Ci, którzy cierpią i wzrastają w bólu, są bardziej wrażliwi na to, czy innych przygniata jakiś ciężar.
Davis Bunn to amerykański autor, wykładowca akademicki, podróżnik, pisarz o międzynarodowej sławie swobodnie poruszający się po różnych gatunkach literackich. Trzykrotny zdobywca Christy Award. Jego książki tłumaczone są na kilkanaście języków, sprzedały się w łącznym nakładzie ponad 7 000 000 egzemplarzy. To pisarz powieści historycznych i thrillerów prawniczych, w których dużą rolę odgrywa wiara chrześcijańska. Korzysta również z pseudonimu Thomas Locke.
Amanda Vance to pielęgniarka, która całkowicie oddaje się pracy na oddziale intensywnej opieki dla noworodków. Jednak tak było wcześniej, ponad rok temu. Obecnie po tragedii, jaka spotkała jej rodzinę a przede wszystkim ją samą, czyli strata dziecka, kobieta zostaje przeniesiona na inny oddział, jak najdalej od noworodków. Przed rokiem razem z mężem urządzali pokoik dla swojej nienarodzonej jeszcze córeczki. W ósmym miesiącu ciąży Amanda poczuła ból. Wizyta w szpitalu. Straszna wiadomość. Dziecko urodziło się martwe. Ból, niewyobrażalne cierpienie, strach na odgłos płaczu dziecka, pewnego rodzaju złość na inne kobiety w ciąży, spacerujące z wózkiem. Na domiar złego zbliżają się święta, które mają spędzić w wielodzietnej rodzinie męża. Do tego jeszcze mała reorganizacja w szpitalu i Amanda musi podjąć decyzję czy wraca na swój dawny oddział, czy pozostaje na obecnym. W tym czasie jej przyjaciółka proponuje wspólny wyjazd do Izraela. Jednak Amanda nie potrafi podjąć sama decyzji wiedząc, że firmie męża grozi bankructwo. Rozmowa z mężem Chrisem przekonuje ją już całkowicie i kobiety wyruszają w podróż.
W Jerozolimie odcina się po części od przeszłości, poznaje tajemnicę swojej przyjaciółki, która jeszcze bardziej je do siebie zbliża. Przy Ścianie Płaczu poznają Miriam, nieznajomą kobietę, która zmieni postrzeganie rzeczywistości przez Amandę. Amanda jest odpowiedzią na modlitwę nieznajomej, jednak czy jej modlitwa zostanie wysłuchana?
Cierpienia kobiety po stracie dziecka nie zrozumie ten, kto tego nie doświadczył. Autor bardzo dobitnie i dość szczegółowo ukazał emocje, które targają Amandą. Jej pytania, które pozostają bez odpowiedzi, jej niemy krzyk, jak potężny grzmot, dostatecznie mocny, by rozbrzmieć w całej jej istocie i strząsnąć z niej zasłonę żalu. Życie potraktowało ją okrutnie. Przetrwała. Amanda szukała ukojenia w Piśmie Świętym. To jego lektura zasugerowała jej, że ta podróż będzie czymś dobrym. I ważnym. Modlitwa pozwoliła jej poświęcić się pracy na rzecz innych. Nie należy się zatrzymywać, wracać do przeszłości. Mogła stać w miejscu, skrępowana przez całą swoją przeszłość. Ale mogła też zmierzyć się z wszelkimi niepewnościami, obawami i wątpliwościami, które przyniesie przyszłość.
Otoczenie świętego miejsca, podróżników zmierzających do Jerozolimy po ukojenie, modlitwę, odpowiedzi na trudne pytania, spowodowały zmianę w Amandzie. Zrozumiała, że każdy ma zapisaną przyszłość, każdy musi nieść swój krzyż, czy to lżejszy czy cięższy. Cierpienie jest po coś. Nie możemy skrywać emocji w swym zranionym sercu. Musimy je uwolnić, jeśli chcemy odczuwać, musimy zgodzić się również na gniew i rozgoryczenie.
Jej przyjaciółka powiedziała coś bardzo mądrego: Dajesz sobie radę. Potrzebujesz jedynie, by na ciebie nie naciskać, nie próbować cię pocieszyć, tylko po prostu mówić ci „dzień dobry”.
Piszę to z perspektywy osoby doświadczonej, którą spotkało to samo cierpienie, co Amandę- strata dziecka. Kobieta, która straciła dziecko nie potrzebuje użalania się nad sobą, jej potrzebne jest zrozumienie i czas. Nie można nas pospieszać, my musimy przez żałobę przejść same.
Gdy sięgnęłam po ten tytuł nie zwróciłam szczególnej uwagi na autora. W trakcie lektury byłam pewna, że pisze to kobieta, której temat jest znany lub posiadająca dobry zmysł obserwacji, a pisze po prostu pod pseudonimem. Jakież było moje zdziwienie, gdy zajrzałam na okładkę i okazało się, że jest to mężczyzna. Po „Modlitwie nieznajomej” już ufam opisom znalezionym w Internecie, że autor potrafi odnaleźć się w każdym temacie i robi to bardzo dobrze.
„Modlitwa nieznajomej”, to książka niosąca wielkie pokłady wiary, którą „pochłania się” za jednym posiedzeniem. Podejmuje trudny temat, temat cierpienia po utracie dziecka. Fabuła ciekawie opowiedziana, język prosty i przystępnym.
Wydawnictwo postarało się o piękną okładkę niosącą nadzieję.
„Modlitwa nieznajomej” to książka, która zajmie na mojej półce zaszczytne miejsce książek, do których warto wracać i to nie raz.
Polecam wszystkim tym, którzy zetknęli się z podobnym tematem, czy to w rodzinie, czy w bliższym otoczeniu. To lektura obowiązkowa, która wzruszy, ale i da nadzieję.