Okup za Eraka

Recenzja książki Zwiadowcy: Okup za Eraka
"Okup za Eraka" to siódmy tom cyklu Zwiadowcy autorstwa Johna Flanagan. Jednak jeśli chodzi o chronologię, wydarzenia w nim opisane dzieją się tuż przed tymi z części piątej.
Co do treści książki, opis na okładce jest dość ubogi - skupia się wyłącznie na tytułowym okupie. W rzeczywistości zaś fabuła jest o wiele bardziej rozbudowana. Zanim zaczęłam czytać, spodziewałam się problemów z dostarczeniem rzeczonych pieniędzy w miejsce przeznaczenia, na przykład napadu piratów, porwania księżniczki, zagubienia się w obcym kraju tudzież innych barwnych historii. Tymczasem okazuje się, że nasi bohaterowie przybywają do Arydii bez szwanku i ich przygoda dopiero w tym miejscu się rozpoczyna. Bowiem wakir, który uwięził Eraka, postanowił wysłać go do Mararoka, fortecy w głębi lądu, gdzie miał bezpiecznie poczekać, aż ktoś zapłaci za jego uwolnienie. Nie mogąc dojść do porozumienia w kwestii uwolnienia więźnia, obie strony postanawiają wyruszyć w ślad za karawaną wiozącą Eraka i na miejscu przekazać sobie "towar" z rąk do rąk.
Na pierwsze problemy nie trzeba, oczywiście, długo czekać. Ponieważ Arydia jest krainą głównie pustynną, szybko trafiamy w sam środek wielkiej burzy piaskowej. W zamieci płoszy się i ucieka koń Willa. Tez zaś zbyt kocha swojego przyjaciela, by po prostu się z tym pogodzić i musi go odnaleźć. Wyrusza więc samotnie w nieznane, wydaje się, że jest skazany na porażkę.
Pozostali kontynuują misję, jakiej się podjęli. Ale i oni nie mają łatwo. Już wkrótce przekonują się, że karawana, której szukają, została rozbita przez bandytów, a Erak trafił z deszczu pod rynnę. Naturalnie nikomu nawet przez myśl nie przechodzi, aby zawrócić, przyjaciel wciąż jest w niewoli i trzeba mu pomóc. Czy Will i jego towarzysze jeszcze się spotkają? To nie ulega wątpliwości, ale w jakich okolicznościach - o tym przeczytajcie sami. Zanim jednak to nastąpi, przyjdzie nam przeżyć z nimi wiele fascynujących przygód.
A teraz do rzeczy. Nienawidzę historii, które zajmują więcej, niż jedną książkę. Zazwyczaj już w drugim tomie dużo tracą na jakości, a w trzecim znajdują się już kompletne flaki z olejem. Dlatego siedem dostępnych (na razie) tomów nieco mnie odpychało. Ale że nic ciekawszego w bibliotece nie znalazłam, pomyślałam: "co mi szkodzi?". I bardzo się z tego cieszę, ciągle jestem pod dużym wrażeniem tych książek. Postanowiłam napisać akurat o tej, bo poruszyła mnie najbardziej ze wszystkich.
Wydaje mi się, że jest dobrze przemyślana. Czasem w książkach spotykamy sytuacje, kiedy autor stawia bohatera pod ścianą i wydaje się, że sam nie ma pojęcia, jak to rozwiązać. Więc dopisuje mu stojącą obok drabinę, której wcześniej, o dziwo, nikt nie widział. Tutaj tak nie jest. Niekiedy trafiamy na informację, która wydaje się bez znaczenia, a wiele stron później okazuje się być kluczowa. Dla mnie to duża zaleta, lubię widzieć w książce konsekwencję.
Choć jestem wrogiem opisów, tym tutaj nie mam nic do zarzucenia. Krótkie, rzeczowe i treściwe. Są dość długie, aby pokazać wszystko, co potrzeba, ale nie na tyle, aby nudzić. To kolejny plus, bo wiadomo, kiedy książka zaczyna nudzić, coraz mniejszą mamy ochotę, bo do niej wrócić. A tu nie ma czasu na nudę - przygoda goni przygodę. Kiedy aktualny problem zdaje się być rozwiązany, rodzi się z kolejny. Mimo tylu już zapisanych stron autor wciąż potrafi nas zadziwić nowymi pomysłami.
Bohaterowie są nakreśleni wspaniale. Każdy ma własną osobowość, nikt nie działa przypadkowo, ale też nie schematycznie. Czasem wiemy, czego się po nich spodziewać, a czasem zupełnie nas zaskakują. Jak żywi. Właściwie chyba nie sposób ich nie polubić. A na koniec aż żal się rozstać. Tak, to jedna z tych historii, które pozostawiają wielki niedosyt, kiedy nieubłaganie zostaje coraz mniej kartek do końca, a chciałoby się więcej i więcej. Choć na dłuższą metę pewnie byłby to zły pomysł, żeby z tej historii zrobić "Modę na sukces". Jest zbyt dobra.
Bardzo wzruszyła mnie scena wyścigu o Wyrwija (nie chcę zdradzać szczegółów ). Szkoda, że pisarze tak przyzwyczajają nas do happy endów. Wspomniany epizod mógłby dostarczyć niesamowitych emocji, gdybyśmy nie przeczuwali z góry, jakie będzie jego zakończenie.
Nie spodobał mi się tylko pewien szczegół. Mianowicie autor uprzedza o zakończeniu. Rozpoczynając wątek pisze np., że Halt po wszystkim wyrzucał sobie, iż nie pomyślał o czymś wcześniej. To, niestety, pozbawia złudzeń co do zakończenia. Choć nie wiemy jeszcze, jak do tego dojdzie, mamy pewność, że Halt przeżyje i wszystko skończy się dobrze. Tym samym kiedy zdarza się sytuacja, gdzie mężczyzna walczy o życie, nie wywołuje tak silnych emocji, jak powinna. Choć jest doskonale napisana, przecież wiadomo, że ratunek na pewno się znajdzie, skoro ma być jakieś 'po wszystkim'.
Generalnie książka jest przeznaczona dla ludzi młodych. Oczywiście jest równie dobra dla każdego, kto lubi takie historie. Jest to bardziej przygoda, niż fantastyka. Ale takich książek brakuje w zainteresowaniach współczesnej młodzieży. Opowieści o odwadze, honorze i sile prawdziwej przyjaźni. Bardzo chciałabym żyć w świecie, w którym są one cenniejsze, niż życie. Myślę, że nie ja jedna. Polecam wszystkim, którzy chcieliby się tam znaleźć ze mną.
Dodał:
Dodano: 09 II 2011 (ponad 14 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 448
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Jola
Wiek: 35 lat
Z nami od: 27 VII 2009

Recenzowana książka

Zwiadowcy: Okup za Eraka



tyt. oryg.: Erak's Ransom tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński stron: 472 okładka: miękka wydanie: I cykl: Zwiadowcy tom 7 Opis: Akcja książki dzieje się przed wydarzeniami przedstawionymi w piątej części: "Czarnoksiężnik z północy". Marzenie Willa wreszcie się spełniło. Po długiej, pełnej niebezpiecznych przygód nauce, otrzymał wreszcie odznakę królewskiego zwiadowcy... Araluen zawarł właśnie...

Ocena czytelników: 5.33 (głosów: 61)