Dziennikarz potrafi

Recenzja książki Lód nad głową
Recenzja Marty Guzowskiej

Pewna moja Znajoma próbowała mnie jakiś czas temu przekonać, że najlepsze książki piszą dziennikarze. Dyskusję toczyłyśmy o kryminałach, więc nie wiem, czy chodziło jej o literaturę w ogóle, czy tylko o ten gatunek. Rzeczona Znajoma przytaczała argument trudny do zbicia: dziennikarz, zwłaszcza ten dobrze wyćwiczony przez redaktora, ma szacunek dla słowa, bo w tekście, który musi zdać do gazety, zawsze jest tych słów ściśle sprecyzowana ilość. Nie chrzani więc bez potrzeby (moja Znajoma użyła bardziej brutalnego określenia), nie powtarza się, wartko prowadzi akcję, i tak dalej, i tak dalej. Spierałam się wówczas ze Znajomą, ale teraz, po lekturze „Lodu nad głową” Piotra Głuchowskiego, jestem gotowa przyznać jej rację.
Dawno już nie czytałam powieści, której akcja byłaby: a) równie wartka, b) trzymała w napięciu, c) miała prawidłowo rozłożone momenty sprężenia i odprężenia. Dawno też nie trzymałam w ręku książki, która: d) miałaby doprowadzony do perfekcji język i – UWAGA! UWAGA! bo to rzadkie w powieściach jak kurze zęby, zindywidualizowany ten język dla każdego bohatera, e) tak trafnie podpatrywałaby życiowe sytuacje, f) tak trafnie komentowałaby polską rzeczywistość. A chyba nigdy nie miałam w ręku polskiej powieści kryminalnej-łamane-przez-thriller, która łączyłaby te wszystkie cechy w jednym.
Nie czytałam (czego bardzo żałuję i zamierzam nadrobić) pierwszej książki Głuchowskiego „Umarli tańczą”. Z przewijających się w „Lodzie” tu i owdzie wzmianek wynika, że drugą powieść tego autora zaludniają ci sami bohaterowie, a właściwie główny bohater, mocno wypalony i zblazowany dziennikarz Robert Pruski. W „Lodzie nad głową” nie jest on jednak głównym spiritus movens, przynajmniej do pewnego momentu. Dwójka studentów, Paweł i Maja, wpadają na trop zaskakującego wyjaśnienia masakry wśród wysokich urzędników. Podczas gdy wszyscy szukają podpisujących się pod zamachem Jedynych Synów Polski, Paweł i/a zwłaszcza Maja dochodzą do wniosku, że jest to wielka, brawurowa przykrywka, która zasłonić ma… O nie, tego nie zdradzę.
Wszyscy wiecie, co mówił Hitchcock, o trzęsieniu ziemi na początku i tak dalej. Głuchowski wziął to sobie do serca. „Lód nad głową” zaczyna się od wtargnięcia na salę obrad uzbrojonego po zęby komandosa, który strzela jak popadnie do wszystkich. I jakimś cudem Głuchowskiemu udaje się, po tej scenie, stopniowo zwiększać napięcie. Rozczarowało mnie tylko końcowe rozwiązanie wątku dzieci, ale piszę o tym, bo po prostu muszę się do czegoś przyczepić, a do niczego innego nie mogę. Chapeau bas (czyli, po naszemu, szacun) panie Autorze!.

PS. „Lód nad głową” jest też znakomitym głosem w dyskusji nad możliwościami stworzenia thrillera w realiach polskich, bądź tychże możliwości braku. Głuchowski pokazuje, że nic nie stoi na przeszkodzie, dogoniliśmy Europę i w tej dziedzinie
0 0
Dodał:
Dodano: 21 VII 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 181
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Piotr
Wiek: 57 lat
Z nami od: 21 VII 2013

Recenzowana książka

Lód nad głową



W krwawym zamachu ginie minister sprawiedliwości polskiego rządu. Wkrótce zamordowany zostaje kolejny prominentny polityk. Czy to dzieło radykalnych narodowców, którzy przyznali się do zbrodni? A może zamachy to tylko przykrywka dla brudnej rozgrywki, której stawką są miliardy dolarów i władza w Polsce? Polityczny thriller o mrocznych kulisach władzy, biznesu i mediów.

Ocena czytelników: 5.5 (głosów: 2)