Okres letni jeszcze trwa, bynajmniej według kalendarza, chociaż za oknem jesienne już klimaty. Zatem kto podróżuje, a w szczególności korzysta z linii lotniczych powinien przeczytać tę pozycję. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, żeby poznać życie pracowników, a także zobaczyć komu powierza się jakby nie było życie.
Imogen Edwards Jones jest autorką bestsellerowej serii książek, które zdradzają od podszewki takie branże jak: hotele, linie lotnicze, muzyczne, czy też modowe. Pierwszą książką jaka się ukazała był tytuł "Hotel Babylon", który został przetłumaczony, aż na 17 języków. Autorka wraz z rodzina mieszka w Londynie.
Autor anonimowy pod tym pseudonimem kryje się grupa pracowników lotniska zarówno obsługi naziemnej, jak i powietrznej. W celu zapewnienia ochrony ich tożsamość musiała pozostać anonimowa.
Narratorem powieści jest menadżer jednej z linii lotniczych na fikcyjnym brytyjskim lotnisku. Fikcyjne, bo wymagały tego zasady. Poznajemy 24 godzin życia lotniskowego, godzina po godzinie. Tutaj pracują tysiące ludzi, jednak jak się im podpadnie może czekać nas nie miła niespodzianka. Bowiem środki przeczyszczające to jedna z częstych metod na kłopotliwych pasażerów. Posadzenie obok śmierdzącego tłuściocha także nie należy do przyjemności. Pracownicy mają swój system powiadomień o takich pasażerach i wieści niosą się szybko. Jak widać szeroki system "kar" dla pasażera daje im satysfakcję, bowiem faktycznie mają duże pole do popisu. Dlatego lepiej być od początku i nie sprawiać kłopotu.
Kolejnym aspektem omawianym w książce jest zgon pasażera. Okazuje się, że zdarza się to bardzo często. Jednak w samolocie ilość miejsca jest ograniczona, dlatego zwłoki są przykrywane kocem, a do tego nakłada się maskę tlenową, by nie budzić paniki wśród innych pasażerów. Ale są sytuacje, gdy po prostu zwłoki są przemieszczane do kuchni...
Na kolejnych stronach poznajemy działalność przemytników, gdzie prezerwatywy z kokainą po prostu łykają, ale to też nie zawsze się sprawdza, bowiem "gumki" strzelają, a przemytnik umiera z przedawkowania.
Praca menadżera nie jest łatwa, bowiem musi poradzić sobie w każdej sytuacji. Od zwierząt, węży, które ukrywają się w schowkach, po trudnych pasażerów, którzy umieją się tylko awanturować po nieboszczyki, a nawet samobójców.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie, nie brakuje tu także zabawnych anegdot, ale też spotkamy się z "trudnymi" sprawami, którymi trzeba się zająć błyskawicznie. Tu nie ma miejsca na rozważanie, tu jest miejsce na szybkie reagowanie i działanie. Język jest prosty, ale mimo wszystko czyta się przyjemnie. Kilka literówek rzuciło mi się w oko, ale mimo wszystko warto przeczytać.
Swoją drogą brytyjskie lotnisko jest jednym z bardziej obleganych na świecie. Pracownicy muszą sobie radzić z trudnymi pasażerami i sytuacjami, ale w książce opisane jest także ich rozrywkowe życie: ćpania, pijaństwa, "zabawiania się" z pilotami, stewardami, stewardesami. W końcu stresy muszą jakoś odreagować. Nie mniej jednak mam nadzieję, że polskie lotniska są bardziej "przyjazne" i pracownicy także. A wiecie jaki jest najgorszy grzech stewardesy?
"Widoczna linia majtek. W rezultacie mnóstwo stewardes lata bez bielizny."
Drogi Pasażerze, jeśli wybierasz w podróż drogą powietrzną to radzę przeczytać Ci tę książkę. Już nic nie będzie takie samo, a i na pewno nie napijesz się już kawy , nie mówiąc o skonsumowaniu posiłku na pokładzie. A w powietrzu może okazać się, że z samolotu odpadło kółko...Po przeczytani mogę chyba stwierdzić, że najgorsza śmierć, jaka może spotkać człowieka to na pokładzie samolotu i nie mam tu na myśli katastrofy lotniczej...Warto przeczytać i zrozumieć istotę pracy na takim lotnisku, która w gruncie rzeczy jest bardzo trudnym zajęciem.
"Nie mieliśmy kolejnych zamachów lotniczych tylko dlatego, że terroryści zdecydowali się nie atakować. To jedyny powód. W tej pracy zdajesz sobie sprawę jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani na cokolwiek i jak łatwo mają terroryści."
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2013/09/air-babylon-i...