Czytam odkąd pamiętam a raczej na początku to mama mi czytała. Pamiętam, że chodziłyśmy razem do biblioteki naprzeciwko budynku, w którym mieszkam cały czas i wybierałyśmy książki. Potem, gdy nauczyłam się literek sama zaczęłam czytać jednak jakoś to nie było to, co uwielbiałam robić. Dopiero jakoś pod koniec podstawówki moja miłość do książek się pogłębiła i została po dzień dzisiejszy. Pamiętam, że zaczęło się od takiej świetnej serii o podróżach w czasie pod tytułem „Ulisses Moore” a potem były już inne książki, ale tak naprawdę to seria „Dary Anioła” pokazała mi jakie książki lubię najbardziej. Tak czy siak literatura jest ze mną prawie od zawsze, do tej pory pamiętam niektóre wiersze, które czytała mi mama a ile to już lat minęło!
Główna bohaterka tej książki jest całkowitym moim zaprzeczeniem, gdy byłam w jej wieku ani mi się śniło biegać po lesie czy cokolwiek co naraziłoby moje zdrowie na szwank oraz również w przeciwieństwie do moim starszych braci to chyba ja jestem tą najspokojniejszą. Crom taka nie jest. Jest pełną energii dwunastolatką z niewyparzoną jadaczką i milionem pomysłem na raz. Zawsze robi to, co chce.
Pewnego dnia bohaterka przeżywa jedną z początkowych przygód, które ma przeżyć w najbliższym czasie. Podczas wizyty w lesie, wcale nie taki tajemniczy czarnoksiężnik i jego uczeń chcą napaść na nią i odebrać jej cenny dar. Per, bo tak na imię było uczącemu się wcale nie chce tego zrobić. Nie czuje się wcale czarownikiem dzięki czemu przynosi wstyd całej swojej rodzinie. Bohaterowie zabili Darka von Deth i zapadli w śpiączkę.
Jakiś czas później Crom budzi się i jest trochę oszołomiona. W tym samym czasie Per nadal jest w śpiące. Dom bohaterki odwiedza Monty – druid i tylko on ma możliwości by powiedzieć w jakim stanie jest niedoświadczony magik. Dzięki świetnemu pomysłowi autora czytelnik może się dowiedzieć o tym, co zachodzi w umyśle chłopca. To sprytne i ciekawe posunięcie. Pełne niespodzianek.
W końcu oboje bohaterów wydobrzało i nastał moment wyprawy dalej. Druid i Per wyruszają w nocy o czym wie tylko Luca – babcia tytułowej bohaterki. Potem odkrywamy, że Crom wyruszyła za namową babci za dwojgiem wędrowców. I tutaj zaczyna się cała akcja.
Gdy w trójkę zbliżali się do krańca lasu, Crom postanowiła, że zobaczy jak wygląda droga dalej odbiegła od nich, ale niestety już potem ich nie odnalazła. Trafiła do całkiem innego, magicznego świata podobnie jak Monty i Per.
Uwielbiam książki dla dzieci i nie mogę się tego pozbyć. Mają one na ogół w sobie takie coś, co ciągnie mnie do nich. Może to jakiś rodzaj magii? Gdy byłam mniejsza nie przepadałam za takimi przygodówkami jaką miałam okazję przeczytać teraz. Niektóre książki, które kierowane są do młodszej części wydają mi się głupie, a żarty w nich zawarte mało śmieszne. Czasami się dziwię jak ktoś może śmiać się po przeczytaniu jakiejś historii, ale to w końcu kwestia gustu.
Słowa jakimi się posługuje pan Stelmarczyk są w zasadzie łatwe i każdy je zrozumie. Lekkość z jaką pisze jest po prostu porażająca. Pomysł na fabułę połączony z takim talentem musiał wypalić.
Rozłożył mnie również humor w tej książce. Autor idealnie wpasował się w mój gust. Nie są to jakieś chamskie i niby śmieszne wydarzenia i zapychacze, ale wszystko takie… delikatne. Ah! Zapomniałabym! Imiona niektórych bohaterów – podczas lektury zastanawiałam się skąd autor czerpie takie pomysły.
Na plus również podziała odniesienie się do innych baśni i bajek, na przykład Crom spotkała Czerwonego Kapturka oraz wilka, którzy okazali się całkiem kimś innym. Każdy z bohaterów jest inny i to czyni tą opowieść niesamowitą.
Dla mnie to jest wyjątkowa, miła i ciekawa historia. Nigdy się z taką nie spotkałam czego nie żałuję i cieszę się, że to nadrobiłam. Uważam, że „Crom i uczeń czarnoksiężnika” to genialna i obszerna historia, którą powinni zainteresować się wszyscy lubiący powroty do dzieciństwa i chcący spróbować czegoś innego.
Ja polecam, bo według mnie ta opowieść zasługuje na czyjąś uwagę. Ciekawi bohaterowie, niesamowite wydarzenia – czego chcieć więcej?
(
http://everydayxbook.blogspot.com)