Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm

Recenzja książki Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm
Pierwszy i drugi tom Odkryć Riyrii, "Królewska krew. Wieża elfów", nie były niczym nowym. Michael J. Sullivan otoczył dwóch głównych bohaterów sprawdzonymi schematami, jednak jego dzieło było doskonale przemyślane i czytelnik mógł liczyć na rozrywkę z górnej półki. Przy tworzeniu "Nowego imperium. Szmaragdowego sztormu", trzeciej i czwartej części, autor również posłużył się popularnymi, wykorzystanymi w ostatnich czasach pomysłami, jednak już z mniej satysfakcjonującym wynikiem końcowym.

Michael James Sullivan to amerykański pisarz fantasy. Wraz z swoją pierwszą książką, zatytułowaną "Królewska krew" debiutował w 2008 roku. Powieść spotkała się z gorącym przyjęciem dużej liczby czytelników, co zaowocowało przetłumaczeniem jej na kilkanaście języków oraz wydaniem kontynuacji. Ostatni, szósty tom serii ukazał się w 2012 roku.

Przygody związane z królewskim rodzeństwem przysporzyły Royce’owi Melborne i Hadrianowi Blackwater dużej sławy. I choć tylko nieliczni znają ich prawdziwe tożsamości, historie o dwójce bohaterów niosą się przez dużą część Arynu. Wpływ na minione zdarzenia zmienił nie tylko uliczne przedstawienia, pokazywane przez aktorów, zmienił również życie samych złodziei. Royce i Hadrian nie wykonują już zleceń drobnych złodziejaszków, teraz pracują na rzecz królestwa. Niestety, nie ma to pozytywnego wpływu na ich samopoczucia oraz przyjaźń. Hadrian, znudzony monotonią swojego życia, pragnie w nim coś zmienić, odejść od teraźniejszego fachu. Na życzenie księżniczki z Melengaru, która chce dostać się do przywódcy nacjonalistów Degana Gaunta, aby prosić go o przymierze w nadchodzącej wojnie, Hadrian raz jeszcze łączy z przyjacielem siły, jednak tym razem już być może poraz ostatni. Walka o przyszłość, spotkanie z przeszłością, może na zawsze rozdzielić duet.

Po udzieleniu pomocy księżniczce, dwójka byłych złodziei rozdziela się na jakiś czas, aby ponownie stanąć u swego boku. Tym razem pomocy Riyrii potrzebuje król Alric. Royce ma mieszane uczucia co do czekającego ich zlecenia, jednak w ostateczności zgadza się na nie. Tym razem, wraz z Hadrianem, musi wedrzeć się na statek "Szmaragdowy sztorm", i odbyć na nim rejs, aby dowiedzieć się jaka tajna broń jest na nim przewożona oraz gdzie kończy się podróż załogi. Ta misja okazuje się trudna, być może najtrudniejsza z wszystkich dotychczasowych, a wszystko z powodu tego, że żadne z nich nie było gotowe na trudy podróży oraz wrogów, którym muszą stawić czoła
.
Dwaj, tak dobrze znani czytelnikom z dwóch poprzednich części złodzieje, teraz stają się dla nich obcy. Royce i Hadrian oddalili się od siebie. Mężczyźni, przebywając w jednym miejscu, wykonując wspólne zadanie, rzadko rozmawiają ze sobą lub spędzają wspólnie czas. Jeżeli jednak mają ku temu okazję, mówią o rzeczach, które znają tylko oni sami z przygód nie umieszczonych nigdy w książkach. Wpływ na tę rozłąkę mógł mieć fakt, że w powieści występują postaci z poprzednich części, ale dołączają do nich również nowe. Z tych dawnych, warta uwagi jest księżniczka Melengaru. Arista ma tym razem większą rolę do odegrania, dzięki której ukazuje się jej silny charakter, ale również otwarte serce. Nowe dwa tomy są również doskonałą okazją do poznania dalszych losów Thrace, teraz znanej jako Modina. Na krótki czas pojawia się również Eshradonn. Z nowych postaci, na tle innych najbardziej odznacza się Amilia. Dawna służąca postawiona w świetle opiekunki Thrace, ma podnieść ją na duchu. To ciężkie zadanie, jednak nie niewykonalne. Tym razem można zapoznać się również z Marriusem, wrogiem Royca, który dotychczas był przelotnym wspomnieniem z jego przeszłości.

W trzeciej i czwartej części nie tylko bohaterowie uszli zmianom, podobnie stało się z samym Arynem oraz sytuacją, która dotychczas miała w nim miejsce. Odnalezienie rzekomej spadkobierczyni wielkiego imperium powoduje u mieszkańców stolicy zachwyt i radość, jednak u innych smutek i życie w ciągłym strachu oraz pogoni za wolnością. Najgorzej prezentuje się sytuacja elfów oraz osobników spowinowaconych z nimi. Ci nie mogą liczyć na żadną litość ze strony prześladowców, wszyscy są skazywani na śmierć. Wrogość i strach przed wojną przynoszą do królestw nieporządek oraz nieufność. Nadeszły czasy, których ziemie Aryn dawno nie pamiętały. Intrygami objęte zostają nawet najdalsze miejsca, najbardziej zapomniane plemiona.

Wprowadzenie do powieści naprawdę dużej i rozległej wielowątkowości, polityki oraz próby nadaniu każdemu, nawet najmniej ważnemu bohaterowi osobnego, równie silnego imidżu, nie jest dobrym rozwiązaniem dla powieści Michaela J. Sullivana. Oczywiście, jak na tak utalentowanego twórcę przystało, mężczyźnie udało się sprawić, ze każdego bohatera pamięta się przez długi czas, jednak w ten sposób zatraceni zostali ci najważniejsi, czyli Royce i Hadrian. Te dwie postaci nie tylko pojawiają się rzadziej, niż w poprzednich częściach, ale również spychane zostają na drugi tor. Odzyskiwanie miasta oraz służba na statku - Michael J. Sullivan pokazuje się na coraz bardziej różniących się od siebie stanowiskach, a mimo to narracja na nich wychodzi mu naprawdę świetnie. Niestety, jego świat i wątki które chciał umieścić w "Nowym imperium. Szmaragdowym sztormie" trochę go przytłoczyły. Nie takich zwrotów akcji, nie takiego losu oraz nie tak mało widowiskowych śmierci niektórych bohaterów czytelnicy by oczekiwali.

Oprócz braku loga miesięcznika "Nowa Fantastyka", wydanie tego tomu nie różni się zbytnio od poprzedniego. Zaprezentowana na okładce ilustracja wyróżnia się nieco od tej z "Królewskiej krwi. Wieży elfów" oraz zapowiedzianego, piątego tomu, ale trudno. Szkoda tylko, że wydawca nie pomyślał, nad wydaniem egzemplarza również w twardej oprawie, gdyż w miękkiej, zważając na grubość tomu, podczas czytania trudno zapobiec łamaniu się grzbietu, co później pozostawia swoje piętno.

"Odkrycia Riyrii: Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm" nie czytało mi się tak łatwo, jak dwa poprzednie tomy. Brakowało mi przekomarzań dwóch złodziei, wrażenia jakie robili na innych, ich sprytu i pomysłowości. Po tym jak bardzo czekałam na kolejną część i cieszyłam się kiedy ukazała się jej zapowiedź, czuję się bardzo, ale to bardzo zawiedziona. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie trzymał poziom dwóch pierwszych.

Po "Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm" - Michaela J. Sullivana warto sięgać, jeśli czytało się poprzednie części. Warto również przeczytać wszystkie tomy, bo tak czy siak, jest to dobra fantastyka i tom piąty ma okazję naprawić reputację tych dwóch. Niestety, jeżeli komuś nie przypadła do gustu poprzednia książka, ta nie będzie lepsza.
0 0
Dodał:
Dodano: 24 IX 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 193
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 27 lat
Z nami od: 21 III 2012

Recenzowana książka

Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm



Łotrzykowska przygoda w scenerii fantasy, czyli Royce i Hadrian – charyzmatyczny duet Riyria – powracają! Bohaterowie zostają wezwani, by pomóc swojej ojczyźnie. Królestwo Melengar potrzebuje ich w nierównej walce z zagrażającym mu imperium. Dwaj złodzieje zostają wysłani z samobójczą misją za linie wroga, gdzie będą starali się pozyskać sojuszników dla swojej sprawy. Tymczasem wychodzi na jaw, ż...

Ocena czytelników: 5.25 (głosów: 2)