Dwudziestojednoletni student Devin Jones decyduje się na wakacyjną pracę w parku rozrywki. Właśnie tam, w świecie kuglarzy i zabawy, otoczony niezwykłą aurą tego miejsca i równie niezwykłymi ludźmi zdołał uporać się ze złamanym niedawno sercem i zacząć żyć na nowo. Tam poznaje też historię tragicznej śmierci pewnej dziewczyny, której duch ponoć nawiedza to miejsce i postanawia dowiedzieć się na ten temat czegoś więcej. Do czego doprowadzą jego poszukiwania?
Wydawałoby się, że park rozrywki jest wymarzoną scenerią dla mrożącego krew w żyłach horroru. Rzeczywiście, jednak Stephen King nie wykorzystał tego faktu w "Joyland". Zamiast tego napisał całkiem niezłą obyczajówkę z wątkiem kryminalno-paranormalnym. Wiele miejsca autor poświęcił na rozmyślania Devina, jego próby radzenia sobie ze złamanym sercem, chwile zwątpienia, kiedy to miał wszystkiego dość. A jednak ludzie wokół niego nie pozwolili mu zejść na manowce. Dzięki nim odkryje, że czasem trzeba po prostu pogodzić się z losem i iść dalej. Kogo tam poznał? Jaki mieli na niego wpływ? Nie będę Wam psuła niespodzianki...
Najlepsze w tej książce wydaje mi się przedstawienie codzienności w parku rozrywki. Charakterystyczna dla jego pracowników gadka, ich wzajemne relacje, wszelkie atrakcje i ta radosna atmosfera... "Joyland" warto przeczytać chociażby z ich powodu. Choć nie zawsze było kolorowo, choć nie każdy był duszą towarzystwa, to jednak takie życie wydaje się być fantastyczną przygodą. Do podobnego wniosku musiał dojść Devin, skoro uznał, że było to najlepsze lato i jesień jego życia. Najlepsze, a jednak pod pewnymi względami najgorsze... Komuś bowiem nie podoba się to, że próbuje dociec kim był morderca.
Autor dość swobodnie przeskakuje pomiędzy wydarzeniami rozgrywającymi się w różnym czasie, jednak robi to w taki sposób, że nie wprowadza do książki niepotrzebnego zamieszania. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Kinga. Może trochę nietypowe biorąc pod uwagę to, że kojarzony jest głównie jako autor horrorów, a jednak nie żałuję. Co więcej, chętnie sięgnę po inne jego książki.
"[...]bo same słowa nic nie znaczą, jeśli nie wypełni się ich treścią"
Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2013/08/s-king-joyland....