"Niespodziewany gość" to sztuka teatralna Agathy Christie z 1923 roku, jednak Charles Osborne dostosował ją do tego, by móc przeczytać utwór jako powieść. Muszę przyznać, że czyta się taki tekst znacznie lepiej niż sztukę.
Tytułowym gościem jest Michael Starkwedder, którego samochód ulega wypadkowi w pobliżu rezydencji państwa Warwick. Mężczyzna dzięki nie zamkniętym drzwiom ogrodowym wchodzi do środka i zastaje... martwego mężczyznę na wózku inwalidzkim a rogu pomieszczenia kobietę z rewolwerem w ręku. Laura Warwick okazuje się być żoną inwalidy - Roberta Warwicka i twierdzi, że to ona go zastrzeliła. Wdowa opowiada mężczyźnie o tym, że jej mąż był trudnym człowiekiem, a od chwili kiedy stał się kaleką zatruwał życie wszystkim mieszkańcom rezydencji.
Starkwedder próbuje pomóc kobiecie, która od pierwszej chwili go zauroczyła i wymyśla plan, mający zatuszować jej udział w morderstwie. Oboje dochodzą do wniosku, że najlepiej winę zrzucić na niejakiego MacGregora, ojca kilkuletniego chłopca, który zginął pod kołami samochodu pijanego i zbyt szybko jadącego Roberta Warwicka. Został on uniewinniony dzięki zeznaniom kobiety podróżującej wraz z nim, jednak logiczną rzeczą jest chęć zemsty przez zrozpaczonego ojca.
Dowody w sprawie śmierci Roberta zostały spreparowane i policja rozpoczęła śledztwo według zmyślonej przez wspólników wersji zdarzeń. Zaczęły się przesłuchania rodziny i służby, zbieranie odcisków palców oraz sprawdzanie wszystkich możliwych scenariuszy morderstwa. Kto zabił Roberta? MacGregor, własna żona, jej przyjaciel a może przyrodni brat? Tropów jest kilka, lecz każdy bardziej zaskakujący od innego. Kiedy już wszelkie dowody wskazują wyraźnie na mordercę i czytelnik liczy na zakończenie sprawy wraz z logicznym jej wyjaśnieniem, okazuje się że prawda jest zupełnie inna. Jakże mnie to nie dziwi w przypadku, gdy chodzi o dobry kryminał...
Podsumowanie będzie krótkie, gdyż jeśli chodzi o intrygi stworzone przez Agathę Christie, to są dla mnie zawsze niesamowite. Przeczytałam już wiele książek królowej kryminału i mimo, że poznałam tory jej myślenia, to nigdy w stu procentach nie potrafię wskazać osoby mordercy. "Niespodziewany gość" nie jest typową pozycją Christie z racji faktu, iż już na samym początku czytelnik "wie" kto jest mordercą. To oczywiście tylko pozory, ponieważ nie byłoby o czym pisać, gdyby morderca znalazł się sam już w pierwszym rozdziale książki. Genialny kryminał, który każdy wielbiciel tego gatunku powinien przeczytać.
Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com