Na szczęście mleko!

Recenzja książki Na szczęście mleko…
Jeśli ktoś jest zdziwiony, że ja, nieprzepadająca za fantastyką, przeczytałam właśnie taką książkę, już się tłumaczę. Jak powszechnie wiadomo w literaturze dziecięcej sporo jest zjawisk z gatunku fantastyki: mówiące koty, śpiewające osiołki czy tańczące lisy. A posiadanie w domu trzylatki skutkuje częstym sięganiem po tego typu opowieści. Dlatego kiedy dostałam propozycję przeczytania książki Neila Gaiman'a bez wahania postanowiłam zapoznać się z nią. Muszę przyznać, że nie znałam wcześniej autora ani jego twórczości, zatem książkę oceniam tylko i wyłącznie na podstawie "Na szczęście mleko...".

Jak wygląda życie codzienne wielu rodzin? Jaki jest podział obowiązków? Zwykle to kobiety zajmują się robieniem zakupów, gotowaniem, zajęciami pozalekcyjnymi dzieci oraz pilnowaniem czy zadania domowe są odrobione. Tak też jest w przypadku książkowej mamy, która wyjeżdżając na konferencję zostawia cały dom pod opieką taty. Szczegółowo informuje go o tym, o czym powinien pamiętać. Tata mimo, iż w tym samym czasie czytał gazetę potrafił powtórzyć zalecenia mamy, co jest już niewątpliwie sukcesem. Jednak na samym końcu mama wspomniała o kończącym się mleku, tato zapomniał go kupić i teraz, kiedy jest czas na poranne płatki z mlekiem powstał problem. By ratować dzieci przed pójściem na głodniaka do szkoły tata postanowił pójść do sklepu i brakujący towar zakupić. Jednak niesamowicie długo nie wracał... Dla dzieci czas jego nieobecności trwał wieki. Kiedy w końcu ojciec wrócił, usłyszały co się w tym czasie z nim działo: Po zakupie mleka wessał go srebrny dysk z glutowatymi stworami, potem znalazł się na statku Królowej Piratów a od śmierci uratował go profesor Steg, stegozaur poruszający się Latająco-Kulowym-Transporterem-Osobowym. Wraz z szalonym wynalazcą udało mu się przeżyć sporo dramatycznych chwil u stóp wulkanu, spotkać kucyki i vumpiry, podróżować w czasie... długo by opowiadać co w tak krótkim czasie - z perspektywy pozostawionych w domu dzieci - można przeżyć. Tylko my, zwykli ludzie, po zakupach wracamy prosto do domu. Kogo jeszcze spotkał tata podczas swojej nieprawdopodobnej podróży? Jak na opowieść zareagowały dzieci? O tym przeczytacie już w książce Neila Gaiman'a.

Książeczka jest bardzo oryginalną historią, która spodoba się dzieciom powyżej ośmiu lat. Na młodszym dziecku próby zakończyły się niepowodzeniem (sprawdzałam na trzylatce). Nawet genialne ilustracje Chrisa Riddell'a nie pomogły zrozumieć lektury (wywołały wręcz lęk), a mnie jako osobie dorosłej dostarczyły świetną rozrywkę. Książka może być doskonałym prezentem pod Choinkę, nie tylko dla własnych pociech, ale i dla naszych przyjaciół. Ciekawie przedstawieni, orientalnej urody bohaterowie zainteresują nas swoim wyglądem oraz pragnieniami a liczne zwroty akcji nie pozwolą czytelnikowi na nudę. Do tego garść humoru, duża czcionka oraz wyobraźnia autora, ilustratora i czytelnika sprawia, że na długo zapamiętamy nie-/zwykły zakup mleka. Polecam!

Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com
0 0
Dodał:
Dodano: 08 XII 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 140
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Ewelina
Wiek: 44 lat
Z nami od: 19 V 2013

Recenzowana książka

Na szczęście mleko…



Wiecie, jak to jest, kiedy mama wyjeżdża służbowo, a tato zajmuje się domem. Mama zostawia mu długą, naprawdę długą listę spraw, których ma dopilnować. A najważniejsze z poleceń brzmi: NIE ZAPOMNIJ KUPIĆ MLEKA! Niestety, tato zapomina. Dlatego rano, jeszcze przed śniadaniem, musi iść do sklepu na rogu. A to jest opowieść o tym, dlaczego tak długo trwało, zanim wrócił. Występują: profesor Steg (pod...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 6)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0