Niedawno opisywałam "Kochanice Króla", opowiadające o znanym już panowaniu Tudorów. Myślę, że nie będę musiała przedstawiać znowu Króla Henryka VI, bo zna go chyba każdy również za sprawą znanego serialu w TV, opowiadającego właśnie jego losy. To krnąbrny, zły, okrutny i bezlitosny władca, który skazał swoją własną żonę na ścięcie, od razu przymierzając się do zawarcia kolejnego małżeństwa. Właściwie nie sposób go lubić, chociaż z drugiej strony Królowa, jego ofiara, także nie była święta. To zdecydowanie ważna postać również w kolejnej części serii. Anna Boleyn była sprytna i wciąż wymyślała coraz to nowsze intrygi, spiskowała i kopała dołki pod swoimi wrogami. Choć byłoby niesprawiedliwe umieszczać ją w tej samej kategorii co Henryka VI, który jednak był zdecydowanie gorszy, to jednak poniekąd dobrze się dopasowali. Niestety Annę spotkała kara za brak posłuszeństwa i właśnie to wydarzenie rozpoczyna akcję kolejnego tomu.
Powieść "Dwie królowe" skupia się na bliskich Anny Boleyn, ich reakcji i życiu. Dotąd było to może nie zaniechane, ale zdecydowanie okrojone, teraz mamy okazję bliżej poznać jej rodzinę, ich motywy działań, uczucia względem królestwa i Anny, oraz plany. Poznajemy także punkt widzenia i życie osobiste dwóch innych żon Henryka, Anny Kliwijskiej i Katarzyny Howard. Nie ominięto również, według mnie najciekawszej, postaci Jane Boleyn, kuzynki Anny, która zdecydowanie wiedzie żywot najcięższy ze wszystkich bohaterów. Uważam, że to główny motor napędowy tej książki, w żadną historię, w żaden żywot ani wydarzenia, nie wciągnęłam się tak jak w postać Jane.
Sytuacja na dworze tradycyjnie nie jest różowa, za sprawą tego, który powinien dbać o swe królestwo. On sam zresztą coraz częściej ma problemy zdrowotne, jego kondycja z racji wieku nie jest już tak imponująca jak kiedyś, jednak charyzma i werwa umysłowa, które pozwalają mu wciąż niepodzielnie rządzić krajem i terroryzować naród, zdają się być tak samo nienaruszone jak niegdyś. Królestwo drży i obawia się obserwując poczynania swego Króla, który nie dba o ludzi, lecz o swoje interesy, sytuacja staje się coraz bardziej napięta, a bohaterki powoli zdają się kroczyć ku takiemu samemu końcowi, jak ich poprzedniczki. Henryk VI jak zawsze wprawia czytelnika w osłupienie i zadziwia, bo trudno nie być zaszokowanym poznając coraz to gorsze oblicza tego okrutnego władcy. Choć wiele razy spotykałam się z biografiami różnych królów, Henryk VI jest zdecydowanie najgorszym królem w całej historii.
Wiele osób zna już dorobek i talent pisarski Philippy Gregory, więc chyba nie muszę zachęcać do kolejnej jej powieści, bo one chyba z racji jej sławy bronią się same, a jej nazwisko to marka sama w sobie. Tym razem autorka skupiła się na kolejnych losach Tudora, tym razem końcowych, znowu wyszło genialnie, a fabuła wbijała w fotel. To powieść, która zadziwia i zachwyca i nie trzeba nawet lubić gatunku historycznego czy biograficznego, bo podobnie jak poprzednie tomy, "Dwie królowe" czyta się jak zwykłą powieść, tym bardziej budzą się w czytelniku emocje, kiedy po skończeniu lektury uświadamia sobie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.