„Książę Mgły” to druga książka Zafona jaką przeczytałam i byłam lekko w szoku, że po „Cieniu wiatru” dostałam takie cieniutkie maleństwo co to można przeczytać w jeden dzień. I przy tej książce śmiało mogę powiedzieć, że od pierwszej strony można było poczuć magię i nie sposób się od niej oderwać.
Max przeprowadza się z rodziną do małej rybackiej wioski. Nie jest z tego powodu zbyt zadowolony, ale co zrobić. Zamieszkują w domu lekarza, którego syn utopił się w morzu. Max źle się w tym domu czuje i już pierwszej nocy widzi przez okno dziwne posągi we mgle. Jego podejrzenia wzbudza też dziwny kot, którego przygarnęła siostra. Na początku mogłoby się wydawać, że to przez jego niechęć i negatywne nastawienie widzi dziwne rzeczy tam, gdzie ich nie ma, ale kiedy poznaje Rolanda i zaczyna odkrywać tajemnice miasteczka i swojego domu wszystko się zmienia.
Na pierwszy rzut oka to typowa powieść dla młodzieży: dziwne zjawiska, mroczne tajemnice i tylko jeden nastoletni chłopiec który musi nad tym wszystkim zapanować, uważając żeby przy tym nie zginąć. Do tego dość prosty język i styl. Ale im bardziej zagłębimy się w tę historię tym mniej wyda się typowa. Właściwie nie potrafię nawet powiedzieć dlaczego tak bardzo mi się ta książka spodobała, chyba po prostu ma w sobie ‘to coś’, no i ciągle trzyma w napięciu
Już sama okładka nas przyciąga swoją magią i tajemniczością.
Jest to bardzo piękna historia o młodzieńczych przyjaźniach i miłościach. Bo przecież nasi bohaterowie znają się tylko kilka dni a tak wiele dla siebie ryzykują.
Obserwujemy też silną więź jaka tworzy się między rodzeństwem Carverów, które wcześniej właściwie niewiele o sobie nawzajem wiedziało.
Warta uwagi jest tutaj na pewno postać samego Księcia Mgły. Oto jak w prosty sposób pokazać młodym ludziom, że nie opłaca się iść przez życie na skróty, za każde spełnione życzenie trzeba słono zapłacić a przeznaczenie dopadnie nas prędzej czy później.
Według mnie jest to książka nie tylko dla fanów Zafona, ale też dla każdego, kto czasami lubi przenieść się w świat magii i młodzieńczych przygód. Myślę, że spodoba się nawet tym, którzy nie polubili poprzednich książek autora.
Jak dla mnie jest dużo lepsza od „Cienia wiatru” i gdybym to od niej zaczęła czytać Zafona na pewno byłabym do niego dużo pozytywniej nastawiona!
Polecam gorąco!
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/