Czym jest miłość bez ryzyka? Czym jest życie bez poświęceń? Odpowiedzi na te pytania są dość proste, a potwierdzeniem na to, że są to stałe punkty odniesienia w naszym życiu znajdziecie w "Blasku nocy" Andrei Cremer.
Jest to opowieść o klanie nastoletnich wilkołaków, którzy starają się zbuntować swoim Opiekunom. Strażnicy (likantropi) od zawsze byli pod ich stałą kontrolą, nie mogąc decydować o tym z kim się pobiorą czy też kiedy (i czy w ogóle) będą mieć dzieci. Gdy Calla ucieka by ratować Shaya i porzuca swój klan nieświadoma konsekwencji, nie wie co się dzieje z jej podopiecznymi. Jednak w jej głowie cały czas pojawia się tylko jedno pytanie: Jak bardzo cierpi przez nią Ren?
"Blask nocy" to drugi tom z cyklu. Po dość długiej przerwie nie pamiętałam większości akcji, nie rozumiałam dlaczego wilkołaki nazywane były Strażnikami itd. Bardzo brakowało mi jakiegoś wstępu gwoli przypomnienia wydarzeń z poprzedniej części, co inni pisarze dość powszechnie stosują. Biorąc pod uwagę skomplikowaną fabułę i zawiłą akcję drobne streszczenie byłoby wskazane, bo ktoś kto czyta dużo, zwyczajnie nie będzie pamiętał o czym książka jest.
Drugim minusem jest poukładanie poszczególnych zdarzeń. Wydawało mi się, że są nie spójne i ukazują się w dość spontaniczny, nieprzemyślany sposób. Odniosłam wrażenie, że gdy autorka tworzyła jakieś wydarzenie, to było to pierwsze jakie przyszło jej na myśl. Nie zastanawiała się jak można inaczej poprowadzić akcję, żeby była bardziej interesująca i wzbudziła większy zachwyt czytelnika.
Jeśli mowa o budowaniu napięcia, to również to zjawisko jest czytelnikowi obce. Dopiero zakończenie potrafi wzbudzić w nim dość sprzeczne emocje, ale głównie z powodu wątków romantycznych, które są jedynym plusem książki.
Nie wiem czy to dlatego, że mam większe doświadczenie, bo przeczytałam dość dużo książek o podobnej tematyce, czy też dlatego, że druga część jest gorsza od poprzedniej, ale mam wrażenie, że czas poświęcony na czytanie "Blasku nocy" był czasem straconym. Mimo, iż powieść jest lekka, czyta się ją przyjemnie to jednak nie przemawia do mnie tak jak poprzednia część. Pozostaje mi mieć nadzieję, że ostatni tom trylogii będzie choć odrobinę lepszy...
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com