Pamiętacie tego słodkiego i nieco niesfornego kociaka? Pisałam Wam już o nim, gdy miałam przyjemność recenzować pierwszą książkę o jego przygodach jakiś czas temu pt. "Cukierku, ty łobuzie!". Wtedy dopiero poznaliśmy tego ciekawskiego futrzaka. Dowiedzieliśmy się jak trafił do domu Marcela oraz mieliśmy okazję poczytać o jego pierwszych psotach. Teraz pora na część drugą.
"Nie martw się, Cukierku!" to dalsze losy naszego znajomego kociaka. Tym razem w domu Marcela i jego rodziców znów zachodzą wielkie zmiany. Bowiem ich rodzinka nieco się powiększa i na świat przychodzi mały Maciek. Cukierek nie bardzo wie, co się teraz wydarzy. Widzi wielkie przygotowania, poddenerwowanie wszystkich członków rodziny, a także chaos jaki panuje wśród domowników, gdy na świecie pojawia się niemowlę. Cukierek nic z tego nie rozumie. Co więcej, wcale nie zamierza uczestniczyć w tym całym cyrku i jak psocił tak psoci nadal. Jednak wierzcie mi, że nie robi on tego specjalnie. Ot, samo wychodzi
Powiem Wam szczerze, że pierwsza część o przygodach tego kociaka bardzo długi czas była hitem wśród książeczek mojego dziecka. Mała zna już tę książeczkę na pamięć, gdyż wielokrotnie czytałyśmy ją przed snem. A nawet jak jej nie czytałyśmy, to Alicja z przyjemnością sama zaglądała do niej i dokładnie studiowała wszystkie ilustracje. Mała uwielbia zwierzęta, więc nie ma się co dziwić. Ale to nie jedyny powód. Również sposób wydania oraz treść książki miała tu ogromne znacznie.
Cukierek jak już wspomniałam wcześniej nie jest złym zwierzaczkiem tylko bardzo ciekawskim. Często wiele jego psot wynikało nie z tego, że ten sympatyczny futrzak koniecznie chciał coś zmalować, lecz po prostu był to skutek uboczny na przykład jakiejś beztroskiej zabawy. Fakt, czasem Cukierek bywał ciut złośliwy. Na przykład wskakując co i rusz do niemowlęcego łóżeczka, choć doskonale wiedział, że mu tego robić nie wolno. Ale jak tu się oprzeć, gdy pościel wewnątrz tak pięknie pachnie i jest taka wygodna... To było silniejsze od niego. Jednak zwierzaczek wcale nie zamierzał przeszkadzać swojemu Panu oglądać meczu, lub też nie planował pobrudzić świeżo umytego samochodu! To zdecydowanie nie było zaplanowane!
Powiem Wam szczerze, że nie tylko moje dziecko polubiło tego wesołego i psotnego kociaka. Ja również bardzo się ucieszyłam, gdy książeczka ta trafiła w nasze ręce. Uwielbiam czytać przygody tego małego kotka i wierzcie mi, że często sama śmieję się przy tym w głos. Więc co tu się dziwić, że moja sześciolatka tak bardzo go pokochała? Alicja mogłaby słuchać tych króciutkich opowiadań w nieskończoność. A teraz, gdy w domu pojawiła się część druga, to koniecznie musiałyśmy sięgnąć również po część pierwszą, która już nieco zapomniana leżała na półce.
Bowiem Cukierka po prostu nie da się nie lubić. Nawet Marcel i jego rodzice kochają swojego czworonożnego przyjaciela choć nie raz mieli z nim nie lada kłopoty. Jednak gdy tylko kotek znika im na dłuższy czas z oczu martwią się o niego i rozpoczynają wielkie poszukiwania. My także uwielbiamy tego słodziaka. I wracamy do książeczek z jego przygodami tak często jak tylko się da. Wam również gorąco je polecamy. Jestem pewna, że nie będziecie żałować
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/07/nie-...