Po pamiętnych wakacjach na Jamajce Emily, Aria, Spencer i Hanna próbują rozpocząć nowe życie. Niestety przeszłość upomina się o nie w najmniej oczekiwanym momencie,a tajemniczy nadawca SMS-ów znów wkracza do akcji. Czy dziewczyny przyznają w końcu, że w starciu z A. nie mają szans?
Kto by pomyślał, już dziewiąta część za mną, nie zauważyłam nawet kiedy przeczytałam poprzednie. Było to dość dawno temu, parę miesięcy wcześniej przeczytałam "Pożądane", a potem czekałam aż wreszcie ludzie oddadzą do biblioteki tę część. Kiedy w końcu udało mi się ją dostać, przerwałam "Nawałnicę Mieczy" (swoją drogą, czytanie trzeciej książki pod rząd tego autora i w międzyczasie oglądanie kolejnego sezonu serialu, źle działały na mój mózg i potrzebowałam wytchnienia, czyli najzwyklejszej młodzieżówki
). Z tego, co wiem (kłania się przeglądania aska serwisu paranormalbooks
), planowanych jest 14 części, aż ciekawe co autorka będzie nam w stanie jeszcze zaprezentować.
Zacznę, tym razem nietypowo, od tego, co mam do zarzucenia tej książce. Na początku nie zdawałam sobie sprawy, że tyle tego będzie. Może się to wydawać odrobinę chaotyczne, pisałam tak jak mi przyszło na myśl, a że minusy nasunęły się pierwsze...
Kolejną część przygód naszych Kłamczuch można by opisać w jednym pytaniu "Co takiego zdarzyło się na Jamajce?". Ta kwestia dręczyła mnie od samego początku. Nie lubię, kiedy autor nagle porzuca jakieś miejsce akcji, a potem przeskakuje z nią do przodu. A tak właśnie potraktowała mnie pani Shepard. Nie powiem, że przez to książka straciła na wartości, czasem fajnie było powspominać sobie z naszymi bohaterkami, ale miejscami takie "przeskoki" były nieco irytujące.
Swoją drogą, jakoś na samym początku serii (tak między pierwszym z czwartym tomem) odnosiłam wrażenie, że historia jest w miarę prawdopodobna. Nie ma w niej aż tylu elementów, żeby mogła być uznana od razu za w pełni zmyśloną. Niestety, z każdym kolejnym tomem pozbywałam się tego wrażenia, bo zaczęła robić się zbyt przesadzona. No błagam, kto przeżyje pożar i wiele innych tak okropnych rzeczy? Rozumiem, niezrównoważona nastolatka pała chęcią zemsty i zabijania, ale żeby nikt nie umiał sobie z tym poradzić?
Niektóre pomysły pani Shepard były naprawdę intrygujące i jestem ciekawa, jak rozwinie się sytuacja w następnych tomach. Wprowadzenie dodatkowych postaci, jak Tabitha, przyszłe "rodzeństwo" Spencer czy nemezis Arii - Klaudii było świetnym rozwiązaniem. Akcja nie kręci się już tylko i wyłącznie w okół naszej grupki, w intrygę wplątane zostają co raz to nowe osoby.
"Wydaje się wam, że to wszystko, co wiem, suki? To tylko wierzchołek góry lodowej... a ja dopiero się rozkręcam.
A."
Czy naprawdę pisarka nie mogła wymyślić dla Kłamczuch żadnego innego zagrożenia, tylko kolejnego/kolejną A.? Troszkę to zaczyna być nudne, nie sądzicie? Przecież cała ta sprawa została już wyjaśniona, więc po co znowu zaczynać. Wiadomo, co będzie. Zostanie ujawnionych ileś tam sekretów, dziewczęta będą przerażone, a po jakimś czasie A. i tak zostanie złapany/złapana. Strasznie przewidywalne, droga autorko.
Kolejną rzeczą, która mnie denerwowała i nie umiałam się z nią pogodzić była naiwność, ba, wręcz głupota postaci. Nie tylko tych głównych. Pomijając już fakt, że w ogóle nie wyciągnęły wniosków z poprzednich wydarzeń (po tym co przeszły powinny być mniej ufne i o wiele bardziej ostrożne), przerażała mnie głupota dorosłych. Na przykład rodzice panny Emily (Uwaga, spoiler!) nie zauważyli, że córka była w ciąży?! Okej okej, wyjechała sobie na lato, ale z tego, co wiem, ciąża trwa dziewięć miesięcy a nie dwa. Być może coś przegapiłam (czytałam dość późną nocą i przymykanie powiek miejscami brało górę), więc proszę mnie poprawić jeśli się mylę. Który rodzic nie zauważyłby krągłego, wystającego brzuszka albo (teraz znów nie jestem pewna jednej rzeczy, a mianowicie dokładnego czasu, w którym Emily trenowała) jaki trener nie dostrzegłby powiększającego się brzucha pod kostiumem kąpielowym?
„Wszyscy mamy tajemnice, którymi nie chcemy się dzielić z innymi.”
Mimo tej całej przewidywalności i innych rzeczy, które wcześniej wymieniłam, wszystko jakoś trzyma się kupy i dobrze się czyta. A przede wszystkim szybko. Lektura zajęła mi parę godzin, i to z przerwami. To dzięki stylowi pisania autorki. Prezentuje całość w bardzo prostym, młodzieżowym języku, odpowiednim dla młodego czytelnika. Dialogi są zbudowane bardzo swobodnie, a dzięki temu zyskują także postacie. Nadaje im to taką realistyczność.
Da się polubić nasze niegrzeczne dziewczyny, choć osobiście nie umiem przekonać się do Arii, której największym problemem jest jej związek. Za to szczególnie zaciekawił mnie wątek Hanny, która może zepsuć coś bardzo ważnego dla jej całej rodziny oraz Emily, która boryka się z pewnymi komplikacjami ze strony nowych mieszkańców Rosewood.
Nowe sekrety, a czemu nie? Kłamczuchy mają już i tak swoje za uszami, ale zawsze można przysporzyć im nowych zmartwień, prawda?
Już nowy/nowa A. się o to postara. Zdradzę tylko, że nie raz zdarzy Wam się mocno zdziwić podczas lektury, do czego są one jeszcze zdolne.