Co takiego sprawia, że czytamy książki? Na to pytanie można otrzymać wiele różnorodnych odpowiedzi. Każdy z nas ma swoje prywatne powody, dlaczego uwielbia sięgnąć po lekturę i zatopić się w przyjemnej fabule, jaką serwuje nam wielu autorów. Ja zdradzę, że kocham odkrywać coraz nowsze historie, które urzekają, sprawiają, że czujemy się lepiej, ale co najważniejsze – tworzą ten świat bardziej barwnym. Dla takich chwil warto czytać… Naprawdę. Przykładem książki, która zmienia postrzeganie rzeczywistości, jest z pewnością „Niewidzialny most” autorstwa Julie Orringer. Ta XX-wieczna powieść zatraca w sobie każdego wrażliwego czytelnika, porywa w niebezpieczne czasy wojny, ale serwuje również czułe chwile dwojga bohaterów. W tej powieści mamy wszystko – od romansu po wojnę, przyjaźń i problemy na linii matka-córka. Niech was ta mieszanka jednak nie odstrasza. To wszystko nadaje tej książce sens, który odnajdujemy na każdej kolejnej stronie historii.
Jest rok 1937. Młody chłopak o imieniu Andras wyrusza do Paryża, aby tam podjąć studia. Dzięki swojemu talentowi udaje się w podróż, podczas której pragnie zrealizować swoje marzenia o karierze w wielkim świecie. Niespodziewanie staje się również tajnym przewoźnikiem listu, który ma dostarczyć na jeden z francuskich adresów. Odbiorcą okazuje się niejaka Klara, nauczycielka baletu, w której Andras widzi ucieleśnienia anioła. Mimo różnic ich dzielących, zakochują się w sobie szaleńczo, co może prowadzić ich do zguby. Tajemnice Klary, groźba wojny czy też nieakceptacja ich związku przez córkę kobiety – ich związek będzie wystawiony na ciężkie próby. Warto jednak zaryzykować, kiedy w grę wchodzi tak wielka miłość…
Patrząc z boku na tę książkę, można się niejako przestraszyć – opasłe tomiszcze niejednego czytelnika potrafi skutecznie zniechęcić. Zapewniam jednak, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. „Niewidzialny most”, bez względu na obfitą ilość i jej skromnie wyglądającą czcionkę, wart jest przeczytania każdej strony. Historia, jaką stworzyła Julie Orringer, z jednej strony może wydawać się banalnym romansem – wiadomo, takich książek jest mnóstwo, nie ważne, w jakim ujęciu są przedstawieni bohaterowie. Z drugiej również może odstraszyć niektórych czytelników, podobnie jak objętość, tematyka wojny. Wiem, że wiele osób stroni od tej tematyki, co oczywiście jest zrozumiałe – nie każdy lubuje się w ciężkich historiach. Opowieść o Klarze i Andrasie jednak nie jest typowym wojennym romansem. Tutaj wojna (jej widmo) stanowi tylko tło do ich losów. Fabuła skupia się na uczuciach tych dwojga ( z umiarem oczywiście), na edukacji Andrasa, na spotykanych przez nich ludzi i wszelkich zagrożeniach, które na bohaterów czyhają. Mnie ujęcie tej sprawy w ten sposób doprawdy przejęło do reszty – czyste uczucie nie jest zmącone niepotrzebnymi wątkami. To sprawia, że powieść jest naprawdę pełna magii, że tak to ujmę.
Przyglądając się ponownie objętości tej książki, zadajemy sobie pytanie: co też musi się tam dziać, skoro aż tyle stron zajmują przygody bohaterów? Tutaj można mówić o zalecie, którą niektórzy potraktują również jako wadę. Otóż fabuła nie obfituje w niewiadomo jak wiele akcji. Powieść składa się przede wszystkim z opisów, które mówią nam, jak toczą się losy bohaterów. To takie ciągłe opowiadanie, w które wplątano trochę dialogów i tak powstała książka. W wielu książkach takie podejście do sprawy z pewnością nie wróży ciekawości. Czytelnik się nudzi, co w konsekwencji prowadzi do tego, że nie doczytuje powieści do końca. „Niewidzialny most” zaskakuje ponownie – choć nie posiada ciągłej akcji, napięcia jest tyle, co kot napłakał, to w jego treści jest coś ujmującego, co sprawia, że czytamy historię z nieskrywanym zaciekawieniem. Ogromny ukłon w stronę autorki, bowiem ma naprawdę prawdziwy talent do budowania historii. Stworzenie niepozornej powieści z tak bogatymi w uczucia wątkami, po prostu aż prosi się o to, aby to docenić.
„Niewidzialny most”, mówiąc krótko, to powieść warta wszelakiej uwagi. Nie traktujmy jej jak typowego romansu z wojną w tle, bowiem byłoby to wielką ujmą dla tej książki. Julie Orringer, co trzeba przyznać, wykreowała naprawdę barwne postaci i połączyła ich naprawdę niezwykle bogatym uczuciem. Co więcej, chociaż porusza ciężką tematykę, to każdy zdoła odnaleźć w niej coś dla siebie, coś, co zdoła go oczarować i wprawić w nieskrywany zachwyt. Takie powieści pamięta się bardzo długo i ja na pewno będę o niej pamiętać. Zachęcam do poznania losów Klary i Andrasa – ich historia to duże emocjonalne bogactwo, które z pewnością mile odczujecie…