Czas dzieciństwa łatwo zaszufladkować w przegródce szczęście i zabawa, po latach najczęściej pamięta się jedynie dobre momenty, patrząc na dzieci również zauważa się jedynie pozytywne chwile. Jednak wspomnienia i spostrzeżenia mogą się opierać się na pozorach i maskach, które skrywają prawdę znaną przez niewielu, a przez większość niedostrzeganą lub ignorowaną. Dlaczego prawdziwy obraz tak trudno przebija się do ludzkiej świadomości? Co sprawia, że odwracamy głowę kiedy wokół nas ma miejsce coś co powinno wzbudzić sprzeciw, a zamiast niego jest ignorowanie faktów?
Jeżeli nikt nie zauważa problemu to łatwo zakwalifikować go jako jeszcze jeden element rzeczywistości, szczególnie gdy nie dotyczy naszej osoby bezpośrednio. Ania na własnej skórze doświadcza takiego zachowania, ma ono jednak również drugie oblicze - brak zainteresowania rodzi często przyzwolenie na wyrządzanie zła. Nie od razu jest widoczne, najpierw pojawia się od czasu do czasu, gdy trafia na podatny grunt zapuszcza w nim coraz mocniejsze korzenie, by w końcu "rozkwitnąć" w pełni. Wtedy już trzymanie się z boku wcale nie pomaga, opór bywa zrozumiany opacznie, a prawda w ogóle nie jest brana pod uwagę. Co może prowadzić do takiej sytuacji? Inność. Jedno słowo, a kryjące w sobie tak wiele, przede wszystkim odróżnianie się od całej reszty. Kiedy jest się dzieckiem nie zawsze jest to pożądana cecha, zwłaszcza gdy prowadzi najpierw do osamotnienia, a później do wyrządzenia krzywdy. Kiedy nie ma się oparcia w tych, którzy powinni być opoką i służyć pomocą jedynym wyjściem wydaje się odgrodzenie murem od tego co rani. Ania opanowała tę sztukę prawie do perfekcji, ale to,co miało być tarczą staje się kolejnym raniącym ostrzem. Ktoś jednak prawdziwą twarz dziewczynki zauważa - osoba życzliwa i przede wszystkim umiejąca wczuć się w sytuację dziecka jak nikt inny.
Czy ze zła może wyniknąć coś dobrego? Ból i krzywda mogą pomóc odnaleźć samego siebie i życiową drogę? Trudno uwierzyć w niebo jeżeli dzień powszedni jest piekłem, ale każda pomocna dłoń pozwala dojrzeć jego niewielki fragment, a od tego krok by chcieć zobaczyć jeszcze więcej. Jednak nim do tego dojdzie trzeba pokonać wiele przeszkód tak stwarzanych przez innych jak i przez siebie samego. Dzieciństwo nigdy nie jest zamkniętym rozdziałem, to,co zapisze się w nim wtedy, ma wpływ na całe życie. Ania wie o tym lepiej od innych, lecz w walce o siebie czasem nie dostrzega się czegoś ważnego, co dopiero daje o sobie znać kiedy wydaje się, że już jest za późno ... Nie można cofnąć czasu i zmienić przeszłości, ale pozostaje jeszcze teraźniejszość i możliwość odrobienia przeoczonych lekcji z przedmiotu zwanego życiem ...
Rozpoczynając czytanie książki "Na wysokim niebie" byłam nastawiona na całkiem inną historię - lżejszą i mniej złożoną. Jednak szybko przekonałam się, że Danuta Awolusi przedstawia opowieść w jakiej nie brak gorzkich słów, silnych emocji i rzeczywistości, w jakiej na próżno szukać pozytywów. Ale jak się okazało autorka miała jeszcze wiele w zanadrzu i, że lepiej skupić się na lekturze niż zakładaniu z góry jak potoczy się dalsza akcja. Wydawałoby się, iż fabuła oparta na młodej bohaterce, która wyróżnia się w swoim otoczeniu i to wcale nie na plus, często pojawia się w literaturze i trudno jest w tym temacie napisać oryginalne wątki. "Na wysokim niebie" to nie historia gdzie uczucia ocierają się tylko o realizm, ale brak im głębszych barw, w niej czytający odnajdą przemianę i odkrycie samego siebie oraz przyznanie się do własnych błędów. Książkę Danuty Awolusi polecam czytelnikom szukającym nie pięknej bajki i baśniowych postaci, ale realistycznej opowieści, w jakiej nie brak trafnych spostrzeżeń i obrazu rzeczywistości, która wcale nie jest rzadkością, lecz nie jest często dostrzegana.
Czasem wystarczy pomocna dłoń i nie ocenianie po pozorach, gdyż ludzie często nakładają maskę by chociaż na chwilę uciec od zła i bólu ... Człowiek to nie jedynie to, co widzimy, są nim również skrywane emocje i pragnienia ... Każdy chciałby być kochany, lecz nie każdemu jest to dane ...