczuciach, myślach, wierze. To taka słodko gorzka historia z malowniczymi opisami i ciekawą fabułą. Zarówno pierwszą część jak i tą drugą czytało mi się bardzo przyjemnie. Jestem bardzo ciekawa co też za historia czeka nas w ostatniej częśći tej trylogii
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/12/refr...