Jeszcze jakiś czas temu obok książki wydanej tylko i wyłącznie w formie ebooka przeszłabym obojętnie.Tym sposobem nie miałabym okazji poznać "Martwej laleczki" Edwarda Mogilskiego. I byłaby to niepowetowana strata bowiem to kolejna książka, która jest dowodem na to, że polskie kryminały to nie tylko mordobicie,zabójstwo i prosta intryga.
Książka Mogilskiego to swoista perełka i dziwie się, że nie została jeszcze wydana w formie papierowej (czego autorowi szczerze życzę).
Główny bohater - detektyw Adam Zalewski to nie bezbarwny idealny bohater, to człowiek z krwi i kości. Człowiek, który popełnia błędy i ponosi tego konsekwencje. Potrafi irytować i naprawdę zdenerwować czytelnika, ale jest w nim coś co nie pozwala w niego zwątpić. Obserwujemy jak popełnia błędy lecz zamiast krytykować go za nie ze zdziwieniem odkrywamy, że Zalewski przestaje nas irytować i tak naprawdę zyskuje naszą sympatię.
Najważniejsze jest jednak to, że idealnie pasuje do Częstochowy jest to jednak miasto zupełnie inne od tego, które znamy. Autor ukazuje nam miasto mroczne i zepsute. Początkowo obraz ten nijak nie pasował mi do obrazu Częstochowy jak sama sobie wykreowałam ale dość szybko to minęło
Akcja powieści początkowo strasznie się ślimaczyła jednak wbrew pozorom nie przeszkadzało mi to jakoś strasznie. Wręcz przeciwnie. Wszystkie elementy książki idealnie do siebie pasowały. Wartka akcja zdecydowanie nie pasowałaby do mrocznej, dusznej atmosfery książki i przeplatających się ze sobą majaków Zalewskiego i faktycznie prowadzonego przez niego śledztwa.
Gdy do tego wszystkiego dodamy język powieści prosty, wręcz minimalistyczny to otrzymamy bardzo udany debiut.
Polecam miłośnikom kryminałów zwłaszcza tych mrocznych i klasycznych. Miłośniczy morza krwi i brutalnych zabójstw nie znajdą tu wielu atrakcji dla siebie jednakże zwolennicy starych czarnych kryminałów powinni być usatysfakcjonowani.