Ostatnio zastanawiałam się, czy to rynek literatury kobiecej jest teraz tak dostosowany do moich upodobań? Czy też mam tyle szczęścia, że trafiam na takie książki, które od razu zaczynam uwielbiać? Nie umiem odpowiedzieć sobie na te pytania, ale prawdą jest, że po raz kolejny przeczytałam książkę w ekspresowym tempie, bo po prostu nie mogłam się od niej oderwać!
Z tą autorką jak dotąd nie miałam okazji się spotkać, choć nie jest to jej debiut literacki. Ale teraz wiem, że chętnie jeszcze sięgnę po jej lektury, bo szalenie podoba mi się jej styl pisania. Bowiem "Oddam serce w dobre ręce" to nic innego jak fantastyczna komedia romantyczna, którą czyta się z ogromną przyjemnością. Ja już po pierwszych kilku stronach wiedziałam, że to coś dla mnie, a w połowie książki już żałowałam, że lektura ta jest tak strasznie cienka... Wolałabym, żeby w ogóle się nie skończyła. Bo oprócz tego, że fabuła szalenie mi się podobała, to także cudownie się przy niej bawiłam. Ale, ale... może najpierw w skrócie przybliżę Wam nieco jej treść.
Główną bohaterką tej powieści jest Rina. 40-tolatka, która cztery lata temu straciła męża w tragicznym wypadku. Od tamtej pory ciężko jest jej się uporać z tym faktem. Wciąż wspomina zmarłego męża i strasznie za nim tęskni. To była jej bratnia dusza i Rina nie wyobraża sobie, by mogła związać się z kimkolwiek innym. Kobieta mieszka na wsi, wśród grona przyjaciół i znajomych wraz ze swoimi zwierzakami: kotem, trzema psami, dwoma kozami oraz konikiem. Wszystkie te zwierzęta trafiły do niej w dość nietypowych okolicznościach i mają za sobą niezbyt przyjemną przeszłość. Kucyka uratowała z cyrku, kozy przygarnęła, gdy nikt ich nie chciał itd. itp. Bo Rina po prostu uwielbia zwierzęta i nie potrafi zrozumieć bestialstwa i znieczulicy wielu ludzi w stosunku do tych wszystkich cudownych stworzeń. Oprócz tego ma dwie najlepsze przyjaciółki oraz szwagra, który jest dla niej niemalże jak brat. Jej życie to ciągły pośpiech, ale kobieta czuje się wtedy potrzeba i szczęśliwa. Jednak pewnego razu na jej drodze staje tajemniczy, bardzo przystojny i strasznie wytatuowany mężczyzna. Co więcej, jest on nią bardzo zainteresowany i stale namawia ją na spotkanie. Rina jednak ostrożnie podchodzi do tej znajomości, ale... w końcu daje się przekonać. Co jednak z tego wyniknie - przeczytajcie sobie sami.
Ta książka jest naprawdę super. Z miejsca pokochałam wszystkie postacie jakie miałam okazję w niej poznać oraz cudownie bawiłam się śledząc ich losy. Oprócz tego sposób przedstawienia ich perypetii oraz dialogi bohaterów po prostu mnie zachwyciły. Autorka tej powieści ma ogromną wyobraźnię oraz duże poczucie humoru. A ja przy książce zdecydowanie wolę się śmiać, niż płakać
Zatem Katarzyna Olszaniecka trafiła w 100% w mój gust i sprawiła, że ta lektura trafi na moją półę z ulubionymi książkami, do których na pewno kiedyś wrócę.
W tej powieści znajdziemy właściwie wszystko. Romans, przyjaźń, tęsknotę, zdradę, miłość, odrobinę kryminału i ogromną dawkę humoru. To idealna lektura zarówno na długie leniwe wieczory jak i relaks pod chmurką. Tylko zaznaczam, że czasem otoczenie może patrzeć na Was dziwnie, gdy zaczniecie uśmiechać się do książki lub nawet wybuchać gromkim śmiechem. Jednak wierzcie mi, że to ryzyko jest bardzo opłacalne. Gdzie by to nie było warto sięgnąć po tę książkę by poznać Rinę i jej przyjaciół. By się zrelaksować, uwierzyć, że w życiu nigdy na nic nie jest za późno, oraz poprawić sobie humor na dłuuuugi czas. Polecam!
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/08/odda...