"Alicja w krainie Zombie" to pierwsza książka o zombie jaką czytałam w swoim życiu. Sama okładka, bardzo zachęcająca, jest na tyle tajemnicza, że nie pozwala domyślić się jaki będzie główny wątek, akcja książki. Także sam tytuł nawiązujący do "Alicji w krainie czarów", kultowej już chyba i jednej z najpiękniejszych opowieści, od razu sprawia, że ma się ochotę przeczytać powieść, nasuwa się też myśl, że będzie zawartych parę magicznych wątków co potęguje jeszcze wizerunek dziewczyny w sukni na czarnym tle widniejącej na okładce. Będąc już po lekturze tej książki, nie mogę jednoznacznie potwierdzić tego wszystkiego.
"Alicja w krainie zombie" to dziwna, w pozytywnym sensie, powieść Geny Showalter, wobec której nie da się przejść obojętnie. To mieszanka romansu, akcji, do tego mnóstwo zabawy i trochę nerwów, bo autorka bardzo lubi utrzymywać w czytelniku napięcie. Czytając śmiałam się, ale też i denerwowałam, momentami byłam zła na bohaterów, ale bywały i chwile gdy współczułam im. Ta lektura dostarcza dosłownie wszystkich emocji, a przy tym nie jest ciężka, a jej lekkość to głównie zasługa nie tylko niezwykłej dbałości o szczegóły w fabule, ale i wspaniałemu i bardzo prostemu językowi, jakim posługuje się pisarka. Nie jest to jednak język prostacki, lecz prosty, potoczny, jakiego używamy na co dzień.
Alicja, lub jak woli być nazywana, Ali, to nastolatka z trudną teraźniejszością. Ma młodszą siostrę, którą uwielbia i rzadko się z nią rozstaje, oraz rodziców. Jednak jej życie nie jest normalne czy zwyczajne. Ali ma dziwnego, uważanego przez wszystkich za chorego psychicznie ojca, który ma obsesję na punkcie potworów. Panicznie się ich boi, a jego życie polega na chowaniu się w domu w obawie przed nimi. Strach często uśmierza alkoholem, jednak jest dobrym człowiekiem, który dba o rodzinę. Jej matka natomiast w trosce o męża nie protestuje przeciw jego dziwnym zwyczajom i zachowaniom oraz zakazom, jakie narzuca rodzinie ojciec. Tych jest całkiem sporo. Przede wszystkim Alice i jej siostrzyczka Emma, nigdy w swoim życiu nie były poza domem po zajściu słońca. Koniec światła dziennego, oznacza dla nich areszt domowy, aż do kolejnego wzejścia słońca. Tym samym są skazane wracać do domu od razu po szkole, nie mają przyjaciół ani życia poza nauką. Dni spędzają w ogrodzie lub w swoich pokojach, a ojciec sumiennie uczy je obrony przed potworami. Jednak pewnego dnia Alice ma urodziny, a Emma występ w szkole, wieczorem. Ali jest zdeterminowana, by tym razem nie odpuścić i wymusić na rodzicach wyjście na przedstawienie, co uznaje jednocześnie za swój urodzinowy prezent. Gdy jakimś cudem udaje jej się dopiąć swego, wszystko idzie świetnie, dopóki za namową dziewczyn, ojciec zgadza się wracać do domu krótszą, lecz wiodącą koło cmentarza drogą do domu. Zauważa on na drodze potwory i próbując je wyminąć, samochód zaczyna dachować, a jedyną przytomną po kraksie zostaje właśnie Alice. Tym samym jest świadkiem, jak potwory, zombie z wyobraźni jej ojca, pożerają go, a następnie jej matkę i siostrę. Nie mogąc się ruszyć dziewczyna traci przytomność i budzi się w szpitalu. Poznaje tam Kat, córkę pielęgniarki, która staje się jej przyjaciółką także w szkole. Zamieszkuje u dziadków i rozpoczyna śledztwo na własną rękę, bo od tej pory, obsesja jej ojca, staje się także i jej własną.
W książce jest dużo detali, które budują akcję, dochodzi sporo bohaterów, jak Cole, buntowniczy i niebezpieczny chłopak, który staje się miłością Ali, jednocześnie zostanie bardzo ciekawie wpleciony w całą sprawę z zombie, a jego rola będzie znacząca. Są też przyjaciółki Ali, które pozna za sprawą Kat, one też odegrają swoją rolę. Oczywiście musi być także zły bohater i tutaj zostałam bardzo zaskoczona, bo okazało się, że zombie, które uznawałam za głównych wrogów są "narzędziami" w rękach prawdziwego złoczyńcy i przeciwnika "dobrej drużyny", bo taka też się tworzy w walce przeciwko zombie. Akcja ma też miejsce w szkole, co jest fajne, bo szkolne życie jest miłą odskocznią od niektórych wydarzeń fabuły, jednak to co mnie zaskoczyło na plus, to cała teoria zombie. Nie są to zwykli truposze powstałe z ziemi by pożerać ludzi, lecz bardziej zawiłe i "pozaziemskie" istoty. Trudno jest mi cokolwiek napisać by nie zdradzić za dużo spoilerów z książki, wydaje mi się, że chyba już i tak zdradziłam za dużo o roli uczniów szkoły w walce z potworami, jednak książka jest tak skomplikowana, a jednocześnie prosta, że trudno ją opisać bez uchylenia choćby rąbka tajemnicy. Początek książki był wręcz sielankowy, by potem nagle akcja zmieniła się o 360 stopni. Szkoda mi było Emmy, do końca miałam nadzieję, że jednak ta bohaterka pozostanie w książce żywa, niestety już kolejny rozdział początku książki, gdy Alice budzi się w szpitalu, rozwiał moje nadzieje, jednak mogę zdradzić, że choć nie w ludzkiej postaci, to jednak Emma wystąpi jeszcze w akcji.
Podsumowując, choć większość osób twierdzi, że takie książki są dla młodzieży, ja jestem zadowolona z lektury i zdecydowanie polecam ją wszystkim grupom wiekowym. To ciekawa i bardzo wciągająca powieść o sprecyzowanej fabule, rozwiniętych wątkach i wielu zwrotach akcji, które naprawdę zaskakują, a same zombie są naprawdę przerażające i sceny ich ataków sprawiają, że ciarki przechodzą po plecach. Polecam wszystkim, zwłaszcza, że zakończenie jest intrygujące, a autorka szykuje drugi tom. Wielkim plusem jest też wywiad z nią na końcu książki, w którym zdradza wiele szczegółów z kolejnej części przygód.