Jesień cudów

Recenzja książki Jesień cudów
Mariah i Colin rozwodzą się po tym jak ona przyłapuje go na gorącym uczynku z kochanką. To zdarzenie miało wpływ na ich siedmioletnią córeczkę Faith, która zaczyna rozmawiać z wymyśloną przyjaciółką. Początkowo nazywa ją swoim stróżem, a później okazuje się, że dziewczynka rozmawia z samym Bogiem. Jednak ona nie tylko Boga widzi i z nim rozmawia, ale też potrafi uzdrawiać i otrzymuje od niego stygmaty. Wokół Faith robi się dużo szumu, gdy wkraczają do jej życia media, a najbardziej znany teleateista postanawia pokazać światu, że dziewczynka jest oszustką. Czy to mu się uda?

Przyznam się na początku, że to jest moja pierwsza książka autorstwa Jodi Picoult. Jedyne doświadczenia z tą autorką to był film na podstawie Bez mojej zgody, który strasznie mi się spodobał i przez niego chciałam bliżej poznać jej twórczość.

Zastanawiam się, czy na początek wybrałam dobrą książkę. Chociaż jestem ateistką to lubię czytać o religii, ale chyba wolę bardziej literaturę faktu niż beletrystykę i później trochę jestem skrępowana czytając takie książki. A już chyba gorzej się czuję, kiedy muszę o tym napisać, bo nie chcę czegoś palnąć, żeby nie zostać spaloną na stosie.

Jodi Picoult w Jesieni cudów porusza temat jakim jest wiara i cud. Chociaż Mariah i Faith są niepraktykującymi Żydami to dziewczynką interesują się wyznawcy innych religii, co pokazuje uniwersalność cudu, który się dzieje. Autorka pokazuje, że nawet jeśli jest się najbardziej zagorzałym ateistą na świecie to obcując z osobami pokroju Faith można zwątpić i zacząć się zastanawiać nad istnieniem Boga, cudów itd.

Początek lektury średnio mi się podobał. Nie wiem czemu jakoś wszystko mi się toczyło za wolno i nie odczuwałam żadnych emocji. Końcówka, gdzie akcja dzieje się w sądzie dużo bardziej mi się podobała. To pewnie przez to, że uwielbiam oglądać seriale prawnicze i cały ten żargon i atmosfera na sali sądowej bardzo do mnie przemówiła. W tych momentach nie mogłam oderwać się od książki i bardzo przeżywałam to co się tam dzieje.

Na koniec jeszcze tylko słowo o narracji i tytule. W tym wypadku narracja przypadła mi do gustu, bo była ona mieszana, przez co mogłam spojrzeć na wydarzenia z różnych stron. A co do tytułu to byłam ogromnie zaskoczona oryginalną wersją. Jesień cudów mi pasuje, ale Keeping Faith to w dosłownym tłumaczeniu zatrzymać Faith, zachować wiarę. Ale czasami polskie odpowiedniki w ogóle nie mają nic wspólnego z ich oryginałami.

Mam nadzieję, że nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością Jodi Picoult, bo na blogach książkarskich wiele osób ją chwali. Nie wiem dlaczego, ale jak czytałam Jesień cudów to miałam wrażenie, że Jodi Picoult to takie połączenie Sparksa i Coelho.

http://storieschocolateandearrings.blogspot.com/2013/07/keep...
0 0
Dodał:
Dodano: 15 IX 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 198
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Yui
Wiek: 33 lat
Z nami od: 09 IX 2010

Recenzowana książka

Jesień cudów



Tytuł oryginalny: Keeping Faith Mariah przyłapuje męża z inną kobietą i wpada w depresję, a jej córka Faith - świadek zdarzenia - zaczyna zwierzać się wyimaginowanej przyjaciółce. Początkowo Mariah lekceważy te rozmowy, jednak kiedy Faith dokonuje kolejnych cudownych uzdrowień, a na jej dłoniach pojawiają się stygmaty, zadaje sobie pytanie, czy córce istotnie nie objawia się Bóg. Wieść rozchodzi...

Ocena czytelników: 5.26 (głosów: 21)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0