Katarzyna Kolska, niegdyś dziennikarka radiowa oraz dziennikarka „Gazety Wyborczej”, dziś pracowniczka miesięcznika „W Drodze” napisała książkę, która ma stać się przewodnikiem dla ludzi rozważających adopcję. Dla mnie- stała się czymś o wiele bardziej znaczącym.
Podobnie jak bohaterka jednej z historii, odkąd sięgam pamięcią marzę o zaadoptowaniu dziecka. Na takie decyzje przyjdzie jednak jeszcze czas, dlatego teraz książka nie stałą się dla mnie planowym przewodnikiem, lecz świadectwem życia niesamowitych ludzi. Ludzi, którzy z nieprawdopodobną odwagą i mądrością idą przez życie.
Widocznie nie było żadnej duszy, która potrzebowałaby was na rodziców.[1]
W XXI wieku problem bezpłodności stał się problemem na szeroką skalę. Powszechnie roztrząsa się problematykę zapłodnień in vitro oraz inseminacji. Niestety, niezwykle rzadko porusza się tematykę adopcji, która również jest rozwiązaniem dla osób nie mogących posiadać własnego potomstwa.
Problem adopcji w jakimś stopniu ciągle jest tematem tabu, o okolicznościach towarzyszących temu procesowi dowiadujemy się zwykle z seriali telewizyjnych, które, bądźmy szczerzy, nie przekazują nam fachowych informacji. Na skutek tego społeczeństwo jest niedoinformowane, żyje w gąszczu fałszywych teorii, nie wie, jak naprawdę przebiega adopcja i może właśnie przez ten brak wiedzy, tak rzadko się na nią decyduje.
Katarzyna Kolska postanowiła wyjść problemowi naprzeciw. W swojej książce prezentuje świadectwa oraz historie ludzi, którzy zdecydowali się przyjąć do swojej rodziny dziecko. Przedstawia wszelkie formalności z tym związane, czas oczekiwania, a później także problemy jakie niesie ze sobą wychowanie dziecka adoptowanego. Autorka nie ukrywa, że jest to dowód wielkiej odwagi oraz miłości, że niesie za sobą konsekwencje na wielu różnych płaszczyznach. Prezentuje zarówno historie radosne, jak i te bolesne. Uświadamia czytelnikowi jak wiele zależy od nastawienia i cierpliwości rodzica, jak wiele zależy od tego czy dziecko zostało dobrze zdiagnozowane już na samym początku swojego życia. Porusza także problem dotyczący rodziców dzieci starszych- jak powiedzieć o tym, że nie jest się rodzicem biologicznym.
Jako, że książka pisana jest językiem przystępnym, mimo wielu powołań na autorytet Wiesławy Sędziak, nie odbierzemy jej jako pozycji trudnej. Choć mówi o sprawach ważnych, robi to w sposób bardzo świadomy. Pozycja ta może być odebrana bardziej jako opowieść, niż jako przewodnik.
Książka ta powinna stać się pozycją obowiązkową dla ludzi rozważających adopcję oraz dla ludzi borykających się z problemem bezpłodności. Autorka nie chce do niczego namawiać, bo jak mówi, do takiej decyzji należy dojść samemu, jednak świadectwa innych osób mogą nas utwierdzić w podjętej już wcześniej decyzji oraz w minimalny sposób nakreślić co czeka przyszłych rodziców.
Pozycję tę polecam także każdemu innemu czytnikowi, który chciałby poznać historię rodzin adopcyjnych od podszewki, a także osobom lubujących się w czytaniu historii prawdziwych, wzruszających, uświadamiających do jak wzniosłych czynów zdolny jest człowiek.
Recenzja ukazała się także na blogu:
http://shczooreczek.blogspot.com/2011/02/moje-dziecko-gdzies...
_________________
[1] Agnieszka Podolecka, Żar Sahelu, Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa 2010, s. 119