Galilee Garner z zawodu jest nauczycielką biologii, z zamiłowania hoduje róże, a na co dzień zmaga się z ciężarem długoletniej choroby. Gal przypomina kwiaty, które kocha - ich delikatność skrywa się za fasadą ostrych, raniących cierni. Kobieta jest zgorzkniała, wyniosła, ciężko jej wykrzesać z siebie serdeczność, ciężko zaufać. W efekcie ludzie trzymają od Gal "bezpieczny" dystans. Przewrotne życie chce jednak coś zmienić - niespodziewanie kobieta zostaje opiekunką swojej dorastającej siostrzenicy, a to tylko pierwszy krok do powolnego zrzucania kolców.
To książka z gatunku refleksyjnych i wzruszających, ważnych, które nie powinny zostać pominięte przez wrażliwych czytelników. Nie jest ona jedynie lekkim czytadłem, a treścią, która wnosi wiele do życia człowieka. Napisana prostym, przyjemnym stylem, a jednak pełna emocji i mimo wszystko ciepłego klimatu. Główna bohaterka i jej życiowe porażki i błędy są bardzo wiarygodne. Czytelnik ma okazję przyglądać się powolnemu procesowi przemiany jaka zachodzi w Galilee, przemiany wcale nie prostej i banalnej.
Książka rozwija się jak pąk róży. Z początku nie porywa, jednak z każdą stroną staje się coraz dojrzalsza, lepsza, pełniejsza.
Umilaczem i swoistym "oderwaniem" od trudnego tematu są ciekawostki o gatunkach róż i ich hodowaniu.
Warto wspomnieć, że autorka historię tę oparła na faktach. Bliska jej osoba zmagała się z ciężką chorobą nerek i po wielu latach walkę przegrała.
Po przeczytaniu książki "Sztuka uprawiania róż z kolcami" nieco inaczej patrzę na życie i swoje relacje z bliskimi. Ta pozycja dała mi do myślenia, dostarczyła wielu emocji, refleksji i wzruszeń. Prawdy życiowe, rachunki sumienia podane w niepretensjonalny, nienachalny sposób - to wszystko zamknięte jest właśnie w tej niepozornej książce.