Już po raz drugi miałam styczność z twórczością Grahama Mastertona, który należy do grona najbardziej uznanych powieściopisarzy obecnych czasów. Jego książki znane są w krajach na całym świecie, a dzięki swym oryginalnym pomysłom i staranności wykonania, wiele z nich trafiło na listy bestsellerów. Największą popularność przyniosły mu horrory, choć znane są również jego liczne thrillery i opowiadania.
"Noc Gargulców" to drugi i zarazem ostatni jak do tej pory tom z cyklu "Nathan Underhill". Jest to historia młodego kryptozoologa, który prowadzi próby wskrzeszenia mitycznych zwierząt, jak feniksy lub gryfy. Pragnie on użyć w przyszłości ich komórek macierzystych do leczenia różnych skomplikowanych chorób jak np. oparzeń i blizn po nich. Bezgranicznie wierzy w sukces. Ma pewność, że jego plany się powiodą i już wkrótce będzie mógł zrewolucjonizować współczesną medycynę.
Nie wiem czy chodzi o motyw przewodni całej serii czy po prostu jak do tej pory nie udało mi się pokochać prac Mastertona i zwyczajnie potrzebuje więcej czasu, aby to się stało. Ani razu nie mogłam się "wczuć" w wydarzenia. Czułam się pominięta i zmuszona do bycia biernym widzem. Jest to na tyle dla mnie niezwykłe, zwłaszcza, że sam autor buduje napięcie w sposób niemalże perfekcyjny. Idealnie dobiera słowa tworząc wokół historii nutkę tajemnicy, aby mityczne stwory nie tylko sprawiały nas o nieprzyjemne dreszcze, ale wręcz, żeby nas przerażały i śniły się nam po nocach, jak niektórym bohaterom.
Jeśli miałabym porównać, to ta część zdecydowanie różni się od poprzedniej w zadziwiająco pozytywny sposób. Myślę, że postać Theodora Zaubera, jest nie tylko bardziej tajemnicza i niebezpieczna od jego ojca, ale także bezwzględna w takim stopniu, w jakim Christian nigdy nie był. Masterton postarał się, aby tym razem czarny charakter miał jak najwięcej wad i podłości. Stąd też świetnie opisują go słowa, które sam wypowiada:
"Wielu ludzi bez wahania poświęci wszystko dla wielkiej sprawy, nawet tych, których kochają."
Niezwykle interesujące są rozdziały opisujące historie zupełnie przypadkowych osób. To one budzą największy strach i silne emocje w czytelniku. Czyta się je z zapartym tchem, kibicuje ich bohaterom i ma nadzieje na jakiekolwiek szczęśliwe zakończenie. Jednak to Graham Masterton jest tu panem sytuacji i choćby nie wiem jak bardzo czytelnik by błagał o nagły zwrot akcji, to nie ma na co liczyć. Tylko jedna wizja historii może być spełniona i chyba każdy dobrze wie czyja.
Tak więc "Noc Gargulców" już za mną. Czy mam nadzieję na trylogię? Nie. Uważam, że dwie części w zupełności wystarczą. Dlaczego? W pierwszej części mamy ojca, w drugiej syna - bawienie się dalej w wnuków i prawnuków było by już śmieszne. A może by tak znaleźć nowego prześladowcę dla profesora Nathana? To już nie byłoby ta sama historia, ale fundament do napisania kolejnej. Myślę, że zakończenie jest idealne, a jeśli tylko sięgniecie po tą książkę, na pewno sami również dojdziecie do podobnego wniosku. Polecam!
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com/