Do "Księcia Mgły" byłam bardzo sceptycznie nastawiona. Naczytałam się mnóstwo mało pochlebnych opinii, zwłaszcza napisanych przez wcześniejszych czytelników Zafona, którzy przy każdej okazji odnoszą się do nieśmiertelnego "Cienia wiatru". Wszystkie spowodowały u mnie mieszane uczucia, zwłaszcza, że Zafon to u mnie jeden z czołowych autorów, których kupuję świeżo po premierze i jego nowa książka, czekająca aż znajdę ją pod choinką leżała już w domu. Pieniądze były wydane, a z każdą czytaną opinią na temat książki dowiadywałam się, że właśnie wyrzuciłam je w błoto.
Mimo to, w pierwszy dzień świąt od razu zasiadłam do lektury.
Teoretycznie mogłabym tej recenzji wcale nie pisać, tak dużo ich krąży, jednak muszę, ze względu na zwykłą ludzką polemikę.
Autor we wstępie zaznaczył, że chciałby stworzyć powieść dla dzieci i młodzieży, która mimo to poruszałaby ludzi w różnym wieku. Ponadto to jego pierwsze dziecko, grubo przed "Cieniem.." do którego wszyscy się odnoszą, dlatego takie odniesienia są chyba nie na miejscu.
Moim zdaniem, książka spełniła swe zadanie fenomenalnie. Tematyka młodzieżowa, oczywiście, ale nie widzę przeszkód by dojrzały czytelnik nie mógł zatopić się w fantastycznej historii, która moim zdaniem,jeśli już porównywać, gdyby osiągnęła grubość "Cienia...' mogłaby z nim śmiało konkurować. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że dzieci i młodzież są na początku swojej drogi czytelniczej i opasłe tomiska mogą je zniechęcić. Zafon pisał przede wszystkim do nich, więc chyba należy mu to wybaczyć;)
Jeśli chodzi o treść. W czasie wojny rodzina Carverów przenosi się do osady rybackiej i zamieszkuje w domu należącym niegdyś do rodziny Fleischmanów. Dom i jego poprzedni mieszkańcy stali się miejscową żywą legendą. Syn właścicieli utopił się, a oni po tym wydarzeniu wyjechali i zniknęli.
Max, główny bohater powieści, przybywając do miasteczka zaczyna je zwiedzać i znajduje wiele dziwnych rzeczy,w tym tajemnicze posągi, a później nagrania z nimi w roli głównej.
Poznaje Rolanda, miejscowego chłopaka, który wtajemnicza go w historię osady, a także nawiązuje bliską relację z jego siostrą. Trójka bohaterów zagłębia się w historię miasteczka, razem nurkują, rozmawiają z dziadkiem Rolanda i szybko dowiadują się, ze magia istnieje,a nic nie jest takie na jakie wygląda..
Poznają historię Księcia Mgły będącego w stanie spełnić każde życzenie, jednak cena za jego spełnienie jest niewyobrażalnie duża... W trójkę próbują rozwiązać tajemnicę wioski, dowiadują się o sobie wielu rzeczy, a także będą musieli stanąć przed dużym niebezpieczeństwem.
Po skończonej lekturze oniemiałam. Rzadko książka robi na mnie AŻ takie wrażenie, a w ciągu tych świąt zdarzało się to co rusz. Przez kilka dni z rzędu nie mogłam zasnąć, bo wciąż myślałam o dopiero co przeczytanych książkach. Jedną z nich był "Książę Mgły".
Mimo, że zakończenie jest jakie jest, skończyłam lekturę z niesamowicie szybko bijącym sercem. Musiałam się położyć i przez bite pół godziny gapiłam się w sufit z pustką w głowie. Nie byłabym w stanie napisać wtedy jakiejkolwiek recenzji. Minął ponad tydzień i nawet teraz ciężko mi coś na spokojnie napisać.
Obiektywna recenzja to nie będzie. Subiektywna w 110%. Mimo, że wiele osób odradza, ja jak najbardziej POLECAM! Jeśli chcecie przeżyć przygodę, zapomnieć się na dłuższą chwilę, przypomnieć sobie jak to było być dzieckiem i słuchać tych wszystkich strasznych historii, a później ich odzwierciedlenie widzieć we własnym życiu- naprawdę warto. Choćby po to, by samemu przekonać się, że ile książek, tyle opinii:)