Po książkę Saszy Hady sięgnęłam bardzo chętnie i z wielką dozą zainteresowania, gdyż to moje pierwsze spotkanie z autorką, pomimo, że jest to kolejna historia Alfreda Bendelina z „Morderstwa na mokradłach”. Wydawnictwo Oficynka wynajduje świetnych polskich autorów kryminałów- i jak do tej pory zawsze byłam zadowolona z lektur, tu jednak książka nie do końca mnie zachwyciła. Jednak zanim o tym napiszę kilka słów o fabule.
W wydawnictwie Darrington & Burrows dochodzi do tragedii. Zostaje zamordowany jeden ze wspólników Walter Darrington. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie było tylu podejrzanych. Gdyż trudno określić, kto mógł zabić Darrnigtona, komu podpadł on na tyle, że doszło do zbrodni? Podejrzanych jest wielu. Darrington nie był lubiany w swojej firmie i o tym wie każdy. Rozmowy z pracownikami tylko to potwierdzają, jednak nie na tyle był nielubiany, aby go zabijać. Tę zagadkę ma rozwiązać Nick, który ponownie musi wcielić się w osobę fikcyjnego detektywa Alfreda Bendelina. Jednak, aby dowiedzieć się sie czegoś więcej, należy przeniknąć do grona pracowników znanego wydawnictwa, w tym Bendelinowi pomaga jego przyjaciel Rupert. Jednak odkrycie motywu zbrodni, to nie jedyne wydarzenia, o których się dowiadujemy. Tłem dla historii jest poznanie rodziny Nicka i jego ekscentrycznych ciotek- Adelajdy i Aurelii.
Sasza Hady pochodzi z Rzeszowszczyzny, mieszka i pracuje w Warszawie. To jej drugi kryminał po „Morderstwie na mokradłach”.
Książkę czytało się dość dobrze. Pomysł na fabułę interesujący, język poprawny, dialogi dość ciekawe. Jednak męczyło mnie poczucie humoru, które miało śmieszyć a nie śmieszyło. Możliwe, że mnie bawi całkiem, co innego, nie podoba mi się poczucie humoru Anglików- jedyne, co mnie śmieszyło w tej historii to postępowanie ciotek Nicka. Akcja w miarę płynna jednak dla mnie za bardzo rozwlekła. Oczekuję po kryminale, że trupy będą słać się na każdej stronie (no prawie każdej), każdy nowy dowód będzie wnosił sporo nowego do rozstrzygnięcia zagadki. A ja już od pierwszej strony będę się starała razem z głównym bohaterem odnaleźć prawdę, tu tak nie było, a szkoda. Szczerze powiedziawszy nie byłam ciekawa, kto faktycznie zabiła Darringtona jak skończy się całe dochodzenie.
Wydaje mi się, że książkę przeczytałam jedynie, dlatego, że stylistycznie jest dość dobrze napisana, w jakiś sposób mnie zainteresowała, jednak nie na tyle, aby się nad nią zachwycać.