Jerry Burton, z zawodu lotnik właśnie przechodzi rehabilitację po dość poważnym wypadku. Lekarze są dobrej myśli, jednak, jak powszechnie wiadomo, w takich sytuacjach ważny jest spokój. Ze względu na to wraz z siostrą wyprowadza się na wieś, gdzie pośród małomiasteczkowej społeczności ma się poddać rekonwalescencji. Wszystko pięknie, jednak spokojną aurę mieściny zakłócają pełne niewybrednych oszczerstw anonimy skierowane do poszczególnych mieszkańców. Co rozsądniejsi puszczają te listy mimo uszu, jednak są również tacy, którzy w mniejszym lub większym stopniu biorą sobie owe słowa do serca. A w takim przypadku nietrudno o tragedię... Samobójstwo? Morderstwo? Co wydarzy się w Lymstock?
Klasyczne, małe miasteczko wraz z występującymi w nim uprzedzeniami, różnorodnymi charakterami mieszkańców oraz utartymi stereotypami to świetne miejsce na tego typu intrygę. Czytelnik nie może narzekać na brak ludzi podejrzanych - tutaj niemal każdy mógłby się kwalifikować na domniemanego sprawcę, co dodatkowo utrudnia jego identyfikację. Niejednokrotnie towarzyszyło mi przeświadczenie, że sytuacje przemawiające na niekorzyść bohaterów byłyby zbyt oczywistą wskazówką. Nie wiedziałam, które z nich mam uznać za ważne, a które spróbować zignorować lub zinterpretować inaczej - gdyby skupić się na wszystkich, u każdego z mieszkańców można by dopatrzeć się motywu, sposobności i tym podobnych. Więc co nam pozostaje? Cierpliwie zbierać kolejne informacje i mieć nadzieję, że w końcu zdołamy wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Narracja została poprowadzona w typowo pamiętnikarski sposób, całą historię poznajemy dzięki relacjom Jerry'ego. Łatwo też zauważyć, że opowiada ją, znając już jej finał, przytaczając przy tym pewne wnioski, pozornie mało ważne szczegóły, nad którymi powinien zastanowić się już wcześniej, a których znaczenia nie zauważył.
Jerry jest osobą, która nie da sobie w kaszę dmuchać, jednak pewne typy osobowości nieco go przytłaczają. Joanna to silna, pewna siebie kobieta, która pomimo początkowych trudności szybko przystosowuje się do życia w miasteczku. Jeśli chodzi o resztę mieszkańców, będziecie się musieli zadowolić moimi zapewnieniami o ich barwnych osobowościach (lub zawierzyć zdolnościom autorki). Interesujące było zapoznawanie się z tymi wszystkimi "teoriami spiskowymi", jakie powstawały w umysłach mieszkańców, możliwość spojrzenia na rozgrywające się wydarzenia z kilku całkiem różnych (niekiedy nieco absurdalnych) perspektyw. Ciekawie wypadła również konfrontacja poglądów pochodzących z Londynu Jerry'ego i Joanny z poglądami pozostałych bohaterów.
Agatha Christie jak zwykle mnie nie zawiodła. Całą intrygę poprowadziła ciekawie i sprawnie, nie zaniedbując przy tym bohaterów i wydarzeń w niewielkim stopniu związanych z samą zbrodnią. Co więcej, miłym zaskoczeniem było dla mnie niespodziewane pojawienie się jak zwykle niezawodnej panny Marple, którą miałam okazję poznać przy okazji "4.50 z Paddington". Książkę jak najbardziej polecam, zwłaszcza tym, którzy zechcą przy okazji rozwiązywania tej zagadki poczuć panujący w "Zatrutym piórze" sielski klimat.
"Co my w ogóle wiemy? Znacznie więcej, aniżeli wiemy, że wiemy."
Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2013/11/a-christie-zatr...