Karmicielem kruków i wron mnie zwą

Recenzja książki Skald. Karmiciel kruków
Wikingowie to wdzięczny temat. Są odważni, gotowi na wszystko i jeszcze się "nie przejedli" w literaturze. Tytułowy Ainar odważny jest, gotowy na wszystko również, ale ponadto jest leniwy, chciwy i zrobi wszystko by zaspokoić cielesne zachcianki. Trudno ukrywać, że nie grzeszy zbytnią skromnością i jest nad wyraz bezczelnym człowiekiem. Jest również utalentowanym skaldem dzięki czemu jego imię i pieśni znane są również poza Skandynawią.

Jak to na niego przystało narozrabiał w pogoni za bogactwem i ostatecznie ranny schronił się w klasztorze na Wyspie Irów. Cóż, klasztor to nie najlepsze miejsce dla walecznego pieśniarza i wojownika tym bardziej gdy munkowie chcą go koniecznie przeciągnąć na swoją wiarę. Wszystko zmienia się gdy pewnego dnia u drzwi Ainara pojawia się mała Znajda z ludzkim uchem w przysłowiowej dłoni.
I zaczyna się "taniec" z munkami, domniemanym demonem oraz wrogami czyhającymi u wrót klasztoru.

Możecie mi wierzyć lub nie ale chciałabym przyczepić się do czegoś w tej powieści bowiem większość debiutów powieściowych miewa jakieś niedoróbki. I mimo najszerszych chęci nie potrafię się niczego takiego doszukać. Opowieść o Ainarze wydaje się być dopieszczona przez autora.
Cała fabuła jest dobrze przemyślana i w momencie kiedy czytelnikowi wydaje się, że chyba już wie następuje nagły zwrot akcji i znowu wiemy tylko tyle, że to nie Ainar zawinił.
Świetnym pomysłem było umiejscowienie akcji w średniowiecznym klasztorze o dość surowej regule -nawet jak na tamte czasy. Wierzenia mnichów splatają się z mitologią skandynawską. Podobają mi się rozmowy Skalda z opatem klasztoru, podczas których obaj argumentują, że to ich wiara jest tą prawdziwą.
Czasami zdarza się, że autor, który jest pasjonatem danej dziedziny zatraca się w niej całkowicie. Ignoruje potencjalnego czytelnika z całą jego niewiedzą na temat, którym się zajmuje. Pan Łukasz daleki jest od tego. Język powieści jest bardzo przyjemy i powiedziałabym plastyczny. Wytłumaczenie mniej znanych terminów znajduje się w przypisach. Ogólnie powieść jest bardzo przyjemna w odbiorze. Czytelnik bez problemu może skupić się na losach Ainara przyswajając przy tym sporą dawkę informacji na temat skandynawskiej mitologii.
Poza tym każdy znajdzie tu coś dla siebie - jest fantastyka, jest historia, wątek kryminalny napędza powieść a i miłość się znajdzie... Myślę, ze miłośnicy krwawych scen również nie powinni być zawiedzeni. I choć nie jest ich wiele to co tu ukrywać - są dość sugestywne.
Nie mogę zapomnieć również o okładce, która przyciąga oko i co tu ukrywać - bardzo pobudza wyobraźnię
"Skald..." zagościł w mojej biblioteczce już na stałe, bo co tu ukrywać jest to kawał dobrej historycznej fantastyki. Pozostaje mi tylko pogratulować Łukaszowi Malinowskiemu świetnego powieściowego debiutu i mam nadzieje, że jeżeli uraczy nas dalszymi losami Ainara to kolejne opowieści będą na co najmniej takim poziomie jak "Karmiciel kruków".
Polecam wszystkim miłośnikom gatunku oraz czytelnikom, którzy lubią dobrą polską literaturę.
0 0
Dodał:
Dodano: 21 VII 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 298
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 47 lat
Z nami od: 30 XI 2011

Recenzowana książka

Skald. Karmiciel kruków



Walka jak poezja, miłość jak klątwa, pieśń jak złoto, magia jak religia, a śmierć to zbawienie… X wiek, Skandynawia. Nastały ponure czasy. Lokalni władcy walczą o władzę i bogactwa, chrześcijańscy misjonarze z miernym skutkiem próbują wprowadzać nową wiarę. Wojownicy wolą wyruszać za morza na łupieżcze wyprawy niż bronić ludności przed demonami i czarownicami. To czas ludzi silnych i waleczny...

Ocena czytelników: 5.3 (głosów: 5)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0