Przeczytałam wszystkie części ''Serii Niefortunnych Zdarzeń", jakie zostały napisane przed premierą filmu i spodziewałam się czegoś równie oryginalnego i dobrego.
Trójka dzieci otrzymuje informację, że ich rodzice zginęli w pożarze, który na dodatek strawił całą wspaniałą willę Baudelaire'ów. Wobec tego muszą przenieść się do krewnego, Hrabiego Olafa, niespełnionego aktora, który, jak się później okazuje, dybie na majątek sierot. Pomysł jak pomysł, ale niewiele potrzeba, by skomplikować sytuację i rozpocząć tytułową "Serię Niefortunnych Zdarzeń".
Na sam początek dostajemy ostrzeżenie: lepiej tego filmu nie oglądać. Wiadomo, człowiek jest istotą przekorną i obejrzy chociażby dlatego, by zobaczyć, dlaczego mu się to odradza. Jest to oczywiście zabieg zbliżający film do książki, gdzie zawsze znajdujemy porady autora: to zbyt ponura historia, by tracić na nią czas. Tymczasem warto. Produkcja zachowuje klimat: mroczny (chociaż w żadnym wypadku nie "emo"), trochę ironiczny, satyryczny, odpowiednio wykrzywiony. Twórcy świetnie się bawią, mieszając gatunki, co i rusz dodają do kotła filmu coś interesującego, zamieniają niekiedy kolejność wątków, a wszystko zgrabnie łączą i tak z trzech pierwszych książek "Serii Niefortunnych Zdarzeń" powstaje jedno świetne dzieło. Co prawda czasem aż chce się odhaczyć - pierwszy opiekun zaliczony, drugi, trzeci, ale za to pomysłowo przeniesiono moment ślubu na sam koniec (pierwotnie także był na końcu, ale pierwszego tomu serii).
Młodzi aktorzy - Emily Browning (Wioletka Baudelaire) i Liam Aiken (Klaus Baudelaire) wypadają świetnie, a Jim Carrey jako Hrabia Olaf czuje się jak w raju i przechodzi samego siebie. Nic dziwnego - w gruncie rzeczy ma do zagrania aż trzy role, nie licząc licznych drobnych, które odgrywa podczas prób ze swoją trupą teatralną i przedstawienia-ślubu. Może się więc wreszcie aktorsko wyżyć i pobawić kreacjami. Meryl Streep (ciotka Józefina), choć jest tu postacią drugoplanową, gdy tylko pojawia się na ekranie, zaćmiewa resztę i tylko ona się liczy. Trochę gorzej radzi sobie Billy Connolly, chociaż jest wiarygodny jako wujek Montgomery, gra tylko poprawnie.
Nie można nie zwrócić uwagi na świetne efekty specjalne, scenografię, muzykę - tak samo tajemniczą i odrobinę zwariowaną jak film, dopracowane kostiumy (patrzeć na Emily Browning to sama przyjemność) i liczne doskonałe charakteryzacje Jima Carreya, co zaowocowało kilkoma nominacjami do Oscara i otrzymaniem jednego właśnie za make-up.
"Lemony Snicket: Seria Niefortunnych Zdarzeń" to udana ekranizacja książek (choć niekoniecznie bardzo dokładna), pełna okazji do śmiechu, jak i wzruszeń, przekonania, jak ważna jest w życiu rodzina i że "nic nie dzieje się bez przyczyny". Ma tylko jedną wadę: w odróżnieniu od książek naiwnie przekonuje, że dobro w końcu zawsze musi pokonać zło, co kłóci się z zamierzeniem autora, że opowieść ma być ponura i o happy endzie nie może być mowy. Mimo to film stanowi znakomitą rozrywkę dla całej rodziny i można go obejrzeć kilka razy, bez obawy, że się znudzi.
DVD natomiast obfituje w dodatki: zawiera nieudane sceny, film o powstawaniu postaci Hrabiego Olafa, wybieraniu aktorów do zagrania sierot, komentarz reżysera Brada Silberlinga... wszystko, czego tylko fan zapragnie.
pobrano z
http://www.filmweb.pl/user/captain_cassidy1912/reviews/Jedna...