Ślady małych stóp na piasku

Recenzja książki Ślady małych stóp na piasku
"Ślady małych stóp na piasku" to książka francuskiej dziennikarki Anne Dauphine Julliand, mieszkającej na stałe w Paryżu. Tytuł ten zdobył wiele nagród i szybko stał się bestsellerem. Nie jest to książka łatwa, ze względu na swoją dramatyczną fabułę, jednak niesie też optymizm i wiarę, a wielu ludzi zainspirowała do zmian w życiu.
Główną bohaterką jest mała, zaledwie dwuletnia dziewczynka o imieniu Thais, córka Anne-Dauphine i Loica. Jest to ich drugie dziecko. Oprócz niej, para ma także synka. Wszystko jest dobrze, do czasu, gdy matka zauważa nieprawidłowości chodu dziewczynki. Niepokoi ją to i udaje się z nią do lekarzy, którzy nie pozostawiają wątpliwości. Sielanka i spokój rodziny zostają zburzone, a rodzice pogrążają się w rozpaczy. Thais choruje na ciężką, bolesną i rzadką chorobę - leukodystrofię metachromatyczną. Niestety została ona zauważona i zdiagnozowana zbyt późno, by dziecko miało szanse na wyleczenie. Pozostaje tylko pogodzić się z nieuniknionym i sprawić, by Thais miała jak najbardziej komfortowe warunki. Oczywiście nie jest to łatwe, chyba nie da się pogodzić ze śmiercią dziecka, która zbliża się w szybkim tempie. Mimo, że para nie jest z tym sama, ma wsparcie i pomoc całej rodziny, to jednak czuje się samotna, bezsilna. Myślę, że w książce dobrze zostało ukazane to, że w takich chwilach, nawet przy wsparciu najbliższych, człowiek tak naprawdę jest sam i sam musi zmierzyć się, a następnie pogodzić z wyrokiem.
Jednak życie lubi wszystko komplikować, narzucać coraz to gorsze scenariusze, według przysłowia mówiącego, że "nieszczęścia chodzą parami". Okazuje się bowiem, że Anne jest w kolejnej ciąży, niestety dziecko obciążone jest ryzykiem choroby. Ta wiadomość jest jak grom z nieba. Mimo, że rodzice nie pożegnali i nie pogodzili się z nadchodzącą śmiercią Thais, już przyszło im zmierzyć się z widmem ponownej utraty kolejnego dziecka, tym razem jeszcze nie narodzonej córeczki.
Poruszające w książce jest to, w jaki sposób z chorobą radzi sobie sama Thais. Jej stosunek do niej jest całkowicie inny, diametralnie różny od uczuć reszty rodziny. Dziewczynka nie walczy z chorobą, ale i nie poddaje się. Po prostu żyje każdą chwilą, nie tracąc swego dziecinnego entuzjazmu. Swoim śmiechem i normalnością zaraża innych, uczy jak cieszyć się z każdej chwili jaką możemy spędzić na Ziemi. To sprawia, że jej rodzicom łatwiej jest wytrzymać ciągłą walkę, a bywają też momenty, w których także i oni potrafią po prostu cieszyć się miłością do córeczki.
Dramatyzm tej historii potęguje fakt, że historia opowiedziana w książce, jest także historią życia samej autorki. Powieść cały czas wzrusza i ściska za gardło. Wraz z autorką odczuwamy złość za jej sytuację, żal i smutek. Mimo młodego wieku, przyszło jej zmierzyć się z wieloma tragicznymi wydarzeniami, mimo to, postanowiła ona zebrać wszystkie swoje siły i sprawić, by Thais miała najpiękniejsze i najszczęśliwsze życie na świecie. Zadbała wraz z rodziną, by niczego jej nie zabrakło i by wspominała swoje krótkie przebywanie na Ziemi jako najlepszy czas. Cały czas czytając nie mogłam wyjść z podziwu, jak wiele siły i uporu można w sobie mieć, by znieść takie cierpienie.
Nie ma w tej książce akcji, ani złożonych wątków. To po prostu spisana, nasycona emocjami historia życia, która wydarzyła się naprawdę. Piękna i wzruszająca, a co ważniejsze, mimo swojego tragizmu, dająca nadzieję, wiarę i refleksję, że życie pomimo wielu małych problemów, jest jednak piękne. Tak piękną opowieść polecam wszystkim, choć pewnie trzeba umieć znieść tak "mocną" lekturę, by dotrwać do końca książki. Takim historiom nie daję ocen, bo po prostu nie da się ich ocenić, tak więc dzisiaj bez noty:)
http://ciszaczasija.blogspot.com/2013/09/slady-maych-stop-na...
0 0
Dodał:
Dodano: 17 X 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 449
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 34 lat
Z nami od: 26 VIII 2013

Recenzowana książka

Ślady małych stóp na piasku



„Leukodystrofia metachromatyczna… Co za barbarzyńska nazwa! Nie do wymówienia. I nie do przyjęcia. Podobnie jak choroba, która się za nią kryje. Nazwa zupełnie niepasująca do mojej księżniczki, która stoi teraz przy drzwiach i klaszcząc w rączki, dopomina się o tort i świeczki. Na ten widok pęka mi serce. To nie do zniesienia. Moja pełna życia córeczka może umrzeć. Nie tak wcześnie. Nie teraz. Jes...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 2)