Dziecko Odyna.

Recenzja książki Wiking: Dziecko Odyna
Na polskim rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej książek dotyczących ludu Wikingów, ich wierzeń i kultury. Moje pierwsze spotkanie z Panami Północy to cykl „Północna Droga” Elżbiety Cherezińskiej, następnie były „Wojny Wikingów” Bernarda Cornwella, później „Skald. Karmiciel kruków” Łukasza Malinowskiego. Gdy tylko nadarzyła się okazja sięgnięcia po kolejną książkę o wikingach, zrobiłam to bez zastanowienia.
„Dziecko Odyna” to historia spisana piórem Thorgilsa Leiffsona. Thorgils to syn Leifa Erikssona i Thorguny z nieprawego łoża. Po jej śmierci zostaje przewieziony, jako dwulatek do Gydy, żony Leifa, jednak ta podobnie jak Leif nie chce opiekować się bękartem. Opieką nad chłopcem podejmuje się Gudrid, kobieta, która go tam przywiozła. Gdy chłopak kończy 5 lat, Gudrid wychodzi za mąż za Thorsteina, młodszego brata Leifa Szczęściarza, a w niedługim czasie rodzi mu syna. Thorgils jako młody chłopczyk jest już na tyle świadom tego, co się wokół niego dzieje, że postanawia opuścić Gudrid, aby ta zajęła się własnym dzieckiem. Jako dziecko pozbawione korzeni wyrusza w podróż, aby dowiedzieć się czegoś więcej o rodzinie ze strony matki. Na swojej drodze spotyka wielu ludzi i tych przychylnych sobie, i tych, którzy chcą nawrócić go na swoją wiarę w Białego Chrysta. Dość wcześnie dowiaduje się, że posiada dar, który odziedziczył po matce. To dar jasnowidzenia, który przysparza mu wielu niebezpiecznych sytuacji.
Tim Severin stworzył nader interesującą historię młodego chłopca, który wierząc w Odyna, w pewnym czasie również zostaje ochrzczony na wiarę Białego Chrysta. Thorgilsa poznajemy jako siedemdziesięciolatka, który spisuje swoje wspomnienia. I dzięki temu, historia tu opowiedziana bardziej dociera do czytelnika, gdyż wierzymy mężczyźnie we wszystko, co nam opowiada. Przecież to jego życie, jego historia, w której uczestniczył, którą spisuje dla potomnych. Thorgils uświadamia czytelnika, że wiking to nie lud zamieszkujący zatoki i przesmyki na Północy Norwegii. Wiking oznacza osobę wyruszającą na wiking, w morze by walczyć i łupić, czasami, jako wojownik, czasami, jako zwykły zbój. Coraz bardziej wierzy w to, że jego matka była volvą- czarownicą, bo skąd u niego dar jasnowidzenia? W swojej historii przedstawia, na czym tak naprawdę polega zwyczaj pogrzebowy. Bardzo dokładnie i z pietyzmem opisuje każde wydarzenie swego życia, swe podróże, walki o przetrwanie, pobyt w zakonie, naukę pisania i czytania run, pobyt na Althingu- zebrania najważniejszych gospodarzy z każdej części wyspy i omówienie bieżących spraw oraz rozwiązanie konfliktów. Thorgils przebywając w zakonie Kiartana przybrał imię Thangbrand. Oprócz zdolności jasnowidzenia chłopak posiadał umiejętność szybkiego przyswajania języków, dobrego zmysłu obserwacji i szybkiego dopasowania się do danej sytuacji.
Tim Severin stworzył bardzo ciekawą historię, plastycznie i bardzo interesująco opisał dzieje młodego chłopca, a należy nadmienić, że postać Thorgila jest autentyczna, czego dowodzi Saga o Eryku Rudym, o której wspomina autor na końcu swej opowieści. Klimat całej powieści jest bardzo realny, czuć to zimno Skandynawii, widać piękno fiordów, słychać plusk wody uderzającej o statki.
Od książki ciężko się oderwać, słowotok głównego bohatera, który stara się przekazać każde nawet najmniejsze zdarzenie, ukazać uczucia, wątpliwości, jakie nim w danym momencie targały, piękno przyrody, powodują, że czytelnik zatraca się całkowicie w przedstawionej historii.
Język powieści zachwyca, lekkość łączenia historii z fikcją przeraża-, że można to zrobić tak płynnie i niezauważalnie. Przygotowanie merytoryczne autora, również stawia go na wysokim poziomie i powoduje, że ci, którzy interesują się kultura tego ludu wiedzą, że autor ich nie okłamuje.
Ja, jako osoba posiadająca w osobie męża, człowieka, który interesuje się kulturą i religią Słowian i Wikingów jestem osłuchana z wielością terminologii. Wiele wiem, wiele również się dowiedziałam przy tej lekturze, przede wszystkim tego jak nazywa się młot Thora czy to, że Odyn ma 48 imion.
Bardzo się cieszę, że mogłam się zapoznać z tą lekturą, która wprowadziła mnie w historię młodego człowieka szukającego prawdy, a nie zawsze jest tak łatwo jakby się mogło wydawać. Pomimo tego, że jest tu dość niewiele dialogów, a przeważają opisy, czego nie lubię, gdyż ciężko mi się czasami odnaleźć w historii. Tak w tym wypadku nie miałam takiego problemu. Książka przyniosła mi wiele radości, a sam autor zostaje wpisany na moją listę ulubionych.
Czekam z niecierpliwością na kolejną część cyklu, żądna wiedzy, co też może jeszcze przydarzyć się Thorgilsowi.
0 0
Dodał:
Dodano: 29 IX 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 200
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 41 lat
Z nami od: 25 IV 2013

Recenzowana książka

Wiking: Dziecko Odyna



W 1001 roku Thorgils Leiffson, będący dzieckiem Leifa Szczęściarza i Thorgunny, dopływa do brzegów Grenlandii, gdzie wychowuje go młoda Gudrid. Thorgils to pozbawiony korzeni bohater odznaczający się bystrością i umiejętnością dostosowania do okoliczności. Po swojej matce odziedziczył zdolność jasnowidzenia. Jego mentorzy uczą go starych obyczajów i ostrzegają przed nadejściem Białego Chrysta na z...

Ocena czytelników: 5.33 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0