Ile to już mamy romansów na rynku. Sam czytałam już sporo i wiadome jest, że trafiają się lepsze i gorsze, lecz pośród całego natłoku tego typu książek, można jeszcze znaleźć coś świeżego i pochłaniającego. Nie spodziewałam się, że „Wbrew zasadom” mnie zaskoczy, a tak właśnie się stało.
Jacelyn Butler-Joss w wieku czternastu las straciła całą rodzinę i wychowywała się w domach zastępczych, kiedy skończyła osiemnaście lat opuściła Stany Zjednoczone i zamieszkała w Szkocji. Po czterech latach musi opuścić mieszkanie, w którym dotychczas mieszkała i znaleźć inne do wynajęcia. W ten sposób poznaje Elli i jej przystojnego brata Brandena. Od samego początku Joss i Brandena do siebie ciągnie i mężczyzna proponuje jej układ- seks bez zobowiązań. Wszystko między nimi jest dobrze, do pewnego momentu, kiedy ich układ przeradza się w coś głębszego a przyjaciółka Elli zaczyna źle się czuć.
Postać Jacelyn bardzo mi się spodobał. Wiele wycierpiała i ma problemy emocjonalne, jej postępowanie do pewnego stopnia jest zrozumiałe. Po rodzicach odziedziczyła majątek i nie można jej zarzucić pazerności. Dziewczyna ma gadane i jest pisarką. Wielki plus za to, że jest fanką dystopii. Brandenowi właściwie nie można zarzucić nic. Być może jest trochę wyidealizowany, ale tak wykreowany idealnie pasuje do fabuły powieści. Jest przystojny, słodki, bogaty i wierny. Na drugim planie poznajemy perypetie Elli i przyjaciela Brandena Adama. Ten wątek jest równie ciekawy jak głównych bohaterów. Jestem świadoma, że postacie wydają się schematyczne i przyznaję, że po części takie są. Na ich obronę powiem, że można się w nich zakochać, nie dlatego, że są piękni i bogaci, ale dlatego, że emanują ciepłem, czułością oraz niewyobrażalnym, dobrej klasy poczuciem humoru.
Jako, że książka jest zamkniętą całością to wiele się w niej dzieje a akcja mknie do przodu. czytając książkę niemożna się nudzić. Sporo ciekawych sytuacji i zabawnych scen, które powodują wybuch śmiechu. Dialogi są rozbrajające, czyli takie jakie lubię. Druga część książki mnie zaskoczyła i nabrała poważności, którą wprowadziła sytuacja Elli. Język w książce jest przystępny i prosty dzięki Joss, ponieważ to ona prowadzi narracje.
„Wbrew zasadom” jest świetna książką. Pochłonęła mnie całkowicie a po zamknięciu ostatniej strony, stwierdziłam, że na pewno do niej wrócę. To idealny lek na chandrę i blokadę czytelniczą. To kolejna sztampowa powieść, ale wiecie co? Nie obchodzi mnie to. Niejedni zarzucą podobieństwo do „Pięćdziesięciu twarzy Greya” i pewnie mają rację, ale jak dla mnie ta książka jest o niebo lepsza. Lekka i nie wymuszona. Ta powieść ma w sobie coś, co oczarowuje czytelnika. Wciągająca akcja, ciekawi bohaterowi i gorące namiętne sceny, które powodują żar ciała.
Polecam gorącą 5+/6