Pomyśl sobie Drogi Czytelniku o kimś, komu bezgranicznie ufałeś. Mówiłeś mu o swych niepowodzeniach, zawodach i radościach. Czułeś się z nim bezpiecznie. Ba, byłeś pewien, że Cię strzeże i zawsze, gdy tylko będzie trzeba, obroni. Wybawi Cię z niebezpieczeństwa i zawsze będzie stał za Tobą murem. Gdyby jednak ta osoba odwróciła się od Ciebie? Żeby tylko się odwróciła, wtedy byłbyś pewnie w stanie to znieść, ale ona jest tak okropna, że z Twojego wybawiciela zamienia się w prześladowcę. Bawi się uczuciami i robi wszystko przeciwko Tobie. Byłoby ciężko się pozbierać po czymś takim, czyż nie?
Tak właśnie postąpiły Anioły. Zawsze utożsamialiśmy ich z naszymi stróżami, a teraz bezprawnie zaatakowały Ziemię. Wszystko przypomina jeden wielki chaos. Żadne instytucje nie działają, na ulicach panoszą się gangi, a ludzie już nie mogą czuć się bezpiecznie w swoich domach. Penryn żyje w tych tragicznych czasach. Co więcej, Anioły porwały jej młodszą siostrę, a matka jest pogrążona w szaleństwie. Teraz dziewczyna musi sprzymierzyć się z wrogiem, aby jej siostra znów mogła być bezpieczna. Podczas tej misji dowie się wielu rzeczy i zobaczy, że sprawy mają się inaczej niż można się tego spodziewać.
O ,,Angelfall" słyszał chyba każdy. Promocja zdecydowanie zrobiła swoje. Wpadająca w oko okładka sprawia wrażenie wielce tajemniczej, a przez to zachęca do otworzenie i poznania historii. Mroczny trailer i cała otoczka spowodowali, że każdy tej książki był/jest ciekawy. Gdy dostałam ją w prezencie urodzinowym cieszyłam się, co nie miara. Może książka nie leżała na szczycie mojej ,,chciej listy", ale przeczytać ją chciałam, więc prezent mi się spodobał. Jednak potem w trakcie czytania z moim entuzjazmem było różnie.
Zacznijmy od pomysłu. Anioły możemy uznać za stworzenia dość powszechne w literaturze. Nawet więcej, zdominowały fantastykę i paranormal romance. Teraz jednak widzimy je w trochę innej postaci. Nie będę poskramiać damskich serc (będą je wykorzystywać) ani zadowalać się okruchami wolności na naszej planecie. O nie, one ją zaatakowały i zdobyły w całości. Teraz rządzą, a ze stróżów zmienili się w oprawców. Pomysł nie najgorszy. Zawsze to coś nowego, odkrywczego i tak dalej. Mnie jednak średnio przypadło to do gustu. Chyba jednak będę tu konserwatywna i zostanę przy dobrych aniołach, które pomagają i tych złych - upadłych, które mają prawo być wredne. Może byłoby inaczej, gdyby zostało to wykonane nieco lepiej. Tu bowiem mamy swego rodzaju pomieszanie z poplątaniem. Nikt nie wie, co się dzieję, pewne jest tylko to, że Anioły zaatakowały. Jeżeli do tego dodamy jeszcze inne Zło, to naprawdę nie będziemy wiedzieli co się dzieje. Pod koniec tylko coś się zaczyna wyjaśniać, jednak jak dla mnie, nieco za późno.
Sama historia, według mnie była jakaś taka naciągana. Szukanie siostry to może dobry wątek, ale występujący jako poboczny albo służący do przedstawienia czegoś innego. Tutaj jednak to szukanie nie prowadziło do niczego konkretnego. Bo ani wielkiej historii miłosnej nie można było znaleźć, ani wielkiej walki ruchu opory, która bardziej przybliżałaby nam ten postapokaliptyczny świat. Starcie było co prawda, ale można je uważać za przygotowanie do chwili, kiedy walka będzie mogła rozpocząć się na dobre. Akcja trzyma w napięciu i to można uznać za plus. Nieraz może się to przeradzać w minus, bo przez zawrotną akcje nie zostajemy dostatecznie wprowadzeni w historię. Od początku tylko jedno jest pewne - trzeba uciekać. Jak dla mnie byłoby lepiej, gdyby autorka najpierw w spokojnym klimaciku wprowadziła mnie nieco w historię, a dopiero potem (za chociażby 10 stron) serwowała wzrost adrenaliny. Kolejnym minusem, było to, że za nic nie mogłam się wciągnąć w opowieść. Nie pomagały żadne próby. Mimo, że autorka pisze dobrze, to jej opisy mnie przytłaczały i nic na dobrą sprawę nie potrafiło mnie zaciekawić. Może to moja wina, bo źle się do książki nastawiłam albo trafiło na zły czas do czytania tego typu historii, w wakacje przecież nie zawsze mamy ochotę na ostateczne starcia dobra ze złem.
Co do bohaterów, to było różnie. Penryn - odważna dziewczyna szukająca siostry. Muszę przyznać, że podziwiam ją za to, że tak dzielnie potrafiła zając się rodziną. Niepełnosprawna siostra, chora psychicznie matka i ojciec, albo jego brak, bo ten je opuścił. Nie wiem, czy ja bym temu podołała i za to trzeba Penryn podziwiać. Raffe - archanioł - nie mam pojęcia w jakiej roli miał występować. Czy to amanta, towarzysza, czy wroga udającego przyjaciela. Skłaniam się ku pierwszej opcji. Mimo tego w ogóle mnie nie zachwycił. Może i ciekawy, ale jakoś mało porywający. Z innymi było różnie. Jedni ciekawsi, inni nieco mniej, co daje nam wynik średni.
,,Angelfall" mnie nie zachwycił. Pomysł może przypaść do gustu, ale autorka średnio wykorzystała jego potencjał. Mam wrażenie, że za dużo było tu pytań bez odpowiedzi i wątków, które mogłyby być poprowadzone głębiej, dalej i ciekawiej. Zakończenie podciągnęło poziom książki i sprawiło, że zaczęłam postrzegać ją trochę lepiej. Wywołało dreszczyk emocji i właśnie dzięki niemu z chęcią sięgnęłabym po kolejny tom. Myślę, że tam wyjaśnią się niewyjaśnione sprawy, a poziomem przewyższy poprzednika. Czy sięgniecie, zależy tylko od Was. Myślę, że mimo wszystko warto, a książka może przypaść Wam do gustu zdecydowanie bardziej niż mnie.