Pensjonat

Recenzja książki Pensjonat
Nie ukrywam, że w tym przypadku do przeczytania tej powieści zachęciła mnie okładka. Raczej rzadko mi się to zdarza, ale chyba oczekiwanie na święta Bożego Narodzenia zrobiły swoje. Poczułam, że potrzebuję jakiejś miłej odmiany, relaksu. Powieści pełnej ciepła i miłości. Takiej, w której nie dzieje się zbyt wiele, za to relacje międzyludzkie sprawiają, ze świat znów staje się kolorowy. A widząc na okładce tej powieści iście domowy klimat oraz świąteczne dodatki - musiałam po nią sięgnąć.

"Pensjonat" to historia pewnej rodziny, która od wielu lat kryje wiele tajemnic i nie rozwiązanych przez lata konfliktów. A wszystko to zaczęło się od śmierci męża naszej głównej bohaterki. A może nawet wcześniej? Niedźwiedź - bo tak go wszyscy nazywali - był wojskowym. Wszystkich domowników traktował bardzo surowo, a w domu panował klimat jak w armii. Nie można być słabeuszem, nie można okazywać strachy, trzeba wybijać się ponad przeciętną. Wszystko w domu musi być perfekcyjne, należy zawsze być punktualnym i słownym. Nie ma rzeczy nie możliwych, zawsze jest fajnie i koniec. Kto nie potrafił spełniać tych warunków był nic nie warty. A ponieważ Niedźwiedź odgrywał bardzo ważną rolę w domu, córki prześcigały się w tym by ojciec był z nich dumny.I choć wszystko wyglądało na prawdę idealnie, w rzeczywistości różowo nie było. Jossie po latach odkryła, że mąż nie raz ją zdradzał. Natomiast pomiędzy córkami często dochodziło do różnych konfliktów. W pewnym momencie wyszło na to, że rodzina ta - jest rodziną jedynie z pozoru. A tak nikt tutaj nie potrafi się ze sobą porozumieć.

Jossie ubolewała najbardziej nad tym, że od śmierci jej męża nie widywała jednej ze swoich córek - Cam. Dziewczyna tłumaczyła się tym, że pragnie zrobić karierę i wyjechała do Nowego Yorku. Jednak jej matka przeczuwała, że jest to jedynie pretekst by uciec od rodziny i problemów. By wydostać się z tej klatki i żyć na swój sposób. Cam od 10 lat nie przyjeżdżała do domu, aż pewnego dnia wszystko się zmieniło. Tuz przed Bożym Narodzeniem Jossie wraz ze swoimi przyjaciółkami grały w karty, gdy nagle jedna z nich dostała ataku serca. Kobieta bardzo się tym przejęła, tym bardziej, że mniej więcej w tym samym czasie inna jej dobra znajoma zmarła. To dało Jossie wiele do myślenia. Przecież życie jest tak krótkie. Nie można marnować z niego ani chwilki. I tak Josie postanowiła ściągnąć do siebie do domu wszystkie córki wraz z rodzinami. Czy był to dobry pomysł? No cóż. Wygląda na to, że kobieta po prostu trafiła na dobry moment. Bo gdyby nie kłopoty osobiste Cam pewnie znów zabrakłoby jednej z córek. Tym czasem stało się tak, że znów cała rodzina spotkała się w komplecie. Ale to przecież nie oznacza, że od razu wszystkie konflikty prysły jak bańka mydlana. Co to to nie... Czy więc pomysł rodzinnego spotkania był dobry? O tym przeczytacie już sobie sami.

Muszę przyznać, że na początku ta książka strasznie mi się dłużyła. Lubię takie ciepłe i spokojne powieści, ale w tym przypadku jakoś nie potrafiłam się na niej skupić. Wszystko wydawało mi się zupełnie pozbawione sensu jak bym czytała kilka różnych książek. Ale na szczęście to wrażenie minęło bardzo szybko. Potem czytałam już tę powieść z wielką przyjemnością i zainteresowaniem.

Jak już wspomniałam powieść ta jest utrzymana w bardzo spokojnym nastroju. Nie znajdziemy tu żadnych szybkich zwrotów akcji, chwil trzymających w napięciu ani wielkich porywów serca. Jest tu co nieco o miłości, ale nie takiej romantycznej, którą spotykamy w wielu romansach dla kobiet. Powiem wprost. Ta książka jest po prostu o życiu. O relacjach międzyludzkich, o rodzinie, oraz jej wzlotach i upadkach. To powieść o nieporozumieniach, tęsknocie, wierze, oddaniu, zdradzie, zrozumieniu, wybaczaniu itp. O wszystkim co nas otacza, o wszystkim co może spotkać także Ciebie i mnie.

Jeśli ktoś lubi, gdy w książce wiele się dzieje, to nie polecam. Może Wam się wtedy wydać nudna i nieciekawa. Ale jeśli lubicie odprężyć się przy ciepłej rodzinnej powieści - to zdecydowanie będzie to trafny wybór. Polecam na dłuuugie zimowe wieczory. Na popołudnia przy szklance owocowej herbatki. Mnie bardzo się podobała i cieszę się, że mogłam poznać historię Jossie i jej rodziny.



Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/12/pens...
0 0
Dodał:
Dodano: 11 XII 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 211
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: MartaAnia
Wiek: 34 lat
Z nami od: 20 X 2012

Recenzowana książka

Pensjonat



Bestsellerowa książka Lois Battle to zabawna opowieść o rodzinie i relacjach między bliskimi ludźmi. To także pełna ciepła historia, do której chętnie powraca się przez cały rok. W rodzinnym domu spotykają się cztery kobiety - Josie Tatternall i jej dojrzałe córki: Cam, Evie i Lila. Łączy je więź pełna skrajnych uczuć i cichych pretensji. Po latach postanawiają naprawić błędy z przeszłości. Czy ud...

Ocena czytelników: 4.75 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5